poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział V ~ Francesca



Podszedł bliżej i już miał pewność, że to Francesca. Nie mógł uwierzyć, że przyjechała do Buenos Aires i nic mu nie powiedziała. Wyjechała niedługo po Violetcie do Włoch. Szatyn regularnie się z nią kontaktował, nie zastępowało to jednak prawdziwej rozmowy w cztery oczy. Jako jedyna dokładnie wiedziała, co zdarzyło się między szatynkę a Verdasem.
Przyjaźniła się z szatynem od dziecka. Kiedyś mieszkali w sąsiedztwie i spędzali każdą wolną chwilę razem. Niestety nie darzyła taką sympatią starszego brata, przez co jej stosunki z Diego były dość napięte. 
- No proszę, proszę - odezwał się, podchodząc do Włoszki od tyłu. - Kto tu postanowił wrócić na stare śmieci, nic nie mówiąc o tym swojemu chyba przyjacielowi?
Brunetka odwróciła się, po czym uśmiechnęła szeroko i rzuciła na szyję Verdasowi.
- Chciałam zrobić ci niespodziankę - oznajmiła, nie odrywając się od niego. - Właśnie miałam do ciebie jechać z nadzieją, że mnie poratujesz.
- Jak? - zaciekawił się.
- Masz może wolną kanapę na 2 noce?

- Wow, nic się tu nie zmieniło - oznajmiła, wchodząc do pomieszczenia i rozglądając się. Kiedyś potrafiła przychodzić do tego mieszkania codziennie. Siedzieli razem oglądając przeróżnie, nudzące ich filmy. Mogli je za to komentować i krytykować do bólu, bo żadnego nie interesowały losy głównych bohaterów.
Co dziwne, pomimo tak bliskiego kontaktu, nigdy nie byli razem ani nawet przez myśl im to nie przeszło. Brunetka jednak wiedziała o młodszym Verdasie wszystko - no może nie znała najnowszych newsów związanych ze związkiem jego brata i Violetty. Miał w planach jej jednak o nich opowiedzieć. Czekał jednak na odpowiednią chwilę.
- A czego się spodziewałaś?
- Pytanie powinno brzmieć: na co miałam nadzieję - poprawiła go. - A więc miałam nadzieję na to, że masz tu jakąś dziewczynę, którą ukrywasz nawet przed najlepszą przyjaciółką, planujesz wspólną przyszłość... No wiesz: ślub, dzieci i tak dalej.
Szatyn zaśmiał się.
- Muszę cię rozczarować: nadal jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu.
Na jej twarzy pojawił się grymas. Była w stanie pogodzić się z tym, że póki co Verdas nie planuje się ustabilizować, zawsze miała jednak nadzieję, że to nastąpi. Pragnęła odwiedzić go kiedyś i zobaczyć w jego szafie damskie ciuchy, a w łazience przybory do makijażu.
- Naprawdę nie było żadnej po Violi, z którą chciałbyś spędzić resztę życia? - zapytała z nadzieją, siadając na kanapie.
Szatyn pokręcił przecząco głową i zajął miejsce obok. Już chciał powiedzieć jej o tym, jak teraz układa sobie życie Castillo, kiedy zdał sobie sprawę, że kompletnie nie wie, jak zacząć. Postanowił więc porozmawiać o czymś innym.
- Więc... o co chodzi z tym mieszkaniem?
- Umówiłam się z jednym gościem, że wynajmie mi mieszkanie. Mówił, że na dzisiaj będzie gotowe do tego, abym mogła się wprowadzić. Niestety jak byłam już na lotnisku, zadzwonił i powiedział, że starzy lokatorzy jeszcze się nie wynieśli i będę mogła tam zamieszkać za dwa, góra trzy dni. - Westchnęła głośno. - Już zaczęłam kombinować, żeby jakimś cudem udało mi się przylecieć na za tydzień, ale wtedy sobie pomyślałam: "Przecież mój naj, naj, najlepszy  najukochańszy przyjaciel na świecie na pewno znajdzie dla mnie miejsce w swoim malutkim mieszkanku, którego niestety z nikim nie dzieli.
Zaśmiał się, słysząc jak brunetka mu się podlizuje.
- Skąd wiesz, że gdybym je z kimś dzielił, mogłabyś tu przenocować?
Wzruszyła ramionami.
- Miałam taką nadzieję.


* * *


Kiedy dojechał już pod biurowiec, zdał sobie sprawę z tego, że jest za wcześnie. Westchnął głośno. Nienawidził przychodzić za wcześnie. Był wtedy w firmie sam z Diego i recepcjonistką, z którą przespał się w okresie żałoby po Violetcie. Nadal miała do niego żal za to, że ją wykorzystał i zawsze wykorzystywała takie momenty. Diego natomiast zapewne byłby wielce obrażony o wczorajszą akcję.
Westchnął i już miał wysiąść, kiedy jego wzrok napotkał murek po drugiej stronie parkingu.
Wyszedł z firmy i skierował się w stronę murka, na którym siedziała szatynka. Miała na sobie bladoróżową sukienkę na ramiączkach do kolan i białe sandały na koturnie. Założyła również okulary przeciwsłoneczne, a włosy związała w koka. Machała lekko nogami i patrzyła na Verdasa z uśmiechem.
- Wiedziałam, że tu będziesz - powiedziała dumna.
- Skąd wiedziałaś, gdzie mnie znaleźć? - zapytał. Castillo pozytywnie go zaskoczyła. Rano tak szybko wyszła, że zapomniał wziąć jej numer telefonu. Bał się, że może jej już nie zobaczyć. - Tylko nie mów, że "kobieca intuicja"
- Wychodząc z twojego mieszkania, zobaczyłam, że na drzwiach pisze "Verdas". Strzelałam więc, że pracujesz w firmie gościa o twoim nazwisku - wyjaśniła. - Przyszłam więc z nadzieją, że zgadłam i spotkam cię, ty mnie ładnie przywitasz i wyskoczymy razem na jakiś lunch.
- Ładnie? - spytał, po czym schylił się i namiętnie ją pocałował.
- Tak, ładnie - odpowiedziała, po czym jeszcze raz złączyła ich usta. - Co powiesz na tą drugą część?
Spojrzał na zegarek.
- Mam godzinę.
Wstała i złapała go za rękę. Splotła ich palce razem i ruszyli w stronę najbliższego lokalu.
Walnął głową o kierownicę, po czym przełknął głośno ślinę i wyszedł z auta.

Po 2 godzinach do jego gabinetu wszedł Diego. Szatyn przyjrzał mu się dokładnie.
- No, no... Nie wyglądasz, tak źle, jak się spodziewałem - skomentował. Diego miał jedynie 2 małe siniaki na twarzy.
Brunet bez słowa usiadł naprzeciwko.
- Musimy porozmawiać.
- Znowu skończy się tym, że rzucić się na mnie z pięściami?
Westchnął głośno. Powoli miał już dość zachowania Leona. Nigdy nie traktował go poważnie, a wręcz przeciwnie - wciąż żartował z wszystkiego. A teraz - kiedy znalazł sobie dziewczynę, na której naprawdę mu zależy - jego brat wszystko między nimi psuje.
- Słuchaj - nakazał. - Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak nie lubisz Violetty, ale mam serdecznie dość tego, że ciągle coś psujesz. Ona naprawdę nie miała wspaniałego życia, a ty sprawiasz, że ze mną nie staje się ono lepsze.
- Wspaniałego? Błagam cię... Co takiego jej się stało? Laska pierwsza kupiła sukienkę, na którą ona miała oko?
- Jej rodzice i siostra umarli. Jest kompletnie sama, a kiedy dwa lata temu poznała kogoś, z kim mogła zbudować jakąś wspólną przyszłość, on okazał się dupkiem. Wyjechała i jeszcze okazało się, że jest z nim w ciąży...
- Chwila, chwila - przerwał mu. - Jakiej ciąży?
- Zaszła z nim w ciąże, nie wiesz, skąd biorą się dzieci? Później dodatkowo poroniła.

~*~

I mamy piąteczkę ;) Trza się wziąć do roboty i pisać rozdziały, bo został mi tylko jeden na zapas ;o
Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Muszę się Wam pochwalić, że dosłownie przed chwilą odkryłam, jak zrobić akapit poście :D (wiem, szybko :D) Zabieram się więc za poprawianie reszty rozdziałów. Mam nadzieję, że jest widoczna jakaś różnica :>
No, z okazji świąt życzę Wam wszystkiego najlepszego, czasu spędzonego z rodziną i masy prezentów pod choinką! :*

Czekam na Wasze opinie :*

Nicol <3

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział IV ~ "Sprawy rodzinne"



Siedzieli oboje na dwóch białych kanapach w recepcji. Diego trzymał lód przy nosie, z którego jeszcze przed chwilą kapała krew, zaś Leon był jedynie lekko poczochrany. W pewnym momencie brunet wstał, w celu pójścia do swojego gabinetu jednak ojciec go zatrzymał i kazał wrócić na swoje miejsce.
- Możecie mi powiedzieć, co wam strzeliło do głowy, żeby urządzać sobie bójki w miejscu pracy? - Mówiąc to, przybrał głos surowego ojca. Obojgu - bardziej Leonowi - głos ten kojarzył się z dawaniem szlabanów w wieku nastoletnim, jak i również tłumaczeń, co wolno robić, a czego nie z czasów dzieciństwa. - Czy wam już całkiem odbiło? Moglibyście załatwiać swoje prywatne sprawy po godzinach pracy?
- Tato, Diego już zrozumiał, że nie powinien rzucać się z pięściami na tych, którzy są silniejsi, nie potrzebne nam jest dodatkowe kazanie - przerwał swojemu ojcu, zanim zdążył się rozkręcić. Kątem oka dostrzegł, że brunet na dźwięk jego słów zaciska zęby. - Mogę wrócić do pracy?
- Nie.
- To co? Mamy tu siedzieć bezczynnie? - wtrącił się starszy brat.
- Nie, Violetta zaraz po ciebie przyjedzie.
- Jak dzie...
- Chwila! - Nie dał mu dokończyć Leon. - Skoro po niego przyjeżdża Violetta, to po mnie...
- Po ciebie przyjedzie mama.
W tamtej chwili Verdas ponownie poczuł się, jak nastolatek, którym rządzą rodzice i wciąż mają do niego jakieś pretensje. 
- Serio nie mogłeś mi załatwić jakiejś gorącej laski?

Kiedy szatynka przyjechała, brunet wrócił w końcu do gabinetu w celu wzięcia odpowiednich papierów, żeby móc pracować w domu. Castillo została w holu z młodszym bratem. Spojrzała na niego, po czym usiadła obok.
- O co poszło? - spytała. - Po tym, jak wyglądasz ty, a jak on, zgaduję, że ty zacząłeś.
Podniósł brwi, po czym dokładnie się jej przyjrzał. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączkach i czarną marynarkę. Ubrała zwykłe dżinsy, czarne buty na obcasie, a włosy związała w koka. Wcześniej się tak nie ubierała. Zawsze miała na sobie kolorowe rzeczy i bardzo często widział ją w przeróżnych sukienkach.
- Pudło - odpowiedział po chwili. - To Diego zaczął, ale nie umie się bić, więc dlatego tak wygląda.
Westchnęła głośno. Verdas zauważył, że nie była zadowolona z obrazy bruneta. 
- A o co poszło?
- Sprawy rodzinne - stwierdził, podkreślając, że nie jest jego rodziną. Chciał, żeby dotarło do niej, że z Diego nigdy nią nie będzie. - Chociaż w sumie oberwałem z twojej winy.
Szatynka spojrzała na niego zdezorientowana. Nie miała pojęcia, dlaczego miałaby to być jej wina.
- Nie odzywasz się do niego, więc wyżywa się na mnie. - Wzruszył ramionami. - Swoją drogą kłótnie na samym początku związku? To chyba nie wróży dobrze.
- Skąd możesz to wiedzieć? Każda twoja dziewczyna była nią przez jedną noc.

- Diego ostatnio był tutaj z tą laską, z którą gadałeś - powiedział Federico, podchodząc do szatyna. Właśnie spędzał popołudnie na siłowni. - Nie mów, że znalazłeś mu laskę.
Przerwał ćwiczenie i westchnął głośno, po czym spojrzał na Włocha. 
- Uwierz, że gdyby to ode mnie zależało, on nigdy by jej nie poznał - odpowiedział. - Pamiętasz, jak opowiadałem wam o lasce, którą poznałem w klubie?
- Tej, co miała być niby na poważnie.
Verdas chciał udowodnić Castillo, że traktuje ją poważnie. Planował już poznanie jej z rodziną i zaprzyjaźnionym małżeństwem. Niestety 2 dni przed spotkaniem z Federico i Ludmiłą, ona z nim zerwała.
- Ona była na poważnie. - Westchnął głośno. - Wróciła do Buenos Aires i teraz chodzi z Diego.
Włoch spojrzał na niego nie dowierzając. Leon sporo mu im o niej opowiadał. Mężczyzna miał wrażenie, że młodszy Verdas naprawdę się zakochał i chce zacząć poważny związek. Kiedy jednak ta z nim zerwała, wrócił stary Leon, który unika zobowiązań i szuka tylko zabawy.
- Chcesz mi powiedzieć, że Diego spotyka się z twoją byłą? - upewnił się.
- Nie wie, że się znamy i ty nic mu nie powiesz. Sam to załatwię. Uwierz mi, że Violetta nie wytrzyma długo z kimś takim, jak on. Jest sztywny, myśli tylko o pracy, a ona lubi dobrą zabawę.
- Jesteś zazdrosny - stwierdził, uśmiechając się dumnie. Pierwszy raz mógł powiedzieć coś takiego o swoim przyjacielu. Nigdy nie obchodziły go jego dziewczyny. Znając życie nigdy nie przywitał się nawet z jakąkolwiek, widząc ją na ulicy.
Verdas spojrzał tylko na niego i wrócił do ćwiczeń.
Budząc się, ujrzał obok siebie szatynkę poznaną wcześniej w barze. Leżała na brzuchu. Opierała się na łokciu, patrząc na mężczyznę i błądząc palcami po jego nagim torsie. Uśmiechała się. Leon spostrzegł, że nawet z rana wyglądała przepięknie. 
- Hej - przywitała się z uśmiechem.
- Hej - odpowiedział zaspany. - Nadal tu jesteś.
Przytaknęła.
- I mam zamiar zostać, aż zobaczę cię w fartuszku, robiącego mi śniadanie - oznajmiła uwodzicielskim głosem. - Albo chociaż kawę.
Zaśmiał się. Gdyby była każdą inną dziewczyną, zapewne teraz by ją spławił i wrócił do swoich codziennych zajęć. Było w niej jednak coś, co nie pozwalało mu tego zrobić. Pragnął spędzić z nią jak najwięcej czasu.
Chciał coś odpowiedzieć, kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi. Poprosił ją, żeby poczekała, po czym ubrał bokserki. Wychodząc spojrzał jeszcze na nią. Przekręciła się na plecy i - podpierając się na łokciach i przygryzając wargę - przyglądała się jego ruchom.

Następnie wyszedł z sypialni. Podszedł do drzwi wejściowych i je otworzył. Ujrzał za nimi swojego brata przebranego w strój sportowy. Widząc go, podniósł pytająco brwi. Diego westchnął głośno.
- Mieliśmy dzisiaj rano biegać.
Szatyn zerknął na zegarek za plecami. Rzeczywiście umówili się poprzedniego dnia na bieganie o 8. Verdas zupełnie zapomniał o tym, zapraszając do siebie szatynkę.
- Zapomniałem.
- Widzę. No to dalej, ubierz się, a ja poczekam - odpowiedział, po czym chciał wejść do jego mieszkania.
- Nie możesz wejść - powiedział Leon, zagradzając mu drzwi.
Zmarszczył brwi, lecz po chwili dotarło do niego, że jego brat nie jest sam. Miał już dość tego, że młodszy Verdas wciąż jest zajęty swoimi nowymi laskami. Oboje dobrze wiedzieli, że żadna z nich to nic poważnego. Szatyn jednak zawsze przedkładał seks z nimi nad wszystko.
- Nie mogłeś się powstrzymać raz w życiu?

Po prysznicu i przebraniu się w codzienne ciuchy, poszedł jeszcze do Fede, aby upewnić się, że o niczym nie powie Diego. Kiedy był już pewien, chciał odejść. Zobaczył jednak Ludmiłę rozmawiającą z jakąś brunetką. Zatrzymał na niej wzrok i już po chwili wiedział, kim jest tajemnicza kobieta.
Włoch spojrzał pytająco na szatyna, po czym również się odwrócił i rozpoznał brunetkę.

~*~

I mamy czwóreczkę :) Chciałam dodać w weekend, ale w sumie była ta odpowiednia ilość komentarzy, a ja mam zajebisty humor (jeszcze tylko jutro 2 godzinki wigilii i przerwa <33333), więc why not? :D 
Kolejne wspomnienie - jak do tej pory moje ulubione - które coraz więcej pokazuje i teraz w sumie będzie prawie happy Leonetta :> (rzecz jasna we wspomnieniach, w ich normalnym życiu już niekoniecznie :P)
Następny rozdział będzie w przyszłym tygodniu. W weekend chcę coś na zapas napisać :)
No to w sumie tyle :*
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał :)

Nicol :*

30 komentarzy = Rozdział V

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział III ~ "Jesteś pijana"

Rozdział dedykowany Trynciowi :***


Kolacja przebiegała w dość nerwowej atmosferze. Polegała ona na tym, że matka braci zadawała szatynce pytania, a ta na nie odpowiadała. Diego wciąż spoglądał na Leona, pilnując, żeby nie powiedział czegoś głupiego. Za każdym razem, kiedy widział, że jego brat przewraca oczami lub unosi brwi, kopał go pod stołem. Szatyn natomiast tylko słuchał rozmów innych i nerwowo spoglądał na zegarek, odliczając ile już tu siedzi. 
Kiedy skończyli jeść, okazało się, że ich rodzicom ani się śni wychodzić.
- To może ja zrobię herbatę - zaproponowała Castillo i wstała od stołu, po czym ruszyła do kuchni. Po chwili namysłu, szatyn również wstał.
- Pomogę jej - rzucił i skierował się za Violettą, ignorując spojrzenie Diego.
Wchodząc do kuchni, zastał szatynkę sięgającą po kubki. Stanął za nią, opierając dłonie po jej obu stronach. Położyła kubek na blacie i głośno westchnęła.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
Verdas spojrzał się do tyłu, aby mieć pewność, że nikt ich nie widzi ani nie słyszy. Następnie podszedł do drzwi i po cichu je zamknął. Kiedy ponownie odwrócił się w stronę Castillo, ta wstawiała wodę.
- Nie mamy o czym rozmawiać - stwierdziła, nie patrząc na niego. Chciała uniknąć jakichkolwiek rozmów z szatynem. Nie miała mu już nic więcej do powiedzenia, czego akurat on najwyraźniej nie rozumiał.
- Właśnie, że mamy - oznajmił, po czym podszedł bliżej. - Dlaczego spotykasz się z Diego? Dla zemsty? Zabawy?
- Nie jestem tobą - powiedziała i wyjęła z szafki torebki z herbatą. - Jeśli z kimś jestem, to dlatego, że kocham tą osobę i mi na niej zależy.
Szatyn przyglądał się jej niewzruszonej twarz. Żałował tego, co zrobił szatynce, ale kiedy chciał to naprawić jej już nie było. Był wkurzony na siebie za to, że dopiero kiedy ją stracił zrozumiał, jak mu na niej zależało.
- Wiesz, że mi na tobie zależało.
Castillo przymknęła oczy i spojrzała na niego. Verdas patrzył jej prosto w oczy i próbował wyczytać coś z jej twarzy. W pewnym momencie położył rękę na jej policzku. Ta ją złapała i zdjęła.
- Jedyne, co o tobie wiem to to, że jesteś zwykłym dupkiem, który obiecuje masę przeróżnych rzeczy, a nie dotrzymuje żadnej z tych obietnic - oznajmiła. - Próbowałeś mi wmówić, że zamieszkamy razem, że poznasz mnie ze swoimi rodzicami, że się oświadczysz, a tak naprawdę zaraz po spotkaniach ze mną chodziłeś się pieprzyć z inną.
Wzięła czajnik i zalała herbatę, kiedy przez przypadek zrzuciła jeden kubek. Pochyliła się w celu pozbierania szkła i niestety pokaleczyła się przy tym. Szatyn również kucnął i złapał ją za rękę, żeby lepiej widzieć ranę.
- Diego daje mi to, czego ty nie potrafiłeś - szepnęła, po czym wyrwała mu rękę i opuściła kuchnię.

Kiedy tylko wrócił do domu, poszedł pod prysznic. Zaraz po tym, jak szatynka od niego odeszła, wyszedł niezauważony. Następnie wyłączył telefon, żeby nikt się do niego nie dobijał i wrócił do domu.
Nie wiedział już, co zrobić, żeby Diego zerwał z Castillo. Miał świadomość tego, że jego brat jest szczęśliwy, ale nie mógł znieść myśli, że z dziewczyną, którą on kocha.
- Drink dla tej pani - powiedział, siadając na stołku barowym obok szatynki. - Co taka piękna kobieta robi tu sama?
Castillo spojrzała na niego i się zaśmiała. Verdas zauważył, że jest już trochę podpita. Kiedy ją jednak zobaczył samą przy barze, nie mógł nie skorzystać z okazji poderwania tak pięknej dziewczyny.
- Wolę rozpaczać w samotności - odpowiedziała w końcu.
- Rozpaczać? - Podniósł brwi.
- Rocznica śmierci moich rodziców - oznajmiła, kiedy barman podał jej drinka. Napiła się i spojrzała na niego. - No co? Takie to dziwne, że piję w barze, bo tęsknię za ojcem i matką?
Szatyna zamurowało. Spodziewał się odpowiedzi w stylu: "Chłopak mnie rzucił". W głowie ułożył już sobie, co jej odpowie i miał idealny plan, jak ją zaciągnąć do łóżka. W całym swoim życiu jednak nie spotkał się z taką odpowiedzią. To zupełnie popsuło jego plany.
- Chcesz o tym pogadać czy coś?
- Z obcym facetem, który podszedł, żeby mnie przelecieć? Nie, dziękuję. - Ponownie się zaśmiała, tylko tym razem głośniej. - A ty co tutaj robisz sam?
- Umówiłem się z bratem, ale mnie wystawił, więc będę świętował spotkanie pięknej kobiety.
Po wyjściu spod prysznica, położył się do łóżka. Zaczął zastanawiać się, co Violetta widziała w jego bracie. Kochał go, ale prawda była taka, że był pracoholikiem z mnóstwem zasad, których nigdy nie łamał. "Nigdy nie idź z kobietą do łóżka na pierwszej randce", "Nigdy nie poświęcaj im wszystkiego, praca jest zawsze ważniejsza". Nie mógł uwierzyć, że szatynka na to poleciała. Jeszcze 2 lata temu szukała zabawy. Już po dwóch godzinach znajomości, zaciągnął ją do łóżka, a ona rano nie uciekła tylko siedziała i siedziała. Nie mogła się postarzeć przez te lata. Była dopiero w wieku 22 lat.
Siedząc na blacie, obejmowała go nogami i namiętnie całowała, podczas, gdy ten błądził ręką po całym jej ciele.
- Jesteś pijana - powiedział w jej ustach. - Jeśli teraz się z tobą prześpię, będziesz to pamiętać?
- Mam nadzieję.


* * *


- Co wczoraj powiedziałeś Violetcie? - zapytał go Diego, gdy tylko wszedł do swojego gabinetu. Spojrzał na niego zdziwiony. - Rozmawialiście sam na sam, a jak skończyliście, ona pobiegła do łazienki i nie chciała już ze mną gadać, a ty wyszedłeś.
Szatyn westchnął głośno. Naprawdę nie miał ochoty rozmawiać o tym akurat tego dnia. Od rana miał niesamowitego pecha, do tego denerwowało go wszystko wokół. Tymczasem jego bratu wzięło się na przesłuchania. 
- Słuchaj, nie obchodzą mnie problemy twojej dziewczyny. Jeśli nie chce z tobą gadać to jest wasz gówniany problem i powinieneś zająć się tym, co zrobić, żeby zaczęła, a nie zwalaniem na mnie winy za to, że nie umiesz sobie radzić w związku. Jeszcze coś czy mogę wrócić do pracy? - Uśmiechnął się sarkastycznie.
- Coś ukrywasz. Zawsze robisz się wtedy poirytowany i wkurzony. Odczep się od niej, jasne? Jeśli dowiem się, że jeszcze coś...
- To co?! - przerwał mu. - Prawda jest taka, że ta twoja laska to zwykła dziwka. Za parę dni sie jej znudzisz i ucieknie do innego.
Brunet nie wytrzymał i uderzył swojego brata.

~*~

No i mamy trójeczkę ;) Miałam w planach dodać ją gdzieś w niedzielę, ale zapewne mnie nie będzie, więc macie już dzisiaj :P
Od tej pory wspomnienia będą w miarę chronologiczne, i z pewnością więcej zrozumiecie :D 
Jeśli chodzi o CEEA to już prawie wszystko wróciło do stanu sprzed zablokowania. Powtarzam po raz kolejny - NIE USUNĘ TEGO BLOGA :) Tak żebyśmy się zrozumieli xDDD

Zgadnijcie kto w końcu był na "Kosogłosie" <333333 Jezu, ja chcę tam wracać  :') Pomińmy to, że za każdym razem gdy pojawiał się Peeta albo Finnick biłam koleżankę obok, a od połowy filmu płakałam :) Uroki chodzenia do kina z Pingwinem :P
Następny rozdział dodam już w... *werble*... PRZERWĘ ŚWIĄTECZNĄ <3333 Nareszcie <3 Na szczęście udało mi się poprawić biologie, więc w sumie na w końcu po tych okropnych 4 miesiącach spokój <3333 
Ale nie przedłużam :D Mam nadzieję, że się Wam spodobało i czekam na opinie :*
Do następnego ;)
Nicol <3

25 komentarzy = Rozdział IV :P

niedziela, 7 grudnia 2014

Witam :D

Tak jak pisałam na GMLL - przenoszę historię na tego właśnie bloga. Tamten był już szczerze mówiąc zaśmiecony kiepskimi opowiadaniami, OS'ami, bezsensownymi notkami itd. Tutaj póki co będzie nowe opowiadanie. Macie pod spodem już 2 pierwsze rozdziały. Udało mi się przenieść je również z komentarzami, więc jest git :D
Jeśli chodzi o CEEA - nie usunę go. Póki co jest on zablokowany, ale postaram się jak najszybciej go przywrócić; ze starym wyglądem i bez nowych rozdziałów ;) To był mój pierwszy blog i z pewnością szkoda byłoby mi go usuwać. Ma już rok, tyle wyświetleń, obserwatorów... :) Mam nadzieję jednak, że ten będzie miał chociaż połowę z tego :>
To w sumie tyle. Obiecuję wszystko zaktualizować itd., ale to dopiero w przyszły weekend :).

PS
Zapraszam do czytania i komentowania 2! :*

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział II ~ Newsy

Rozdział dedykuję Miśkowi, żeby nie było Ci smutno, że pandy są lepsze ;D


- Leon, poznaj Violettę - przedstawił ich sobie brunet. Leon wciąż stał jak słup i patrzył w twarz szatynki. Ta zaś nieświadomie spuściła głowę.
Odetchnęła cicho, po czym znowu ją podniosła i wyciągnęła rękę do szatyna.
- Miło mi cię poznać. Diego dużo o tobie opowiadał - mówiła pewnym głosem. Przez jej twarz przebiegał cień uśmiechu, co tylko umocniło młodszego Verdasa w przekonaniu, że o wszystkim wiedziała i podobały się jej okoliczności, w jakich go "poznała".
Verdas nie mógł uwierzyć w to, co widzi i słyszy. Stałą przed nim Violetta. W samym ręczniku. W mieszkaniu jego brata. Najchętniej w tym momencie by uciekł na drugi koniec świata, tam poszedłby do dobrego psychologa zanim całkiem by zwariował i wrócił po 10 latach, w momencie gdy jego brat i była kochanka mieli by już czwórkę dzieci i byli starym, wciąż kłócącym się małżeństwem, i wykrzyczałby im w twarz, co myśli. Szybko jednak odgonił od siebie tą myśl.
Przełknął głośno ślinę i podał jej rękę.
- Dziwnym trafem o tobie nie wspomniał - odpowiedział, siląc się na uśmiech.
- Może bał się, że przelecisz jego kolejną dziewczynę.
Wcześniej myślał, że nic go już nie zdziwi, ale to zupełnie go zaskoczyło. Leon raz przespał się z dziewczyną swojego brata, ale to było jeszcze zanim poznał szatynkę. Zdążył już całkiem o tym zapomnieć. Nie wiedział, kim była Teddy i żałował. Myślał jednak, że Diego mu wybaczył, tymczasem on opowiedział o tym swojej aktualnej dziewczynie.
- Albo wstydził się, że pomyślę, iż to na poważnie. - Ruszył zabawnie brwiami.
- Wiedziałam, że musisz być dupkiem.
- Nie każdy jest idealny, tobie najwyraźniej dużo do tego brakuje.
Wpatrywali się w siebie wściekłym wzrokiem.
- Leon, możemy pogadać? - przerwał im w końcu starszy Verdas.
Szatynka bez słowa odwróciła i skierowała się do łazienki. Kiedy jednak zauważyła, że Leon patrzy na jej pośladki, klepnęła się w nie i zniknęła w drzwiach łazienki. Diego niczego nie zauważył.
Usiedli na białej kanapie i brunet zaproponował bratu coś do picia, kiedy ten jednak odmówił, przeszedł do rzeczy.
- Naprawdę musisz być dla niej aż taki chamski? - zapytał zdenerwowany zachowaniem brata. Szatyn zawsze miał większe powodzenie u dziewczyn, ale nie oznaczało to, że musiał psuć każdy związek swojego brata. - Słuchaj, możesz jej nie polubić, mimo, że nie masz ku temu żadnych powodów, ale mógłbyś chociaż darować sobie te odzywki.
- Naprawdę nie mogłeś znaleźć sobie kogoś lepszego?
- Bo co? Co ci się w niej nie podoba?
To, że najpierw była ze mną, pomyślał, ale na szczęście zdołał ugryźć się w język zanim powiedział to głośno. Verdas z wielką chęcią oznajmiłby bratu, że sam kiedyś spotykał się z Castillo, ale najpierw musiał się dowiedzieć, dlaczego ona sama mu tego nie powiedziała.
- Po prostu nie sądzę, żeby była laską dla ciebie.
- Nie tobie to oceniać. Poza tym poznałeś ją dwie minuty temu.

Po powrocie do domu, pierwszą rzeczą, jaką zrobił było włączeniem laptopa i wpisaniem w wyszukiwarkę nazwiska kobiety. Był bardzo ciekawy, skąd ta nagła chęć powrotu do Buenos Aires. Na szczęście w wujku Google znalazł odpowiedź, którą była praca w konkurencyjnej firmie. Był niesamowicie uszczęśliwiony, wyobrażając sobie chwilę, w której powie o tym Diego.
Wszedł do mieszkania i skierował się do kuchni. Do małej miski na blacie włożył swoje klucze, portfel i komórkę. Zabrał się za zdejmowanie marynarki, kiedy ktoś od tyłu zasłonił mu oczy. Pierścionek jednak zdradził właściciela tych rąk.
- Zgadnij, kto to - wyszeptała mu do ucha.
Uśmiechnął się, słysząc rozbawiony szept szatynki. Zdjął jej ręce z twarzy, ale się nie odwrócił.
- Ktoś, kto wykorzystał moje klucze, które wczoraj ode mnie otrzymał.
Odwrócił się i czule pocałował Castillo, kładąc ręce na jej talii. Ta zaś bez najmniejszego wahania oddała pocałunek, uśmiechając się pod nosem. Po chwili lekko ją popchnął przez co oparła się o ścianę. Przeniósł pocałunku na jej szyję. 
- Leon, nie teraz - mówiła rozbawiona, wplatając ręce w jego włosy. - Mam dla ciebie niespodziankę.
- Ty nie możesz być moją niespodzianką?
Jej śmiech był dźwiękiem, który uwielbiał. A jednak - usłyszał go wtedy ostatni raz.
Potarł oczy rękoma i westchnął głośno. Tamta szatynka była zupełnie inna niż ta, która aktualnie opętała jego starszego brata.


* * *


Kiedy przyszedł do firmy od razu skierował się do gabinetu swojego brata. Miał nadzieję, że dzięki temu, co ma mu do powiedzenia, jego brat zerwie z Violettą. W końcu związek opiera się na zaufaniu, a ona mu nawet nie powiedziała, gdzie pracuje.
Wszedł do gabinetu i ujrzał swojego ojca rozmawiającego ze starszym bratem.
- Fajnie, że jesteś - zwrócił się do swojego rodziciela. - Usłyszysz newsy.
- O co chodzi? - zapytał.
- Diego, wiesz może gdzie twoja dziewczyna pracuje? - zadał pytanie z dumnym uśmiechem.
Brunet westchnął głośno i podszedł bliżej biurka. Z szuflady wyjął jakiś papier. Następnie podszedł do szatyna i mu go podał. Ten wziął do ręki kartkę i zaczął czytać.
- Moja dziewczyna jeśli chcesz wiedzieć, pracuje w firmie, której mamy większość udziałów i planujemy kupić resztę. Jakieś jeszcze pytania dotyczące jej?
Leon nie mógł ukryć, że takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Rzeczywiście oznaczało to, że Violetta pracuje praktycznie w firmie w większości należącej do nich.
- Może, gdybyś częściej tutaj bywał? - wtrącił się ojciec. Wciąż miał do szatyna pretensje, o jego liczne nieobecności w pracy. Mimo to uważał, że to on bardziej nadawałby się na prezesa.
- Znowu zaczynasz?
- Dzisiaj organizujemy kolację - odezwał się znowu Diego. - Będą rodzice i jeśli masz ochotę, przyjdź. Ale wolę, żebyś nie zachowywał się tak, jak wczoraj.

Szatyn długo siedział w samochodzie, zanim zdecydował się wyjść. Myśl o wspólnej kolacji z Violettą, jego bratem i rodzicami, przerażała go. Nie zdecydowałby się w ogóle na nią iść, gdyby nie telefon od matki, która dosłownie błagała go o obecność.
Westchnął głośno, po czym wysiadł z samochodu. Doszedł do drzwi od mieszkania bruneta i zapukał. Już po chwili drzwi otworzyła mu Castillo.
- Witaj, dziewczyno mojego brata.
- Witaj, bracie mojego chłopaka.
Szatyn wszedł dalej i pochylił się, po czym szepnął jej do ucha:
- Musimy pogadać w cztery oczy.
- Nic nie muszę - odpowiedziała. Zamknęła drzwi wejściowe i wróciła do salonu.

~*~

I mamy dwójeczkę :) Coraz więcej możecie się dowiedzieć o przeszłości Vilu i Leona, ale zgaduję, że nadal niewystarczająco wiele :D Nie bójcie się - tak będzie jeszcze przez jakiś dłuższy czas :* Mam nadzieję, że się Wam podoba ;) Tak jak pisałam wcześniej - rozdziały będą krótsze niż kiedyś :)
Na blogu jest już nowy szablon, który jest zajebisty, wiem :D
Co do komentarzy - spodziewałam się mniejszej liczby :D Mam jednak nadzieję, że będzie ich coraz więcej, a nie mniej :>
Cóż, czekam na opinie i życzę miłych Mikołajek (dla mnie nie będą miłe, KOCHAM SZKOŁĘ W SOBOTĘ -.-) <3

Nicol :*