niedziela, 26 czerwca 2016

16.~ "Znowu to zrobiłem"


Po wejściu do mieszkania Diego, krzyczę:
– Diego, wisisz mi przysługę!
Następnie, trzymając Teddy za rękę, kieruję się w głąb jego mieszkania. Przechodzę do kuchni i gwałtownie staję, kiedy dostrzegam Violettę, siedzącą przy stole. Ona również zamiera i niedyskretnie mi się przygląda.
Wspominałem, że mam na sobie mundur?
– Co ty tu robisz? – pytam, a Teddy wyrywa rękę z mojego uścisku i podbiega do szatynki, po czym ją przytula.
– Ja? W mieszkaniu mojego brata? – odpowiada, oddając uścisk blondynki. – Nie mam pojęcia.
– Sarkazm, robisz postępy.
Nagle przypominam sobie słowa Fran.
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
– Gdzie Diego? – zadaję pytanie, chcąc się stąd jak najszybciej ulotnić.
Może i nie powinienem słuchać Francesci, biorąc pod uwagę to jak wcześniej dzięki niej wyszedłem, ale do tej pory mnie nie zawodziła. Poza tym dam jej naprawić jej własny błąd.
Po tym, jak przespałem się z Violettą, wcale nie jest lepiej. Jest gorzej – o wiele. Wierzycie w to, że moja poduszka nią pachnie? Ale nie w tym problem. Najgorsze jest to, że nie mogę się zmusić do jej wyprania. Tak, jakby pozbywając się tego zapachu, pozbywał czegoś więcej.
Jestem chory.
– Wyszedł na chwilę do sklepu. Powiedział, że zaraz wróci.
– Cholera.
Teddy, która usiadła na krześle obok Castillo, wyciąga bez słowa rękę. Wzdycham głośno i sięgam do kieszeni po portfel. Wyciągam z niego pięć dolców i podaję jej. Z uśmiechem wkłada banknot do kieszeni różowych dżinsów, a Violetta bez słowa przygląda się temu.
– Coś się stało?
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
– Zaraz mam lot. Nie mam czasu, żeby odwieźć Teddy do jej dziadków, a Larę zatrzymali w pracy. Z kolei tego gnojka, z którym spotyka się Lara, nie wpuszczę do swojego mieszkania. Że już o wsadzeniu Teddy do jego auta nie wspomnę.
Blondynka ponownie wyciąga rękę, a ja bez słowa daję jej kolejny banknot.
– Chodzi ci o Ben'a? – upewnia się Violetta.
Krzywię się.
– Dlaczego pamiętasz jego imię? Zapomnij o nim.
Marszczy brwi, ale zmienia temat.
– Jeśli chcesz to... mogę jej przypilnować, dopóki Diego nie wróci.
Kobieta, z którą się przespałem albo Pajac. Mógłbym ją ewentualnie zostawić samą w swoim mieszkaniu, ale wtedy wyżarłaby mi całą czekoladę. Chyba wszyscy znamy odpowiedź.
– Dzięki.
W odpowiedzi lekko się uśmiecha, ale nie mam problemu z zauważeniem tego, że to wymusiła.
– Teddy, idź do mojego mieszkania i przynieś swój plecak.
Blondynka bez słowa wstaje i wychodzi, a ja siadam naprzeciwko Castillo.
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
– Co jest?
Podnosi na mnie wzrok i przygryza wargę. Wiem, że właśnie w tej chwili zastanawia, czy mi o czymś powiedzieć, ale w końcu to robi.
– Kiedy mnie od siebie odwoziłeś... całą drogę wymyśliłam kłamstwo, które sprzedam Colton'owi. Co prawda nie dzwonił do mnie, ale byłam pewna, że po moim powrocie, będzie się domagał wyjaśnień, gdzie spędziłam całą noc. Weszłam do mieszkania, ale jego tam nie było. Wrócił po jakiejś godzinie i powiedział, że wrócił wczoraj bardzo późno, a rano wyszedł do sklepu, kiedy jeszcze spałam. Nie pytał, gdzie byłam, bo nawet nie zauważył, że spędziłam noc poza domem. Jego też tam nie było.
Wzdycham głośno. Zauważyłyście, że Violetta Castillo ma wyjątkowy dar przyciągania do siebie dupków? Jej narzeczony, ja i nawet jej brat. To jeszcze smutniejsze niż to, że poprzednią noc spędziłem, śpiąc na poduszce, która nią pachniała.
– Co zamierzasz zrobić?
Wbija wzrok w blat stołu i kręci głową, najwyraźniej chcąc mi zakomunikować, że nie wie.
Ściskam jej dłoń.
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
– Muszę już jechać, ale... jeśli będziesz mnie potrzebować... wal śmiało.
Podnosi wzrok i uśmiecha się. Tym razem szczerze.
– Dziękuję.
Wstaję i kieruję się do wyjścia, kiedy zatrzymuje mnie jej głos:
– Leon?
Odwracam się do niej.
– Tak?
– Czemu Teddy jest dzisiaj taka cicha?
Nie odpowiadam od razu. Gdyby Lara się o tym dowiedziała, zabiłaby mnie, ale przecież Violetta nikomu się nie wygada.
– Zabrałem ją do kina. Na plakacie był tygrys i mały chłopiec, więc pomyślałem, że to jakaś bajka, ale... nią nie była.
– Nie sprawdziłeś filmu, zanim ją na niego zabrałeś?
– Nie patrz tak. Wyszedłem z nią zaraz, po tym, jak tygrys zjadł chłopczyka.
Patrzy na mnie przerażona.
– Nie martw się. Teddy obiecała, że w razie koszmarów, zwali winę na Pajaca.
Jej oczy jeszcze bardziej się rozszerzają. Po tym wnioskuję, że pora się ulotnić. Odwracam się do wyjścia.
– Ale... Leon!
– Muszę lecieć!

Wchodzę do mieszkania i ze zdziwieniem odkrywam, że światła są pozapalane. Marszczę brwi i kieruję się do salonu. Tam zastaję, siedzącą na kanapie Violettę. 
– Powinieneś zamykać drzwi na klucz, kiedy wyjeżdżasz – zauważa, a ja ze zdziwieniem spoglądam pierw na nią, a potem na zegarek, który wskazuje godzinę pierwszą w nocy.
– Co tu robisz? – pytam zdezorientowany.
Wstaje i podchodzi do mnie. Zatrzymuje się dopiero wtedy, kiedy dzieli nas niecały metr.
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
– Powiedziałeś, że mogę na ciebie liczyć.
Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że mówi o sprawie z narzeczonym.
– Chcesz... pogadać? – zadaje to pytanie, ale w głębi duszy błagam, żeby jej odpowiedź była przecząca. Zaoferowałem jej pomoc, ale nie sądziłem, że będzie chciała z niej skorzystać w środku nocy, po dniu, który spędziłem w samolocie.
Przez chwilę nic nie mówi. Patrzy na mnie niepewnie i nad czymś się zastanawia. Już mam zapytać, o co chodzi, kiedy jeszcze bardziej zmniejsza dystans między nami. Kładzie trzęsące się dłonie na moim krawacie i zaczyna go rozwiązywać. Robi to powoli, tak jakby czekała, aż to przerwę.
Chciałbym, ale nie potrafię.
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
Kiedy pozbywa się mojego krawata, zaczyna rozpinać moją koszulę. Jej dłonie wciąż cholernie się trzęsą, a ja w końcu się nad nią lituję i łapię ją za nadgarstki. Próbuje je wycofać, najwyraźniej myśląc, że chcę to przerwać, ale mój uchwyt jest zbyt silny. Pochylam się nad nią, a ona podnosi wzrok. Całuję ją, a ona bez zawahania oddaje pocałunek. Jej dłonie automatycznie przestają się trząść. Lewą ręką obejmuje moją szyję, a drugą błądzi po odsłoniętym fragmencie mojej skóry. Kiedy kładę dłonie na jej plecach, kontynuuje rozpinanie mojej koszuli. Po chwili pozbywa się jej i mojej marynarki. Na chwilę się odrywam.
– Jesteś pewna, że tego chcesz?
Żeby nie było – pytam po to, żeby rano nie urządzała scen i nie zwalała winy na mnie. 
Kiwa głową i ponownie mnie całuje.
Zapomnij o niej . Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.
Sorry, Fran.

Rano ktoś mną potrząsa. Otwieram oczy i odkrywam, że moja głowa leży na górnej części klatki piersiowej Violetty. Leżę na brzuchu i obejmuję jej tułów ręką. Szybko przypominam sobie, co wczoraj zaszło.
Jak mogłyście na to pozwolić? Fran mnie zamorduje.
– Leon? – szepcze.
– Hm?
– Wydaje mi się, że ktoś przed chwilą wszedł do mieszkania.
Podnoszę gwałtownie głowę i zerkam na zegarek – siódma rano. Kto miałby tu włazić o tej godzinie?
Wierzę, że tylko jej się wydawało, ale dla ostrożności wstaję, ubieram bokserki i wychodzę z sypialni, zamykając za sobą drzwi.
Okazuje się, że Diego dzieliło zaledwie kilka kroków od pokoju. Wolę nie myśleć, co by było, gdyby tam wszedł parę minut wcześniej i zastał mnie ze swoją siostrą.
– Już nie śpisz? – pyta, jak gdyby nigdy nic. Jakby za drzwiami, pod którymi stoję nie była jego naga siostra. W co ja się wpakowałem?
– Ja? Skąd – odpowiadam, – Czego chcesz?
Dopiero teraz zwracam uwagę na to, że jest ubrany w mundur. 
– Zgubiłem swoje klucze do mieszkania, masz zapasowe?
Ha! I kto tu teraz jest głupi? Mnie się takie rzeczy nie zdarzają. Gardzę kluczami.
Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
– Nie, ostatnio je zabrałeś i nie zwróciłeś.
Wzdycha głośno i wyciąga swoją komórkę z kieszeni.
– Co robisz? – pytam szczerze zainteresowany.
– Dzwonię do Violetty, ona ma drugie.
Otwieram szeroko oczy i zerkam na drzwi za sobą.
– Jest siódma rano, obudzisz ją.
Wzrusza ramionami.
– Nie mam jak dostać się do mieszkania.
Przykłada telefon do ucha, a ja panikuję. Jeśli zaraz usłyszymy dzwonek, Diego bez problemu zgadnie, że jest tu Castillo.
Oddycham z ulgą, kiedy wkłada komórkę z powrotem do kieszeni.
– Ma wyłączony telefon – oznajmia. – Będę musiał jechać do jej mieszkania. Zostawię u ciebie walizkę, okej?
Nie czekając na odpowiedź, odwraca się i wychodzi. Od razu wracam do sypialni, a tam zastaję ubraną już Castillo, która związuje swoje włosy.
– Słyszałaś nas? – pytam, a ona na potwierdzenie kiwa głową. Na łóżku dostrzegam jej komórkę, którą przed chwilą musiała wyłączyć.
– Podrzuć mnie do mieszkania. Musimy tam być szybciej niż Diego.
– Twój narzeczony jest w domu?
Kręci głową.
– Na wyjeździe integracyjnym.
Czy to głupie, że myślałem, iż po ostatnim numerze zerwała z nim?

Po godzinie dwunastej przekraczam próg knajpy, w której pracuje Fran. Mam za sobą ciężki lot, zaledwie parę godzin snu i wyścig z Diego. Plusami tego poranka jest to, że udało nam się dotrzeć do mieszkania Violetty bez mandatu i konfrontacji z jej bratem. Minusami to, że zasypiam i męczy mnie poczucie winy.
Tak, ja również nie spodziewałem się, że jestem do czegoś takiego zdolny.
Zatrzymuję się przed blatem, za którym stoi Francesca. Podnosi na mnie wzrok i szybko zerka na moją twarz.
– Wyglądasz, jakby cię coś przejechało.
– Znowu to zrobiłem, Fran – oznajmiam bez ogródek.
– Co znowu zrobiłeś?
– Znowu przespałem się z siostrą Diego.
– Co? – słyszę za swoimi plecami męski głos.
Patrzymy na siebie przerażeni. Dopiero po chwili Włoszka przenosi spojrzenie na osobę za mną. Po jej minie wnioskuję, że chyba nie chcę się odwracać.

~*~

Tak, to znowu ja ;D. Coś mnie dużo ostatnio, dajcie znać, jak będziecie mieć już dość ;D. W tej chwili potwierdzają się moje wymówki w ciągu roku szkolnego, kiedy twierdzę, że nie mogę pisać, bo szkoła ^-^. A teksty typu "Pisz szybko next" traktuję bardzo poważnie ;DD.
Zobaczymy, kiedy mi się wena skończy hehe ;p.
W sumie to nie wiem, co powidzieć o tym rozdziale. Pisałam go wczoraj do trzeciej nad ranem, ale nie dodałam, bo nie miałam siły, żeby poprawiać itd. Zdecydowanie za dużo dialogów. Sorry, postatram się to poprawić.
Piszę, bo cierpię na atak nudy, ale we wtorek przyjdą moje książki o księżniczkach, więc możliwe, że zniknę i dam Wam na chwilę spokój ;D. Wkręciłam się ostatnio w klimaty księżniczek, pałaców itd. Najpierw oglądałam serial, a teraz książki - módlcie się, żebym zaraz nie pisała opowiadania z Leonem aka księciem ;DD.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie ;*

Do następnego! <3

Quinn ;p

piątek, 24 czerwca 2016

15. ~ Kłopoty


Pierwsze, co widzę po przebudzeniu to para brązowych oczu wpatrujących się we mnie. Ku mojemu zdziwieniu nie odwraca wzroku, kiedy ja również zaczynam się na nią patrzeć. 
– Gapisz się – zauważam. 
Uśmiecha się. 
– Wyglądasz słodko, jak śpisz – oznajmia. – Zupełnie tak, jakbyś w rzeczywistości nie był skończonym dupkiem i chamem. 
Odwzajemniam jej uśmiech. 
– Jak miło. Narzeczonemu też mówisz takie rzeczy, kiedy się koło niego budzisz? – Kiedy jej mina rzednie, dodaje: – Nie miałem o nim mówić, tak? 
Wzdycha i przewraca się na plecy. Wpatrując się w sufit, oznajmia: 
– Popsułeś nastrój. 
Śmieję się, po czym pochylam nad nią i ją całuję. 
– Lepiej? – pytam, kiedy po chwili się odrywam. W odpowiedzi przyciąga mnie z powrotem. 
Zapewne zastanawiacie się czy jestem z siebie zadowolony. Owszem, namówiłem siostrę najlepszego kumpla do zdrady narzeczonego i to ze mną, ale w efekcie zaliczyłem jeden z najlepszych numerków w życiu i dopiąłem swego. Teraz przestanę o niej myśleć i dam jej spokój. Wszyscy będą szczęśliwy. Tak więc owszem – jestem z siebie cholernie zadowolony. 
Przenoszę pocałunki na jej szyję, podczas gdy ona odzywa się: 
– Zastanawiałam się czy powinnam wyjść rano, kiedy jeszcze spałeś. 
Gdyby zapytałaby o to jakakolwiek inna kobieta poza Francescą, zgodziłbym się z tym, że powinna to zrobić, wręcz sam bym tego dopilnował. Gdyby przespała się z jakimkolwiek innym kolesiem, zapewne tego by oczekiwał. Mimo to czuję się dziwnie dobrze z tym, że została. 
Odrywam się od jej szyi i marszczę brwi. Po chwili przypominam sobie, że szatynka oczekuje odpowiedzi, więc staram się powiedzieć lekkim tonem: 
– W ostatnim czasie i tak spędziłaś tu tyle nocy, że zastanawiałem się nad kupnem drugiego łóżka. 
Dźwięk jej śmiechu informuje mnie, że mi się udało. Postanawiam jednak odłożyć zastanawianie się nad swoją reakcją na później. 
– Leon? 
– Tak? – pytam i przesuwam się tak, że nasze nosy stykają się, a ona patrzy prosto w moje oczy. 
– Myślisz, że zrobiłam dobrze? 
Unoszę brew. 
– Pytasz czy według mnie zrobiłaś dobrze zdradzając swojego narzeczonego w ramach zemsty? 
Wzdycha głośno, po czym mnie szturcha. Z powrotem kładę się na plecach obok niej. 
Przez chwilę leżymy w ciszy, aż w końcu ona podpiera się na łokciach. 
– Zrobiłam źle – mówi przestraszonym głosem. – Popełniłam błąd. 
Za każdym razem daje nadzieję, jest przez chwilę fajna, aż znowu wraca ta przerażona, zagubiona i naiwna dziewczynka. 
Gdybym był jej narzeczonym, zrobiłbym wszystko, żeby to zmienić. 
Boże, czy ja właśnie wspomniałem o sobie jako jej narzeczonym? 
– Nie zrobiłaś niczego, czego on nie zrobił wcześniej – zauważam. 
Kręci głową. 
– Ale to wciąż złe. 
Wzruszam ramionami. 
– Przynajmniej się dobrze bawiłaś. 
No co? A nie? 
Przełyka ślinę. 
– Muszę wziąć prysznic. 
Już ma wstać, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że jest naga. Patrzy na mnie, po czym rozgląda się po sypialni. Jej wzrok pada na szarą narzutę leżącą w nogach łóżka. 
– Violetta, błagam, nie. To żenujące – mówię, ale ona ignoruje moje słowa i sięga po narzutę. Następnie się nią okrywa. 
W chwili, w której wstaje, zabieram jej poduszkę i przykrywam sobie nią twarz. 
– Udaję, że nie widzę tej żenady! – krzyczę i po chwili słyszę, jak drzwi łazienki się zamykają. 
Może i Violetta Castillo nie była pierwszą kobietą, która dostała ode mnie kwiaty. Jest za to pierwszą kobietą, która wstydziła się, że zobaczę ją nago, po tym jak spędziliśmy razem noc. 
 
Jestem zajęty przygotowywaniem kawy, kiedy słyszę pukanie do drzwi wejściowych. Zanim zdążam w jakikolwiek sposób zareagować, drzwi się otwierają, a moim oczom ukazuje się Francesca. 
– Leon, musimy pogadać, ale szybko, bo za godzinę zaczynam swoją zmianę w knajpie – oznajmia, ściągając swoją kurtkę.  
Odwraca się i kieruje w moją stronę. 
– Wczoraj byłam niesprawiedliwa, powinnam... – Gwałtownie zatrzymuje się, kiedy zauważa stan w jakim mnie zastała. Dla jasności mam na sobie tylko bokserki. Jej wzrok pada na dwa kubki kawy. – Jest tu ktoś? Rano? 
Patrzę na kubki, po czym na nią. 
– Nie – odpowiadam lekkim tonem. – Męski instynkt przepowiedział mi, że przyjdziesz, więc już się przygotowałem. 
Marszczy brwi. 
– Kim ona jest? Dlaczego jeszcze tu jest? Od kiedy robisz swoim kochankom kawę? – pyta zdezorientowana. 
Rozgląda się po pokoju, tak jakby szukała czegoś, co pomoże jej odszyfrować, kim jest kobieta znajdująca się w moim mieszkaniu. Pewien, że niczego takiego nie znajdzie, opieram się o blat i mówię: 
– Jesteś pewna, że nie musisz już iść? Jeszcze się spóźnisz i cię wywalą. Przeprosiny przyjęte. 
Przyglądam się jej z nadzieją że zaraz stąd pójdzie. 
Jej wzrok pada na płaszcz przewieszony przez oparcie kanapy. Podchodzi do niej, po czym go podnosi i dokładnie się mu przygląda. 
– Violetta miała taki sam płaszcz – stwierdza oskarżycielskim tonem. 
Prycham. 
– Pewnie ci się wydaje. Połowa ludzi w tym mieście ma czarny płaszcz. 
Marszczy brwi. 
– Nie, jestem pewna, że miała identyczny, jak ten.
Już wymyślam sposób, aby ją spławić, kiedy w pomieszczeniu pojawia się Violetta. 
– Leon, masz może... – Gwałtownie zatrzymuje się, kiedy zauważa Francescą. Włoszka z kolei zamiera w bezruchu. 
Castillo jest co prawda ubrana, ale jej włosy wciąż są mokre, a na twarzy nie ma ani grama makijażu. Myślicie, że Fran skapnie się, że się ze sobą przespaliśmy? 
– Fran, masz rację, musimy pogadać – oznajmiam, kiedy żadna z nich nic nie robi. 
Brunetka odkłada płaszcz i patrzy na mnie wściekła. 
– O tak, musimy pogadać! Później, kiedy przejdzie mi chęć zamordowania cię! 
Szybkim krokiem kieruje się do drzwi, kiedy zatrzymuję ją: 
– Fran? 
Odwraca się. 
– Pamiętaj, żeby nie wspominać o niczym Diego. 
Patrzy na mnie, jakby nie dowierzała w to, że proszę ją o to w tej chwili. Po chwili otrząsa się i pokazuje mi środkowy palec. Następnie zabiera swoją kurtkę i wychodzi, trzaskając drzwiami. 
Przenoszę wzrok na szatynkę, która stoi i patrzy na mnie przerażona, zasłaniając dłonią usta. Przesuwam kubek w jej stronę. 
– Zrobiłem ci kawę. 
 
– Francesca, wciąż czekam aż mnie obsłużysz – mówię, po pół godzinie bycia ignorowanym przez Fran. Tym razem również mi nie odpowiada. Udaje, że mnie tu nie ma i idzie obsłużyć kolejny stolik. – Fran, jest tu dzisiaj twój szef? 
Przewraca oczami, po czym podchodzi do stolika, przy którym siedzę. 
– Czego chcesz? – pyta, wyciągając notes. 
– Włoską kelnerkę z niezłymi cyckami. 
Opuszcza ręce zrezygnowana i odwraca się, żeby odejść, ale łapię ją za rękę i przyciągam na krzesło obok mojego. 
– Potrzebuję pomocy. 
Prycha. 
– Oczywiście, że potrzebujesz. Gdybyś nie potrzebował, to by cię tu nie było. Byłbyś zajęty pieprzeniem siostry najlepszego kumpla. 
Wzdycham głośno. Wcale, że nie. Violetta już dawno wróciła do domu. Swoją drogą, zastanawia mnie to, jak wytłumaczy swojemu narzeczonemu, że nie było jej całą noc. 
– Mówiłaś, że jeśli prześpię się z Violettą, to przestanę o niej myśleć i będę miał spokój – mówię oskarżycielskim tonem. 
– Nic takiego nie powiedziałam! 
– To nie działa! 
– Byłam pewna, że to nie zadziała! 
– Fran, laska została u mnie na noc. Całą noc – mówię poważnym tonem. – Rano zrobiłem jej kawę. Wzięła u mnie prysznic i odwiozłem ją do domu. 
Po minie Włoszki stwierdzam, że dopiero teraz ogarnęła powagę sytuacji. Laska nigdy nie zostaje u mnie na noc. Wyjątkiem była tylko Francesca. Nawet w liceum nie spałem z dziewczyną, którą zaliczyłem. 
Fran patrzy na mnie poważnie i słucha siedząc w bezruchu. 
– Najgorsze jest to, że gdyby nadarzyła się okazja, przespałbym się z nią jeszcze raz. 
– Z kim? – słyszę za plecami głos Diego. 
Po chwili wraz z Federico zajmują miejsca naprzeciwko nas. Czy ktoś ich tu zapraszał? 
Przełykam głośno ślinę. 
– Fran? 
Owszem, wolę, żeby to ona im odpowiedziała. Mam za dużo na głowie, żeby wymyślać teraz wymówki. 
– Z... tą sąsiadką, o której rozmawialiśmy ostatnim razem. Pamiętasz, Diego? – pyta, a kiedy on jej przytakuje, kontynuuje. – Leon przespał się z nową sąsiadką i... rano ona wzięła u niego prysznic, wypili razem kawę, a potem on odwiózł ją do domu. 
Oboje patrzą na mnie z taką samą zaskoczoną miną. Mówiłem przecież, że nie robię takich rzeczy. 
– A teraz... chce się z nią przespać znowu. I nie wie, co robić. 
Diego wybucha śmiechem, a zaraz po chwili dołącza do niego Federico. Mnie i Fran nie jest tak wesoło. Diego też by pewnie nie było, gdyby dowiedział się, że mam ochotę pieprzyć się z jego siostrą.
– Ta laska ci się podoba – zauważa brunet, wciąż się śmiejąc. 
Nie. Violetta mi się nie podoba. Jest zbyt nieśmiała i zestresowana. Do tego cholernie naiwna i nie umie wybierać sobie bielizny. Co z tego, że jest ładna, ma niezłe cycki i świetnie całuje? Jest też cholernie urocza i dobrze się przy niej czuję. 
Kurwa. 
– Co zrobić, żeby przestała? – pytam od razu. 
– Ożeń się z nią – mówi Fede. 
Mój kumpel to idiota. 
Ale tym razem może mieć rację. Poza rodzicami Lary, nie znam małżeństwa, które by się lubiło. Nawet moi rodzice skakali sobie do gardeł przy każdej okazji. Gdybym się ożenił z Violettą, znienawidziłbym ją po tygodniu. 
Francesca patrzy przerażona, widząc moją zaintrygowaną minę. 
– Nie! – zaprzecza stanowczym tonem. – Nie możesz! 
– Niby czemu? 
Patrzy na mnie, jakby nie dowierzała, że o to zapytałem. 
– B-bo... ona jest zajęta, ma narzeczonego. 
– Jak namówiłeś zajętą laskę, żeby od tak zdradziła z tobą swojego narzeczonego? – interesuje się Włoch. 
Wzruszam ramionami. 
– Nie namówiłem ją do zdrady – zaprzeczam. – Może trochę skłoniłem do zemsty za to, co on jej zrobił wcześniej. 
To nie to samo. Prawda? 
Violetta chciała się odegrać na swoim narzeczonym za to, że ją zdradził. To była jej decyzja. Ja ją tylko sprowokowałem do tego, a później zgodziłem się w tym uczestniczyć. Jestem niewinny. 
Francesca kręci głową oniemiała. 
– Zapomnij o niej – mówi. – Nie dzwoń do niej, nie pisz. Nie gadaj z nią i unikaj wszelkich spotkań.  
Diego marszczy brwi. 
– Dlaczego ci tak zależy na tym, żeby dał sobie spokój z tą laską? 
Włoszka unosi brwi i przez chwilę nie wie, co odpowiedzieć. W końcu mówi: 
– B-b-bo... nie chcę, żeby wpakował się w kłopoty. 
Kto by pomyślał, że Violetta Castillo okaże się kłopotami?  
 
~*~ 
 
Pewnie za chwilkę pożałuję, że dodałam to tak ;D. Wymyśliłam, że w tym rozdziale mają być jeszcze dwa fragmenty i dopiero wtedy koniec, ale to ma już ponad 1600 słów, a jeśli przeniosę te fragmenty do 16. to po prostu będzie ciekawsza. Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest jakiś supernudny, myślałam, że to co już napisałam wyjdzie krócej ;p. 
W każdym razie dodaję to, co mam i postaram się jeszcze dzisiaj zacząć next ;p. Albo rozdział na IJNYL, jeszcze zobaczę. 
Chyba, że ta duchota odbierze mi chęci. Mam dość, w Szwecji jest teraz tylko osiemnaście stopni i zachmurzenie ;(. Ponad to tam powietrze jest zupełnie inne. Tutaj idzie się udusić, a tam może być trzydzieści stopni, a i tak się tego tak nie odczuwa, bo wieje i powietrze jest takie... rześkie? :( W każdym razie postaram się mimo tego upału coś napisać ;D. 
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie! :D 
 
 
Do następnego ;* 
 
 
Quinn ;)

sobota, 11 czerwca 2016

14. ~ "Pocałowałam cię"



– Francesca, twoje rady mi nie pomagają – oznajmiam, wchodząc do knajpy, w której pracuje Włoszka. Podchodzę do blatu, przy którym stoi, a ona podnosi na mnie wzrok. 
– Jakie rady? – pyta, marszcząc brwi. 
– Na przykład ta, w której mam przelecieć siost... – Przerywa mi, zakrywając moje usta ręką przerażeniem na twarzy. Patrzy na kogoś za moimi plecami i mnie obraca, dzięki czemu staję twarzą w twarz z uśmiechniętym Diego. 
Włoszka zdejmuje dłoń z moich ust i obejmuje moją szyję od tyłu. 
– Leon! Tak dawno się nie widzieliśmy! – mówi. 
Diego przygląda nam się zdezorientowany. 
– Kogo znowu chcesz przelecieć? – pyta. 
Ja i Fran spoglądamy na siebie. W końcu brunetka postanawia odpowiedzieć za mnie. 
– Sąsiadkę! Wprowadziła się do waszego budynku bardzo ładna kobieta – oznajmia, a ja potwierdzam kiwnięciem głowy. – Leon myśli, że jak ją przeleci, przestanie o niej myśleć. 
Marszczy brwi. 
– Przecież ostatnio nikt się nie wprowadzał. 
Oto Diego Hernandez. Zna wszystkich mieszkańców naszego bloku – z niektórymi wychodzi, z innymi czasem gawędzi, a jeszcze z innymi po prostu od czasu do czasu się wita. 
Kompletne przeciwieństwo mnie – ja znam może parę osób z mojego piętra; miłą starszą panią, która czasami zaczepia Teddy i Federico. Nie mam tyle czasu, aby tracić go z tymi głupimi ludźmi, którzy interesują się moją osobą tylko wtedy, kiedy potrzebują w czymś pomocy.  
Włoszka prycha. Jeśli wyrzucą ją z knajpy, może iść na aktorkę. 
– Ten budynek jest ogromny, a ciebie ciągle nie ma – nic dziwnego, że nie wiesz, kto się wprowadza, a kto wyprowadza. 
Hernandez rzez chwilę stoi i wpatruje się w nas, ale chyba zaczyna kupować tę ściemę. Co za idiota. 
– Ładna chociaż? 
Wzruszam ramionami. 
– Bielizny wybierać nie umie, a z rana wygląda kiepsko, ale... – Przerywam, gdyż Francesca uderza łokciem w moje żebra. – Przepiękna – jęczę, łapiąc się za obolałe miejsce. 
Właściwie to nie skłamałem. Podczas naszego pierwszego spotkania, może nie wyglądała jak księżniczka, a na kacu przypomina średnio atrakcyjnego umarlaka, ale jeśli tylko jest szczęśliwa... Jest przepiękna. Z pewnością zalicza się do pierwszej dwudziestki najładniejszych kobiet, jakie znam. No dobra, może do dziesiątki. 
Na twarzy Hiszpana znowu pojawia się zdezorientowanie. 
– Zaraz... Ty chcesz się z nią przespać czy już to zrobiłeś? 
Patrzcie, jednak coś ogarnia. Już się bałem, że mój przyjaciel utracił swoje ostatnie szare komórki. 
– Chcę to zrobić – odpowiadam, a w tym samym czasie brunetka mówi: 
– Już to zrobił. 
Patrzymy na siebie. 
– Oba! – krzyczy Fran tak głośno, że oboje się wzdrygamy. – Leon już z nią spał, ale było tak dobrze, że chce to powtórzyć. 
Diego znowu przez chwilę przygląda się nam tak, jakby podejrzewał, że kłamiemy, ale w końcu klepie mnie po ramieniu. 
– Powodzenia. 
A jednak je stracił. Zdecydowanie za dużo czasu spędza z Fede. 
Odwraca się w stronę stolika, przy którym zazwyczaj siedzimy.  
– Idziesz? – pyta przez ramię. 
Ruszam w jego stronę, kiedy Fran mnie przytrzymuje i odpowiada za mnie: 
– Za chwilę. 
Kiedy odchodzi na odległość, z której nie może nas usłyszeć, Włoszka wskazuje drzwi za sobą. 
– Za mną. 
Idziemy przez małą kuchnię, a stamtąd wychodzimy tylnymi drzwiami z budynku i lądujemy w jakimś obskurnym miejscu z pudłami, skrzynkami i śmietnikami.  
– Ten kretyn naprawdę to łyknął? – pytam, śmiejąc się. Niestety Francesca ma chyba dzisiaj gorszy humorek. 
– To ty jesteś kretynem! Nie dość, że próbujesz przelecieć jego siostrę, to nawet nie próbujesz się z tym kryć! Ten pomysł jest idiotyczny. 
– To twój pomysł – przypominam jej. 
– Nie – odpowiada stanowczo. – To nie był mój pomysł! Ja po prostu doszłam do tego, dlaczego czujesz się zagubiony – to ty sobie dopowiedziałeś resztę. 
Wzruszam ramionami. Chciałem oddać trochę moich genialnych zasług Fran, ale skoro nie chce.. 
– Tak czy siak mamy rozwiązanie mojego problemu. 
Energicznie kręci głową. 
– Nie. To nic ci nie da. Pomyślałeś w ogóle, jak zareaguje na to Diego? 
– Przecież nie musi się o tym dowiadywać. 
Nie myślcie, że jestem głupi. Gdyby Hernandez dowiedział się, że przespałem się z jego siostrą, zatłukłby mnie na śmierć. 
Przyjaźń ma to do siebie, że ta druga osoba zazwyczaj zna Was jak własną kieszeń. Wie o wszystkich Waszych zaletach, ale też wadach. W przypadku moim i Diego, nasze niedoskonałości są często takie same bądź podobne. Właściwie to, z czasem zaczęliśmy traktować swoje wady jak zalety. 
Kiedy jeden z nas skrzywdzi jakąś kobietę, ten drugi się tym nie przejmuje – pyta tylko jaka była w łóżku. Zarówno mnie nie przeszkadza podejście Diego do kobiet, jak i jemu moje. 
Ale to automatycznie zmieniłoby się, gdyby chodziło o jego siostrę. Co innego wiedzieć, że Wasz kumpel przeleciał i porzucił jakąś tam laskę z klubu, a co innego jeśli jest to Wasza siostra. 
Mam tego świadomość, dlatego ostatnią rzeczą jakiej chcę, jest to, żeby Hernandez się dowiedział. 
– Czyli co? Będziesz okłamywał najlepszego przyjaciela tylko, dlatego że ubzdurałeś sobie, iż musisz przelecieć jego siostrę? 
Wzruszam ramionami. 
– Leon, ogarnij się, zanim pożałujesz. 
Prycham. 
– Ja nigdy nie żałuję. 
Francesca kręci głową i zrezygnowana wraca do lokalu. 
– Od kiedy tak interesuje cię Diego? – pytam jej pleców. Zatrzymuje się i na chwilę odwraca, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale w końcu rezygnuje i odchodzi. 
 
Pukam do drzwi z nadzieją, że jestem we właściwym miejscu. Po chwili słyszę kroki dochodzące z mieszkania, a następnie staje przede mną Violetta. Na jej widok się uśmiecham. 
– Cześć. 
Patrzy na mnie przerażona, po czym trzaska mi drzwiami przed nosem. Wy też macie deja vu? 
Ponownie pukam, a ona szybko wychodzi z mieszkania i zamyka za sobą drzwi, najpierw zerkając przez nie. Zapewne sprawdza czy, aby na pewno jej narzeczony mnie nie widzi. 
– Co ty tu robisz? – pyta szeptem. 
Wzruszam ramionami. 
– Dzwoniłem, ale nie odbierałaś – tłumaczę. – Musimy pogadać. Pocałowałaś mnie, a potem uciekłaś. 
Unosi brwi. 
– Ja? To ty mnie pocałowałeś! – Szybko zasłania dłonią usta, kiedy uświadamia sobie, że wypowiedziała te słowa za głośno. 
– Za pierwszym razem. Ale potem to ty mnie pocałowałaś. 
Wszyscy wiemy, dlaczego to zrobiła. Znam doskonale odpowiedź na to pytanie. Po prostu chcę usłyszeć, jak to mówi. 
– Wcale, że nie – upiera się. 
– Nie? 
– Nie. – Podkreśla swoje słowa kręceniem głowy. 
Przybliżam się do niej. Cofa się, aż wpada na drzwi. Opieram jedną rękę po prawej stronie jej głowy i przybliżam swoją twarz do jej tak, że nasze nosy się stykają. Ale nie całuję jej. Moim celem jest sprawienie, żeby to ona pocałowała mnie. A jeśli mnie choć trochę znacie, wiecie, że w końcu mi się to uda. 
– Nie? – powtarzam. 
– Nie – odpowiada prawie niesłyszalnym szeptem. 
Opieram swoje czoło o jej. Na początku wpatruje się w moje oczy, ale po chwili jej wzrok wędruje na moje usta. Nasze wargi są już tak blisko, że prawie się stykają, ale nie robię już nic, aby zmniejszyć tę odległość – teraz jej kolej. 
Wyciągam za to lewą dłoń i kładę ją na jej talii. Powoli przesuwam ją na jej biodro, po czym delikatnie gładzę kciukiem kawałek nagiej skóry w miejscu, w którym kończy się jej koszulka i zaczynają spodnie. 
W końcu ulega. Niepewnie chwyta ustami moją górną wargę. Kiedy czuje się pewniej, kładzie dłoń na moim policzku. W chwili, w której drugą dłonią zaczyna błądzić po moim odzianym w szary sweter torsie, przejmuję kontrolę. 
Nasz poprzedni pocałunek zdecydowanie zaliczyłem do grupy jednego z lepszych, jakie miałem. Ten może spokojnie walczyć o tytuł najlepszego. 
– Violetta?! – męski głos dobiegający z jej mieszkania, przypomina nam, gdzie jesteśmy. 
Kiedy próbuje się oderwać, gwałtownie zdejmuję swoją prawą dłoń z drzwi i przytrzymuję nią jej głowę. 
– Violetta, kto się dobijał?! 
Wzdycham i przytrzymuję ją lewą ręką, odrywając od drzwi. Prawą lekko je uchylam i odrywam się od jej ust.  
– Krzyknij, że to była pomyłka – szepczę do jej ucha. 
Nie spełnia mojej prośby od razu. Widzę, że rozważa za i przeciw, ale w końcu decyduje się go okłamać. 
– Jakaś kobieta pomyliła mieszkania! – odpowiada, kiedy zaczynam całować jej szyję. – Tłumaczę jej, gdzie mieszka pan Peterson! 
Nie czekając na jego odpowiedź, zamykam drzwi. Nie przerywam całowania jej szyi, podczas gdy ona kładzie swoją lewą dłoń na moim karku, po to, żeby wpleść palce w moje włosy. 
Kiedy słyszę kroki dochodzące z wnętrza mieszkania, a klamka zaczyna się poruszać, gwałtownie się odsuwam i staję w miejscu, w którym nie będzie mnie widać po otworzeniu drzwi.  
Szatynka odwraca się przodem do progu i podnosi zaciśniętą w pięść dłoń, starając się jak najdyskretniej zakryć opuchnięte wargi. 
– Gdzie ta kobieta? – słyszę jej narzeczonego zza drzwi. 
– J-ja wytłumaczyłam jej, że pomyliła piętra, więc poszła tym razem na to odpowiednie – tłumaczy. 
– Wszystko w porządku? 
– Oczywiście, że tak – mówi szybko i wchodzi do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. 
Śmieję się cicho, kiedy słyszę dźwięk przekręcanego klucza. 
 
– Mama powiedziała, że nie będzie z tobą gadać, dopóki nie przestaniesz zachowywać się, jak dziecko.  
Prycham i już mam odpowiedzieć, kiedy słyszę, jak za mną ktoś otwiera drzwi do mojego mieszkania. Odwracam się i widzę wściekłą Violettę, która wchodzi do środka. 
– Ty kretynie! – krzyczy na przywitanie. 
– Teddy, powiedz mamie, że później zadzwonię aby skończyć z tobą rozmawiać – rzucam do słuchawki i rozłączam się. Następnie wstaję i podchodzę do szatynki. 
– Co ty sobie myślisz?! Nie możesz tak po prostu przychodzić sobie do mojego mieszkania i całować! Do tego zmusiłeś mnie do okłamania mojego własnego narzeczonego! Jesteś największym chamem, jakiego w życiu spotkałam! 
Przystaję w odległości około półtora metra od niej, wkładam ręce do kieszeni dżinsów i słucham jej, kiwając głową. 
– Nic nie powiesz?! 
Marszczę brwi. 
– Czy ty właśnie sobie od tak weszłaś do mojego mieszkania, a teraz stoisz tu i mnie obrażasz? 
Wstańmy i bijmy brawo, należy się jej. 
Zerka w kierunku drzwi, po czym spuszcza głowę speszona. 
– Przepraszam, poniosło mnie. 
Siadajcie z powrotem, fałszywy alarm.  
– Violetta! Dlaczego zawsze musisz wszystko psuć? Jeden krok naprzód i dwa w tył. – Wzdycham głośno. 
Szatynka opuszcza zrezygnowana ramiona i zaczyna chodzić po pokoju. 
– Dlaczego mój brat się z tobą zadaje? Dlaczego ja się z tobą zadaję? Jak mogłam świadomie wpuścić cię do swojego życia? Przecież mogłam to przewidzieć. 
Udam, że jej słowa mnie nie ranią. Przynajmniej mamy siebie, prawda? No chyba, że Wy też mnie już nie lubicie. 
Castillo kładzie dłonie na swojej głowie. 
– Pocałowałam cię – mówi przerażona. Wtrąciłbym się, ale nie jestem pewien czy wciąż utrzymuje się przy zdrowych zmysłach, a z wariatami lepiej nie zadzierać. Tak tylko zgaduję. – Zdradziłam Colton'a. Z tobą! 
Prycham. 
– Jesteś taka nudna. Przy tym, co robił twój narzeczony, pocałunek to nie zdrada. 
Gwałtownie zatrzymuje się. Zdejmuje z twarzy dłonie i patrzy na mnie. 
– Diego ci powiedział? – pyta szeptem. 
Gwałtownie unoszę brwi. Tak mi się powiedziało. Właściwie to nigdy nie zastanawiałem się nad związkiem Violetty i jej narzeczonego. 
– Nie – odpowiadam. – Ja... zgadywałem. 
Przez chwilę wpatruje się w moją twarz, tak jakby szukała znaku, że kłamię. Kiedy nic takiego nie znajduje, zrezygnowana odchodzi w stronę drzwi. 
– Violetta. 
Zatrzymuje się, ale nie odwraca w moją stronę. 
– Dlaczego w tym siedzisz? – Kiedy nie odpowiada, dodaję: – Współczuję ci. 
Nie współczuję jej tego, że facet ją zdradził. Faceci robią to na okrągło. Współczuję jej tego, że jest na tyle głupia, aby nadal się w to bawić, zamiast odejść. 
Najwyraźniej nie muszę jej wyjaśniać znaczenia moich słów, bo szybkim krokiem wychodzi i zamyka za sobą drzwi. 
 
Wieczorem, kiedy wychodzę spod prysznica, słyszę jak ktoś, głośno uderza w moje drzwi. Wycieram się, po czym ubieram spodnie dresowe i kieruję się do źródła hałasu. W chwili, w której otwieram, ktoś rzuca mi się na szyję i całuje. Szybko rozpoznaję, że to Violetta. 
Deja vu. 
Zamykam drzwi, żeby przypadkiem jej brat nas nie zauważył i kładę dłonie na jej biodrach, gotów odsunąć ją, ale wciąż przytrzymywać. Ze zdziwieniem jednak odkrywam, że stoi o własnych siłach i nie wyczuwam alkoholu. 
Zdezorientowany odrywam się, ale nie odsuwam. Przyglądam się jej, stojąc tak blisko, że nasze nosy się stykają. Lustruję ją wzrokiem, szukając dowodu na to, że znowu jest nawalona. Ona jednak stoi prosto i patrzy mi w oczy, trzymając dłonie na moich ramionach. 
– Nie chcę wzbudzać twojego współczucia – oznajmia szeptem. 
Przez chwilę zastanawiam się, co powinien odpowiedzieć, ale ona ułatwia mi sprawę, całując mnie. Błyskawicznie zdejmuje z siebie płaszcz, a zaraz po tym, ja pozbywam się jej podkoszulka. Błądzi dłońmi po moim nagim torsie, a ja podnoszę ją i opieram o ścianę. Oplata mnie nogami w pasie, a rękoma obejmuje moją szyję. 
Obawiam się, że dojdę do swojego celu szybciej niż się spodziewałyście. Co ja mówię? Szybciej niż ja się spodziewałem. 
 
~*~

Spierdzieliłam ostatni fragment, no wiem ;/.
Ale spójrzcie na tę długość! 2106 słów! Rozdziały tutaj wychodzą mi ostatnio długie w porównaniu z innymi opowiadaniami ;|. Żeby tak szło z rozdziałem na IJNYL ;D. Miałam pisać tam, ale było zbyt ciężko, więc przerzuciłam się na to opowiadanie i poszło o wiele lepiej. 
A propo IJNYL, jeśli podoba Wam się styl (?) jakim piszę to opowiadanie, to oczekujcie, bo tam w niedalekiej przyszłości pojawi się coś podobnego, ale z perspektywy Fiolki ^-^.
Ciężko mi powiedzieć czy jestem dumna z tego rozdziału ;D. Jak pisałam fragment z pocałunkiem przed mieszkaniem Fiolki, myślałam, że to będzie świetne, a potem skończyłam i to przeczytałam... i dupa XD. Ale to i tak jeden z lepszych opisów pocałunków jaki napisałam ;p. Pod ostatnim rozdziałem ktoś w komentarzu napisał mi, że się rozwijam i chciałabym pozdrowić tę osobę, bo naprawdę zrobiło mi się strasznie miło jak to przeczytałam <3. 
Btw ostatnio robiłam sobie rewatch Fiolki i postanowiłam, że tym razem obejrzę cały sezon drugi (obejrzałam tylko pierwszą połowę i to tylko raz, podczas gdy sezon pierwszy oglądałam z dziesięć) no i w pierwszym odcinku jest taka scena, w której Violetta śpiewa na lotnisku - Leon jest tam przebrany za pilota! :D Wygląda jeszcze bardziej szekszi niż w mojej wyobraźni ;p. Jakby mi się chciało w to bawić, to zamówiłabym szablon z tym zdjęciem w nagłówku :D.
Właśnie! Najważniejsza informacja - WCZORAJ MIAŁAM ZAKOŃCZENIE ROKU! <3 Jesus, nareszcie ;D. Będzie więcej rozdziałów, ale pewnie w sierpniu. Ten też pisałam tak trochę na ostatnią chwilę, bo chciałam go dodać jeszcze dzisiaj. Jutro jadę na zakupy, aby kupić coś moim znajomym z Polski i pakuję się. W poniedziałek natomiast rano wsiadam w samochód, jadę około 6-7h, potem przed 20:00 mój prom wypływa i we wtorek rano będę w Polsce :>. Jako ciekawostkę powiem Wam, że mam 3km do lotniska. Gdyby nie pies i samochód, przejechalibyśmy te 3km, lecieli 45min samolotem i dwie godzinki z Gdańska do mojego miasta ;pp. W każdym razie postaram się jeszcze pisać coś w podróży, ale w Polsce nie wiem, jak będzie z rozdziałami, bo raczej będę miała tam mało czasu, żeby usiąść samotnie i coś napisać ;D.
Łoj, długa ta notka ;o. Ale to dlatego, że miałam Wam dużo do przekazania ;D. Gratuluję tym, którzy to przeczytali.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie :*.

Do następnego! <3

Quinn ;p

PS
Jeśli macie bloga, podajcie linka ;D. Mam ostatnio kryzys książkowy i nie mam, co czytać, a blogów o Leonetcie nie umiem już szukać :(. Odwdzięczam się Wam linkiem do opowiadania Teddy ^-^. Jest zajebiste (lepsze niż to u góry ;D), wiec wbijajcie i komentujcie ;)).