piątek, 11 września 2015

04. ~ "Naczony"



Czuję na plecach czyiś ciężar. Po chwili osoba – którą z całą pewnością jest Teddy – nachyla się do mojego ucha i szepcze:
– Wujku, ktoś dzwoni do drzwi.
Wiem, że ktoś dzwoni do drzwi. Tak się składa, że zostałem wywalony z własnej sypialni i noc spędziłem na kanapie. Zaledwie parę metrów od drzwi. Ponieważ jednak przez całą noc, co godzinę budziłem się, a potem ponownie zasypiałem, postanowiłem zignorować ten fakt.
Podnoszę głowę schowaną pod poduszkami i patrzę na nią.
Jest ubrana w różową pidżamę z białymi misiami, jej włosy są poczochrane i zapewne została obudzona przez kogoś, kto właśnie się dobija, a i tak na jej twarzy widnieje szeroki uśmiech. Czy to dziecko czasem płacze?
Każę jej się ubrać, po czym wstaję i otwieram drzwi. Diego. Pamiętacie, jak ostatnio walnąłem drzwiami w jego siostrę? Mógłbym to powtórzyć na nim czy by się obraził?
Postanawiam nie ryzykować i obrzucam go tylko zirytowanym spojrzeniem, po czym kieruję się do kuchni. On zamyka drzwi i idzie za mną.
– Nie zaproponuję ci kawy, bo ktoś postanowił mnie obudzić i mam siłę tylko na jedną – oznajmiam i wyciągam z szafki jeden kubek.
Brunet opiera się o wyspę kuchenną i patrzy na mnie z głupim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Ciekawe, czy gdybym mu wybił zęby, nadal byłby taki szczęśliwy.

– Dlaczego mieszka u ciebie jakaś pani? – pyta Teddy, pożerając swoje płatki.
Jeśli myślałyście, że miłość i wielbienie jakim darzy ją rodzina to wszystko, myliłyście się. Nawet moi znajomi szaleją na jej punkcie. Owinęła sobie ich wokół palca, a oni spełniają wszystkie jej zachcianki. Zresztą… ja też.
– Jest moją siostrą i chwilowo nie chce mieszkać u siebie – odpowiada, biorąc łyk kawy. Nie ja mu ją zrobiłem, dotrzymuje złożonego słowa. Tak się jednak składa, że zarówno on, jak i Federico, mają dziwny zwyczaj rozgaszczania się wszędzie, gdzie nie pójdą.
– Dlaczego nie chce mieszkać u siebie? Ma potwory w szafie?
Śmieję się pod nosem. Nie lubię, kiedy zadaje mi krępujące pytania, ale kiedy robi to innym… Z nią nie potrzebuję telewizora.
– Ona po prostu… chwilowo nie lubi pana, z którym musi mieszkać – odpowiada niepewnie. Dlaczego nie nagrywam tej rozmowy?
– Wujka Leona też nie lubi – oznajmia, po czym podnosi miskę i wypija z niej resztę mleka. Diego w tym czasie kieruje swój wzrok na mnie. Teddy, kocham cię, ale, błagam, zamknij się już. – Zrobił jej siniaka, a potem powiedział na nią suka.
– Teddy, nie wyrażaj się.
Brunet nadal na mnie patrzy i unosi brew. Wzruszam ramionami.
– Niechcący – mówię zgodnie z prawdą. To, że cieszyłem się z efektu, nie znaczy, że był on zamierzony. – Chciałem ją przeprosić, ale trzasnęła mi drzwiami przed nosem.
Wzdycha głośno, ale nic nie mówi. Wiecie, kiedy lubię Diego najbardziej? Wtedy, kiedy jest zmęczony po locie i mało gada. 
– Właściwie to, co jest nie tak z gościem, który jest zmuszony nazywać siebie jej narzeczonym? – pytam, a widząc jego spojrzenie dodaję: – Znaczy… ten no… Co jest z nim nie tak? W końcu unieszczęśliwia taką – głupią, wkurzającą, arogancką, niedojrzałą – wspaniałą kobietę, jaką jest twoja siostra.
Wiecie co jest wspaniałe? Pizza, szczeniaczki, samoloty, czekolada i Teddy, a także mnóstwo innych rzeczy. Nie, Violetta do nich nie należy. Wiecie jak nazywa się takich ludzi? Nieudany eksperyment Boga.
– Mówiłem ci – odpowiada. – Był jej miłością w liceum, a kiedy dorósł zmienił się. Violetta wmawia sobie, że nadal jest taki sam, dlatego za każdym razem, gdy nawala, ona mu wybacza. Teraz pewnie zrobi to samo.
Unoszę brwi. Kto by chciał jej wybaczenia? Właściwie to ja, przed tym jak trzy razy trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Narzeczonego też tak traktuje? Naprawdę współczuję temu gościowi.
– Nie lubisz gościa?
– Nie – mówi bez wahania. – Jeszcze parę lat temu nie był najgorszy, ale teraz owinął sobie Violę wokół palca. Zrezygnowała ze swojej pracy tylko po to, żeby on mógł pracować tutaj. Nie przeszkadza mi, że jest blisko, ale to, że zrezygnowała dla niego ze wszystkiego, a on odwdzięczył się jej kłótnią już w pierwszym tygodniu pobytu tutaj.
Nie dziwię mu się. Nie znam gościa, ale wzbudza moje współczucie. Pewnie jest gruby, ma siwe włosy, a w przyszłym roku umrze na zawał.
– Leon byłby lepszym naczonym – wtrąca się Teddy.
Zaczynam kaszleć. Czy ona naprawdę tak mnie nienawidzi? Teddy, kocham cię nad życie i zrobiłbym dla ciebie wszystko, a ty tak źle mi życzysz?
– Narzeczonym, Teddy – poprawia ją Diego, śmiejąc się przy tym.

Podaję Larze torbę Teddy i oznajmiam:
– Twoja córka mnie nienawidzi.
Klepie mnie po ramieniu i kieruje się do kuchni. Idę za nią. Siadam przy kuchennym stole i obserwuję jak robi kawę.
– Nie pocieszę cię, ale rodzice niedługo też cię znienawidzą – mówi, nie patrząc na mnie. – Kiedy ostatnim razem z nimi rozmawiałeś? Gdyby nie Teddy, nie wiedzieliby w ogóle, czy jeszcze żyjesz.
Wzdycham. Lara uwielbia naciskać na to spotkanie.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie mam z nimi kontaktu. W końcu przez około pięć lat zastępowali mi rodziców. Spotykali się z dyrektorką po każdej mojej bójce, utrzymywali mnie i poświęcali swój czas. I to właśnie jest powód.
Siedziałem im na głowie przez pięć lat i czuję, że teraz moim obowiązkiem jest danie im spokoju. Po wyprowadzce z ich domu, utrzymywaliśmy kontakt. Z czasem jednak, stopniowo go ograniczałem, aż w końcu całkowicie urwałem. Owszem, nie rozmawiałem z rodzicami Lary od prawie dwóch lat, a ona tyle samo czasu nie daje mi spokoju.
Łatwo jej mówić – ma rodziców, którzy kochają ją nad życie, i to nie dlatego, że muszą. 
Po śmierci moich, mogli mnie przygarnąć albo skazać na dorastanie w domu dziecka. Możecie mówić, co chcecie, ale ja do końca życia będę twierdził, że wybrali pierwszą opcję, bo czuli, że to ich obowiązek. Gdyby chcieli mieć drugie dziecko, po prostu postaraliby się o swoje własne.
Każdy z nas przechodzi swój okres dojrzewania inaczej – ja sprawiłem, że dziadkowie Teddy zapewne pragną zejść, zanim ona rozpocznie swój. Sprawiałem mnóstwo problemów i dałem Larze nieodpowiedni przykład. Wiem, że pora zniknąć z życia rodziców Lary i żadne jej słowa tego nie zmienią.
– Przestaniesz w końcu wałkować ten temat?
– A ty przestaniesz w końcu udawać, że ich nie znasz? Jesteś egoistą.
Gwałtownie wstaję i podchodzę bliżej.
– Ja jestem egoistą?! Robię to dla nich. Znikam im z oczu, daję święty spokój! Czego ty jeszcze chcesz?!
– Nie wiem, może, żeby moja córka nie pytała, dlaczego wujek Leon nie lubi jej dziadków?!
Już mam odpowiedzieć, gdy zauważam stojącą w progu Teddy. Po chwili Lara również ją dostrzega i uspokaja się. Brawo. Nagroda dla najgorszej mamy i wujka na świecie wędruje do…
– Z nami już też nie będziesz rozmawiał? – pyta.
Wzdycham głośno, po czym podchodzę i klękam przy niej, żeby ją przytulić. Teddy jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie – za nic jej nie zostawię.

– Nie mam humoru – oznajmiam. – Chcesz przyjść się bzyknąć?
Po drugiej stronie słuchawki słyszę głośne westchnienie.
– Cześć, Leon. U mnie dobrze, dzięki, że pytasz. Zawsze tak się martwisz o innych.
Serio? Sarkazm? Akurat dzisiaj?
– Nie dobijaj mnie. Wszyscy mnie nienawidzą, ty też musisz?
– Ty nienawidzisz wszystkich, więc nie spodziewaj się, że oni będą spędzali dni na robieniu laurek dla ciebie.
Opieram się o ścianę windy.
– Przyjdziesz?
Tak jak mówiłem – nigdy nie będę chodził z Fran. Co nie oznacza, że jest dla mnie tylko chodzącą waginą. Prawda jest taka, że pełni rolę mojej przyjaciółki i jest dla mnie równie ważna jak Teddy i Lara.
No i, mimo wszystko, lepiej zna się na dzieciach. Będzie wiedziała, jak mam wytłumaczyć blondynce, że jej nie zostawię.
– Dlaczego zawsze muszę być na każde twoje skinienie? Kiedy ja nie mam humoru, ty dziwnym trafem zawsze jesteś pośród chmur.
– Fran… – mówię błagalnym tonem.
Możecie myśleć sobie o naszej relacji, co tylko chcecie, ale naprawdę zależy mi na Francesce. Gdyby nie to, jaki mam stosunek do związków, marzyłbym o tym, aby się z nią spotykać. Jest ładna, szczera, potrafi wysłuchać i doradzić.
Kobiety takie jak Violetta powinny brać z niej przykład.
– Będę za czterdzieści minut – mówi zirytowanym tonem i się rozłącza.
Uśmiecham się. Wygrałem. Nie, żeby była to jakaś nowość. Zawsze wygrywam. Fran udaje nieprzystępną i wiecznie niezadowoloną, ale tak naprawdę, nawet gdybym nie błagał, w ciągu godziny pojawiłaby się pod moimi drzwiami.
Drzwi windy się rozsuwają, a moim oczom ukazuje się wkurzony facet, stojący przed mieszkaniem Diego. Chce mi się śmiać. Zdenerwowani ludzie wyglądają tak śmiesznie.
Już chcę go olać i opuścić windę, po czym wrócić do swojego mieszkania, kiedy dostrzegam w progu płaczącą Violettę.
Smutni ludzie nie są tacy śmieszni.
Kobieta próbuje zamknąć drzwi, ale ten w ostatniej chwili je przytrzymuje i, zaciskając dłoń na jej nadgarstku, próbuje wyciągnąć ją z mieszkania.
– Jeśli wydaje ci się, że możesz mnie tak traktować, mylisz się.
Chciałbym to zignorować. Naprawdę – nie lubię jej. Ale… nie mogę. Owszem, pociesza mnie wizja jej leżącej na środku ulicy z powyginanymi kończynami, ale to miałby jej zrobić nieznajomy, który tak naprawdę wcale tego nie chciał. Widok jej własnego narzeczonego traktującego ją brutalnie nie jest taki fajny.
Wychodzę więc i wtrącam się.
– Zostaw ją.
Szczerze? Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. To było kiczowate, ale nie wpadłem na nic innego, a tak jakby nie chciałbym oglądać, jak wyciąga ją stąd siłą.
Już chcę coś dodać, kiedy oboje obrzucają mnie tylko przelotnym spojrzeniem. Mężczyzna rzuca tylko:
– Masz tydzień na spakowanie swoich rzeczy i powrót. – I znika za zasuwającymi się drzwiami windy. Naprawdę? Tylko tyle?
Jako ciekawostkę muszę wam powiedzieć, że wcale nie posiada siwych włosów i brzuszka. Zaskoczone? Bo ja tak.
Niepewnie podchodzę do szatynki i pytam:
– Wszystko okej?
Ona tylko patrzy na mnie napuchniętymi oczami i delikatnie kiwa głową.
– J-j-ja… dziękuję.
I wtedy robi coś innego niż trzaśnięcie mi drzwiami – przytula się do mnie.
Wiecie co jest jeszcze dziwniejsze? Odwzajemniam jej uścisk. Nie, nadal jej nie lubię. Ale… powinien to zrobić? A nawet jeśli nie to… Prawda jest taka, że nie wiem, dlaczego to robię, ale powinnyście się cieszyć – przecież dziewczyny lubią takie sceny.
Spokojnie, nie zostaniemy przyjaciółmi. Za kilka minut znowu nie będę jej lubić, a ona najpóźniej jutro na mnie nakrzyczy. Ale w tej chwili… W tej chwili ją przytulam, a ona moczy mi koszulkę swoimi łzami. I wiecie jak się z tym czuję? Zadziwiająco dobrze.

~*~

Na wstępnie podkreślam, że jeszcze potrafię mówić po polsku, więc błąd w tytule jest celowy. Specjalnie dałam cudzysłów, ale i tak to napiszę ;).
Wow, dałam radę. Znaczy... nie, żebym miała jakiś problem, tylko... przez cały tydzień miałam taką wenę, ochotę i wgl (oczywiście nie miałam możliwości pisania :")), a dzisiaj, kiedy usiadłam przy kompie, stwierdziłam, że nie chce mi się tego pisać :").
Ten rozdział jest w sumie o niczym (jak każdy inny), ale początek fajnie mi się pisało i nie będę hejtować samej siebie, więc ten... Zauważyliście, że chyba w każdym rozdziale jest mowa o windzie? Nie pytajcie, dlaczego, bo sama nie wiem. Po prostu, jak w mojej głowie pojawia się jakiś pomysł, to jest on z udziałem windy. Windy takie fascynujące, że Nicol nie może przestać o nich myśleć :").
Jeśli chodzi o sprawy dot. bloga. 
Po pierwsze: od dzisiaj komentarze nie na temat rozdziału (tj. że całe nie na temat, a nie kom z  krótkim fragmentem, który nie jest o rozdziale) będą traktowane tak samo, jak reklamy. No a jeśli chodzi o zajmowanie – jeśli po równym tygodniu (siedmiu dniach ;o), nikt nie wróci, potraktuję komentarz tak samo.
Po drugie: TAK, INSPIROWAŁAM SIĘ KSIĄŻKĄ UGLY LOVE. Przeszkadza Wam to czy coś? XD Bo Ci, którzy czytali, wiedzą, że jedyne co ściągnęłam, to zawód Leona i to, że Fiolka jest siostrą jego kumpla. Ci którzy nie czytali... niech się nie wypowiadają, ok? XD
Książka mi się spodobała, więc wykorzystałam ją, póki nie jest wydana w języku polskim. I od razu mówię, że ją sobie zaklepuję. Tak jak film Narzeczony mimo woli. Nie obchodzi mnie, że tak nie można XD. Ci którzy mają choć trochę szacunku do mnie, wezmą sobie to do serca.
Pora na część, która nikogo nie zainteresuje, ale która się tu pojawia, bo mam taką ochotę XDDD.
Ten tydzień był... wow XDDD. Jeju, zaczynam gadać po szwedzku XDDDDDDDD. Znaczy, nie mówię zdaniami (poza pytaniami typu: Jak masz na imię?), ale jeśli zapytacie mnie o datę, porę roku czy jakieś słówka, to będę w stanie odpowiedzieć XDDD.
Zaczynam się też komunikować z moją klasą, która swoja drogą jest beznadziejna. Jest wśród nich jedna osoba, którą lubię, 2 osoby, które mi nie przeszkadzają, a reszta to durni ludzie, którym każę się odwalić, ale i tak mnie zaczepiają. 
Ale! Miałam dzisiaj lekcję z moim polskim nauczycielem ;D. W końcu nauczyciel, którego zrozumiałam! <3333333
*Dla zainteresowanych*
W klasie przygotowawczej, każdy ma nauczyciela, który mówi w jego języku. Ktoś taki spędza z uczniem dwie godziny tygodniowo i stara się pomóc w nauce szwedzkiego (tj. przegląda ćwiczenia, tłumaczy itd.).
Nicol już się zamyka. Po prostu dawno nie było długich notek, ok? XD
Jeśli istnieje osoba, która to wszystko przeczytała, niech poleci mi jakiś serial XDD. Tylko nie TVD, TO, PLL, Plotkarę albo Glee, bo to oglądałam/zaczęłam oglądać, ale okazało się beznadziejne.
Tyle ;p.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie ;*
Hej då!
(Nicol chciała być oryginalna, więc zaszpaniła słidiszem, którego nie zna ;p)

Quinn ;*

piątek, 4 września 2015

03. ~ Suka



Wchodzę do windy z Teddy, siedzącą mi na barana. Drzwi już się zamykają, kiedy w ostatniej chwili pojawia się w nich Violetta. Kiedy mnie zauważa, cofa się i chce wyjść, ale jest już za późno – winda rusza. De ja vu.
Pytacie, co się stało po jej bliskim spotkaniu z moimi drzwiami? Wstała, odrzucając moją pomoc, i nawrzeszczała na mnie, po czym zniknęła w mieszkaniu Diego. Zaczynam myśleć, że pora się przyzwyczaić. 
– Nie masz lepszych zajęć od jeżdżenia tą windą? – pytam, kiedy opiera się o przeciwległą ścianę.
– Tak się składa, że pewien idiota nie umie otwierać drzwi, nie robiąc przy tym nikomu krzywdy, więc musiałam iść do apteki po pieprzoną maść na siniaki – oznajmia, a ja dopiero teraz zauważam siny ślad pod jej okiem.
Czy mam wyrzuty sumienia? Babcia Teddy zawsze powtarzała, że zło i dobro do nas wraca. Za co mam więc przepraszać? Sorry, że jesteś zła i los postanowił cię ukarać? Przecież to nie moja wina.
– To było niechcący.
– Twoi rodzice zrobili cię niechcący.
– Mama mówi, że rodzice Leona są aniołami – odzywa się Teddy, po czym zaczyna się bawić moimi włosami.
Szatynka błądzi wzrokiem między mną a dziewczynką. Przykro mi, dzieci są jak psy – wyczuwają złych ludzi, dlatego nie licz na jej względy.
– To twoja córka? – Marszczy brwi. – Bo nie chciałabym, żeby widziała twoją śmierć.
Zanim zdążę odpowiedzieć, Teddy ponownie się wtrąca:
– Mamusia mówiła, że wredni ludzie żyją dłużej, dlatego wujek przeżyje ją, jej rodziców i może nawet mnie – mówi, a kobieta bacznie ją obserwuje. – Mówiła też, że na pogrzeb wujka nikt nie przyjdzie, bo jest chamskim dupkiem i zdąży stracić wszystkich przyjaciół do tego czasu. A potem pójdzie do piekła, więc go nie spotkam, bo ja będę księżniczką w niebie. Ale nie martw się, wujku, pozdrowię twoją mamusię i tatusia.
Pamiętacie, jak mówiłem o tym, że Teddy nie ma wad? Ma jedną – uwielbia gadać. Dużo i nie na temat. Jeśli chcecie powierzyć komuś jakiś sekret, nie idźcie z nim do blondynki, bo po jakiś dwóch dniach wszyscy sąsiedzi i znajomi będą o nim wiedzieć.
Ma to jednak swoje dobre strony.
Za każdym razem, gdy jestem z nią sam na sam, rozmawiamy. To długa rozmowa, podczas której dowiaduję się wszystkiego. Co mówiła Lara, jej koleżanka, z którą spałem i dziadkowie Teddy. To tak jakbym miał tam podsłuch. Nagrywanie włącza się, kiedy pada słowo Leon.
– Mówił ci ktoś, że jesteś bardzo mądrą dziewczynką? – pyta ją Castillo, na co ona się uśmiecha. Teddy, masz ją uderzyć, a nie uśmiechać się do niej – nie lubimy jej. – Teraz już wiem, że nie jest twoim potomkiem – ponownie zwraca się do mnie.
Mrużę oczy. Jeśli kiedykolwiek zostanie prezydentem, będzie to tylko i wyłącznie moja zasługa.
– Leon też jest mądry – broni mnie. – Jak już zostanę księżniczką i będę brała ślub, to on zaprowadzi mnie do księcia w kościółku. 
Nagle się rozbudzam. 
– Jakiego księcia, Teddy? Czy ty się czasem nie zagalopowałaś? – pytam surowym tonem.
Kocham Teddy nad życie i zapewniam was, że dopóki żyję, żaden koleś się do niej nie zbliży. Byłem, jestem i będę jedynym mężczyzną w jej życiu. 
Lara zaszła w ciążę jak była nastolatką. Ojcem był ten jedyny, który przez osiem miesięcy zapewniał ją, że będą żyli długo i szczęśliwie, a potem ulotnił się niedługo przed porodem. Kolejny dowód na to, że faceci są dupkami i nikt tego nie zmieni – nawet Teddy.
– Kiedyś znajdę sobie księcia, ale na razie musi mi wystarczyć Toby.
– Toby nie jest chłopakiem dla ciebie, a o tym całym księciu pogadamy później – mówię stanowczo. Dzisiaj czeka nas dłuższa rozmowa.
Castillo uśmiecha się w momencie, w którym winda staje.
– Mam nadzieję, że twój książę nie będzie takim dupkiem, jak wujek Leon.
Wychodzi, ale zanim zdąży dojść do mieszkania krzyczę:
– Bo lepiej być suką?!
W momencie, w którym zwalnia, uświadamiam sobie, że przesadziłem, ale zanim przepraszam, ona ponownie przyspiesza i znika w mieszkaniu.
– Wujku, suka to brzydkie słowo? – szepcze mi do ucha Teddy.
Wyciągam z kieszeni pięć dolarów i podaję jej pieniądze. Każdy, kto przy niej przeklnie, musi jej płacić. W rzeczywistości każdy z jej otoczenia, zarabia właśnie na nią. A nie mówiłem? To ona nami rządzi.

– Powtórz.
Wzdycha głośno i przewraca oczami, ale mówi:
– Nie będę otwierać nikomu drzwi, a jak ktoś wejdzie, schowam się za kanapą i poczekam, aż pójdzie do sypialni. Potem pobiegnę do pani z naprzeciwka. 
Kiwam głową.
– I co jeszcze?
– Będę tylko siedziała i bawiła się misiem. Nie dotknę ognia i ostrych noży.
– Grzeczna dziewczynka.
Wstaję i podchodzę do drzwi.
– Wrócę za dwie minuty.
Jestem nadopiekuńczy? Może trochę. Ale mam swoje powody.
Po pierwsze – jeśli Teddy coś się stanie, Lara mnie zabije. I to nie będzie szybka i bezbolesna śmierć. Znam moją kuzynkę bardzo dobrze i wiem, że chciałaby czerpać radość z zabójstwa. Najpierw by mnie związała i poddała przeróżnym torturom przy użyciu ognia, ostrych przedmiotów, a nawet słów. Potem powoli by mnie zabijała, rozkoszując się każdą chwilą.
Po drugie – kocham Teddy najbardziej na świecie. W jej życiu było, jak dotąd dwóch facetów – ojciec Lary i ja. Blondynka kocha dziadka i zawsze może na niego liczyć, ale to ja jestem tym, który zastępuje jej ojca. Ja uczę ją, jacy są faceci, ja pobiję każdego gościa, który ją skrzywdzi, ja pomogę jej ukrywać różne sprawy przed mamą i to na moim pogrzebie będzie wygłaszała wzruszającą przemowę o tym, jakim to byłem świetnym zastępcą ojca.
Staję przed drzwiami mieszkania Diego i niepewnie pukam.
Wiem, że przegiąłem. Widzicie? Wcale nie jestem taki zły, za jakiego mnie uważacie.
Przeprosiłbym ją zaraz po całym zajściu, ale wolałem najpierw zabrać Teddy do domu, a potem pogadać z Castillo w cztery oczy.
Kiedy otwiera drzwi, zauważam, że płakała.
Tylko nie to. Przyłapując kogoś na płaczu, czuję się, jakbym wszedł temu komuś do sypialni w nieodpowiednim czasie.
A jeśli to przeze mnie… Cóż, uniknę śmierci z ręki Lary, bo Diego ją wyprzedzi.
Chrząkam.
– C-coś się stało?
– Czego chcesz? – odzywa się, ignorując moje pytanie.
– J-ja… przesadziłem z tą suką. Przepraszam.
I zgadnijcie, co dzieje się dalej. Trzaska drzwiami. Tuż przed moją twarzą. Znowu. Czy jest tu gdzieś ukryta kamera?
Tym razem przynajmniej nie wydałem kasy na kwiaty. Sorry, Ingrid, nie dziś.

– Leon?
– Hmm? – pytam, ziewając.
– Będziesz miał kiedyś dziewczynę?
Czasem, kiedy zadaje mi takie pytania, zastanawiam się czy to Lara jej o mnie tyle mówi, czy po prostu sama jest w stanie to zauważyć.
Leżę z nią na łóżku i czekam aż zaśnie, ale godzina dwudziesta druga, to godzina, w której Teddy postanawia pozadawać mnóstwo pytań, na które wolałbym odpowiadać obudzony. 
– Nie potrzebuję dziewczyny – oznajmiam zgodnie z prawdą.
Kobieta nie jest mi potrzebna do niczego. Nie chcę potomstwa, sam potrafię posprzątać swoje mieszkanie, a jeśli chcę iść do kina, biorę ze sobą Teddy albo idę sam. Ponad to mój zawód nie sprzyja założeniu rodziny, co spowodowałoby w przyszłości wiele konfliktów. Zacząłbym pić, więcej bym się stresował i umarłbym. 
No i nie istnieje coś takiego jak miłość.
Oczywiście nie mam na myśli miłości rodziców do dziecka. Chodzi o uczucie między zupełnie niespokrewnionymi ze sobą osobami.
– Więc będziesz całe życie sam?
– Nie będę sam, przecież mam ciebie – oznajmiam, uśmiechając się do niej. Teddy to jedyna osoba na całym pieprzonym świecie, której potrzebuję. – Tak jak twoja mama.
– Mama ostatnio spotkała się z jakimś panem. On będzie moim tatą?
– Nie – odpowiadam bez zawahania.
Lara już od wielu lat spotyka się z wieloma facetami. Nie dlatego, że się zakochuje czy tak trudno jest jej być samotną matką. To Teddy jest powodem.
Moja kuzynka wmawia sobie, że blondynka potrzebuje pełnej rodziny. Myśli, że kiedy znajdzie jej ojca, jej córka będzie najszczęśliwsza na świecie i zapewni jej w ten sposób przyszłość. Ale i ja, i wy wiecie, że nieprawda. Spróbujcie to wytłumaczyć Larze.
– To ja pełnię funkcję twojego ojca – mówię. – Jeśli twoja mama kogoś sobie znajdzie, będzie on mógł mnie od czasu do czasu zastępować, ale nigdy nikomu cię nie oddam.
Jej usta rozciągają się w szerokim uśmiechu.
– Jesteś dla mnie takim tatusiem, jak mój dziadek był dla ciebie? – pyta po chwili. Tak, ona zdecydowanie za dużo zauważa.
Kiwam niepewnie głową.
– A co się stało z twoimi prawdziwymi rodzicami? Też cię zostawili?
Wzdycham głośno. Teddy, nie mogłabyś już zasnąć?
– Można tak powiedzieć – odpowiadam po dłuższej chwili. – Moi rodzice po prostu… nie bardzo mieli wybór. Twój tata jest durnym idiotą, więc nie ma sensu o nim myśleć. Idź już spać.
Zamyka oczy i przytula swojego misia, ale po chwili znowu się odzywa:
– Leon?
– Hmm?
– Przypomnisz mi jutro, że wisisz mi dziesięć dolarów?
Wzdycham. Byłaby wspaniałą bizneswoman. Jako księżniczka się zmarnuje.

~*~

Nicol tak szybko tutaj ^-^. Nie przyzwyczajajcie się ;p. Następny rozdział pojawi się dużo później niż ten ;D.
Nicol rozpoczęła sql i powiem Wam, że jak tak wyglądają pierwsze dni w każdej nowej sql, to ja mg co tydzień si,ę przeprowadzać. Poznałam dzisiaj trzy Polki, podczas gdy moja klasa pisała test, ja siedziałam w pokoju nauczycielskim z Cynthią (mówię do nauczycieli po imieniu ;o), która pochodzi z USA *o*. Wiem, że podnieta niczym, ale pierwszy raz w życiu rozmawiałam po angielsku z prawdziwą Amerykanką, dajcie się nacieszyć ;p.
I stołówka. Nie miałam lunch'u w sql w Polsce, ale z tego co wiem wygląda to inaczej. Tutaj był szwedzki stół, mogłam jeść ile chciałam, co chciałam i kiedy chciałam <3. Kocham ten kraj XDDD.
Przepraszam, że notka bez sensu i nikogo pewnie nie interesuje, ale ten no... Nie miałam innego pomysłu na notkę, a notki i Nicol muszą być długie - to już tradycja ;p.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał.
Wiem, że mało Leonetty, ale póki co jeszcze wprowadzam poszczególne postacie i chcę, żebyście najpierw dowiedzieli się czegoś o nich ;D.
Czekam na Wasze opinie ;))

Do następnego ;*

Quinn ;p

środa, 2 września 2015

02. ~ Łamaga



– Słyszałem, że miałeś bliskie spotkanie z siostrą Diego – oznajmia Federico, biorąc łyk swojej wody.
Przewracam oczami.
W swoim życiu spotkałem wiele osób. Wiele ludzi nie polubiłem – ta kobieta do nich należy. Widziałem ją zaledwie dwa razy, a już wiem, że nie chcę tego powtarzać. Żałuję tylko, że nie widziała, jak Ingrid wychodziła z pracy szczęśliwa, trzymając w dłoni piękny bukiet kwiatów.
Od naszego spotkania minął tydzień i, szczerze mówiąc, nie wiem, co teraz się z nią dzieje. Mam nadzieję, że wpadła pod samochód, a Diego spóźnia się teraz, bo jest na jej pogrzebie. 
Nie mówcie, że jestem chamski. Wyobraźcie sobie, że jakiś facet zamyka Wam drzwi pod nosem, podczas gdy wy tylko chciałyście go przeprosić. Nie wyobrażałybyście sobie jego osoby na środku ulicy, z powyginanymi kończynami? Polecam, bardzo pomaga z stresem. 
– Jest beznadziejna.
Krztusi się.
– Żartujesz? Jest taką laską, że zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno jest spokrewniona z Diego.
Patrzę na niego. Wiem, że Fede byłby zdolny przelecieć martwą świnię, ale siostra Diego? Naprawdę? Dlaczego zadaję się z takimi idiotami?
– Ona? Laska? – pytam niedowierzająco. – Diego ma kilka sióstr?
– Nie – oznajmia brunet, siadając przy naszym stoliku. – Na szczęście. 
Obserwuję go. Cholera. Ma białą koszulkę. Z pogrzebu nici. Może innym razem. Póki co ta istota, która śmie nazywać się kobietą, nadal musi zabierać nam powietrze. Ten dzień zapowiada się do dupy.
– Nie wiem, co ci się w niej podoba – mówię, wpatrując się w szklankę. – Jest chamska, arogancka i nie umie wybierać bielizny.
Brunet wzdycha głośno.
– Czy naprawdę musisz ciągle drążyć temat bielizny mojej siostry?
Owszem. Każda laska powinna umieć wybrać odpowiedni stanik i majtki – to ważniejsze niż umiejętność gotowania lub sprzątania. Jestem facetem, który nie zamierza się wiązać, dlatego jedyną rzeczą ważniejszą dla mnie od bielizny, jest to, co znajduje się pod nią.
Do naszego stolika podchodzi Francesca i kładzie nasze śniadania na stoliku. Nagle mnie olśniewa, więc uderzam dłonią w stół, zwracając na siebie uwagę wszystkich przy stole.
– Ty – oznajmiam, patrząc na Włoszkę. – Nie chciałabyś zabrać siostry Diego na zakupy? Ma braki w wybieraniu niebabcinej bielizny, a ty masz zajebistą.
Cauviglia unosi brew, podczas gdy Federico i Diego krzywią się.
– Moglibyście chociaż udawać, że się nie pieprzycie? – pyta Włoch, a brunet dodaje:
– Leon, jestem zachwycony tym, jak wiele wiesz o garderobie Fran. Myślałem, że widujecie się bez ubrań.
Zanim zapytacie – nie, nie jestem z Fran i nigdy nie będę, więc nie róbcie sobie nadziei. Po prostu od czasu do czasu, gdy nie ma nikogo innego pod ręką, śpimy ze sobą. Żadne z nas nie oczekuje niczego więcej – dobry seks w zupełności nam wystarcza. 
Federico i Diego to przeszkadza, bo naszą czwórkę łączy długoletnia przyjaźń, a oni są za głupi, żeby ogarnąć, że nic się nie zmieniło. Czasem zachowują się, jakbyśmy wzięli potajemny ślub. A tak nigdy się nie stanie – Fran jest fajną kumpelą do łóżka, ale nie kocham jej i zapewniam was, że nigdy nie pokocham.
– Nie masz innych koleżanek? – pyta, wzdychając. – Swoją drogą, co cię obchodzi bielizna siostry Diego?
Wzruszam ramionami. Właściwie to ma rację. Nie obchodzi mnie bielizna jakiejś laski. Jeśli jej narzeczonemu – który swoją drogą musi mieć ze sobą poważne problemy – to nie przeszkadza, to czemu ja miałbym się tym przejmować?
Włoszka odchodzi, podczas gdy Federico kontynuuje temat szatynki. Co to, Dzień Dobijania Leona?
– O co chodzi z tym jej narzeczonym? Czemu mieszka u ciebie? – pyta Włoch.
Brunet wzrusza ramionami.
– Jej narzeczony to zwykły dupek i maminsynek, ale jako nastolatka, wmówiła sobie, że to ten jedyny i teraz żyje w tym przekonaniu.
Wybucham śmiechem. Ten jedyny. Violetto Castillo, a już myślałem, że nie możesz bardziej stracić w moich oczach.
Ten jedyny to głupota. Nie wmawiajcie sobie, że kiedyś spotkacie własnego Romeo, bo nie ma sensu. Prawda jest taka – mówię to w imieniu wszystkich mężczyzn – że jesteśmy dupkami. Możecie sobie wmawiać, że wasz facet nigdy by was nie skrzywdził, ale poczekajcie aż będziecie stare i pomarszczone. Myślicie, że nadal będzie pożądać tylko was? Łudźcie się dalej. 
Faceci dzielą się na dwie grupy. Tych, którzy są idiotami, więc się wiążą i po kilku latach zaczynają sypiać z kimś, kto nie jest ich żoną. Wtedy uświadamiają sobie, jakie to zajebiste i przez resztę swojego marnego życia żałują, żę tak szybko zrezygnowali z jednorazowych przygód. Że w ogóle z nich zrezygnowali.
Druga grupa to ci szczęśliwcy, których Bóg obdarował mózgiem większych rozmiarów. Od urodzenia wiedzą to, co właśnie wam uświadomiłem i nie pakują się do więzienia o nazwie Związek.
Domyśliłyście się oczywiście, do której grupy należę ja.

Winda to wspaniała rzecz. Pozwala wam uniknąć wspinaczki po schodach, dzięki czemu mniej się pocicie, krócej śpicie i wszędzie jesteście szybciej.
Winda jednak – jak chyba wszystko – ma swoje minusy. Między innymi jest to wzrastający procent ludzi z nadwagą. Ta wada, która mnie interesuje to to, że jest taka mała. Ile razy musiałyście ściskać się z zupełnie obcymi ludźmi? Czasem pozostaje się modlić, że pozostali osobnicy użyli dzisiaj całej zawartości swojego antyperspirantu.
Pytacie, czy to jest właśnie mój problem? Śmierdzący ludzie w windzie? Nie.
Poza mną stoi tutaj tylko jedna osoba i właściwie… pachnie całkiem nieźle. Szatynka ubrana w błękitną sukienkę z rękawami długości ¾. Właściwie to z daleka wyglądała całkiem seksownie. Kiedy jednak wszedłem do środka i miałem okazję się jej przyjrzeć, okazało się, że jest to jedyna w swoim rodzaju siostra Diego.
Nadzwyczaj pechowego dnia ciąg dalszy.
Po moim wejściu, podniosła na chwilę wzrok, ale gdy już uświadomiła sobie, że to ja, skrzywiła się, po czym zajęła swoim telefonem. Pff…
– Więc… – odzywam się. – Często kłócisz się z narzeczonym?
Ponownie podnosi wzrok i gromi mnie wzrokiem. Tak, wszyscy w tym budynku wiedzą już, że masz beznadziejnego narzeczonego.
– Często włamujesz się ludziom do mieszkań?
– Drzwi były otwarte!
Powinna się cieszyć, że to ja wszedłem. Gdyby nie to, przez całą noc narażona byłaby na włamywaczy albo zboczeńców, którzy w każdej chwili mogliby wejść do mieszkania i zrobić jej krzywdę. Jezu, dlaczego ja tam wszedłem?
– I nie zdziwił cię fakt, że są otwarte, skoro nie było cię w domu?!
– Zawsze są otwarte!
Pamiętajcie, klucze.
Jeśli kiedyś wprowadzą drzwi na hasło, PIN czy coś czego nie muszę nosić wszędzie ze sobą, z chęcią skorzystam. Ale na tę chwilę dobrze mi się żyje przy otwartych drzwiach. Może to i niebezpieczne – moja praca wymaga częstych wyjazdów, które czasem potrafią trwać ponad tydzień, ale jeszcze nigdy nikt mnie nie okradł.
A nawet jeśli – włamywacz nie znalazłby tam pamiątek, które można zniszczyć albo biżuterii po babci odpowiedniej do opchnięcia na ebay'u. Nie posiadam też telewizora i jakiś zbyt drogich sprzętów, więc co najwyżej włamywacz zrobi mi bałagan. O nie.
– Co z tobą nie tak?!
– Ze mną? Powiedz to swojej kompletnie nieseksownej bieliźnie!
Łatwo rozpoznać, kiedy przekroczy się granicę w rozmowie z laską. Jak? 
W tej chwili szatynka zaciska dłonie w pięści – żeby zaraz się na mnie nie rzucić i mnie czasem nie udusić, momentalnie się zamyka – wykorzystuje tę krótką chwilę milczenia na policzenie do dziesięciu i zastanowienie się nad tym, jaki wyrok by jej groził, a w jej oczach pojawia się chęć mordu.
Na szczęście właśnie w chwili, w której postanawia pieprzyć prawo, drzwi windy się otwierają, a ja wychodzę i zamykam się w swoim mieszkaniu.

Już mam wykonać telefon do Fran, kiedy w mieszkaniu rozlega się dzwonek, a na wyświetlaczu pojawia się imię Lary.
Wiem, że czegoś ode mnie chce. Zapewne każdy z nas ma w telefonie kontakt, który nigdy nie dzwoni po to, żeby zapytać, co u nas. Zdarzają się przypadki, które udają, że ich to interesuje, ale już po chwili ujawniają, czego od nas chcą. Jeśli mamy szczęście, na wyświetlaczu rzadko pojawia się imię tej osoby.
Ja go nie mam.
Mam ochotę nacisnąć czerwoną słuchawkę, ale wiem, że to nic nie da – próbowałem już wiele razy. Zawsze dzwoni aż odbiorę albo przychodzi do mieszkania. 
Wzdycham głośno i odbieram, po czym przykładam telefon do ucha.
– Czego?
– Kiedy wyjeżdżasz?
Musi się spieszyć. Zawsze udaje, że dzwoni po to, żeby posłuchać, co u mnie. 
– W przyszłym tygodniu – odpowiadam podejrzliwie.
– Leon, mam do ciebie wielką prośbę!
Jasne, że ma. 
– Rodzice mieli wypadek samochodowy – mówi szybko. – Nie stało się nic poważnego, ale muszę tam jechać i się nimi zaopiekować. Nie chcę wozić Teddy po szpitalach. Proszę, weź ją do siebie na te kilka dni.
Gdyby poprosiła o to, żebym zaopiekował się jakimkolwiek innym dzieckiem, odmówiłbym. Ale tutaj chodzi o Teddy. Jedynego członka tej rodziny, który nie ma żadnych wad. Ponad to jest najmądrzejsza, najsłodsza i w rzeczywistości to ona rządzi nami wszystkimi. Wspominałem, że ma sześć lat?
– Kiedy po nią przyjechać?
– Właściwie to teraz. Spieszyłam się i zostawiłam ją samą w domu.
Wzdycham głośno i pospiesznie ubieram kurtkę.
– Zwariowałaś?! Jeśli kiedyś opieka społeczna ci ja zabierze, zaadoptuję ją i wywalczę zakaz zbliżania się.
Otwieram gwałtownie drzwi i czuję, że ktoś był po drugiej stronie. Cholera, teraz będę musiał awanturować się z jakąś łamagą.
Wychodzę na korytarz i zamykam drzwi. Na podłodze przede mną leży siostra Diego, która łapie się za głowę. Kurwa.

~*~

Dobra. Nie wytrzymałam, ok? XD Chciałam Was jeszcze przetrzymać, ale tak bardzo chciałam Wam pokazać swoje wypociny, że dodaję teraz ;p. Albo umiliłam Wam pierwszy dzień szkoły, albo sprawiłam, że stał się jeszcze gorszy ^-^.
Powiem Wam, że to opowiadanie coraz bardziej zaczyna mi się podobać XDD. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;p. A jak nie... to będę b. rozczarowana swoją osobą XD.
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i ten rozdział nie jest dużo gorszy od poprzedniego :). Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów - powoli wszystkich wprowadzam. W zakładce Bohaterowie są wszyscy, których na razie mam w planach :>.
Cóż, mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i nie sprawił, że to opowiadanie stało się gorsze, niż się Wam wydawało ;p.
Czekam na Wasze opinie ;>

Do następnego ;))

Quinn ;**