piątek, 14 kwietnia 2017

26. ~ "Jedź ostrożnie"


Cztery miesiące później...

Ze snu wyrywa mnie odgłos dzwonka do drzwi. Robię to, co zwykle, gdy słyszę ten dźwięk – olewam i liczę, że ten, kto postanowił go wywołać, pójdzie sobie. Nigdy nie działa...
Dlatego też, kiedy osoba dzwoni po raz czwarty, wzdycham głośno i otwieram oczy. Odwracam się w prawo po to, aby ujrzeć Catherine, która leży na brzuchu i obejmuje poduszkę obiema rękoma.
– Powinieneś sobie załatwić tę zawieszkę na klamkę informującą, żeby ci nie przeszkadzać, jak w hotelach – mówi zaspanym tonem, wciąż nie otwierając oczu.
– Przemyślę to – odpowiadam, po czym podnoszę się i wstaję z łóżka. Dzwonek zdąża zadzwonić jeszcze kilka razy w czasie, w którym kieruję się do drzwi wejściowych. Otwieram je zanim upierdliwa osoba po drugiej stronie zdąża zadzwonić po raz kolejny, a moim oczom ukazuje się Eva.
Zanim zdążam zejść wzrokiem niżej, czuję jak coś przytula się do mojej nogi.
– Cześć, Leon – mówi Teddy z uśmiechem, patrząc na mnie z dołu, a ja próbuję sobie przypomnieć, co ona tu robi. Przysięgam, że już prawie wiem, kiedy Eva odzywa się, udowadniając, że jest wiedźmą czytającą w myślach:
– Zapomniałeś, prawda?
Albo po prostu dobrze mnie zna.
Uśmiecham się do niej przepraszająco, po czym otwieram szerzej drzwi i wpuszczam je do środka.
– Lara, wyjazd, opieka nad Teddy? – Eva rzuca te hasła, wchodząc, najwyraźniej licząc na to, że one pomogą mi przypomnieć sobie, co się właściwie dzieje i nie będzie musiała mi tego tłumaczyć. Co dziwne – to działa.
– Wiem! Lara wyjechała z gościem, którego imienia nie pamiętam na weekend, mam się zająć Teddy, ponieważ wy dzisiaj nie możecie – kończąc uśmiecham się triumfalnie. Eva zakłada ręce na piersi i stara się zachować poważny wyraz twarzy, ale potrafię dostrzec na niej cień uśmiechu.
Zanim zdąża mi odpowiedzieć, w salonie pojawia się Catherine.
– Cześć, Eva – mówi z uśmiechem.
Na jej widok matka Lary już nawet nie próbuję ukryć radości. Kąciki jej ust podnoszą się w szerokim uśmiechu, a ręce opadają na boki. Witają się krótkim uściskiem, a zaraz potem Cath skupia swoją uwagę na Teddy. Mojej uwadze nie umyka fakt, że szatynka tuli moją dziewczynę o wiele dłużej niż mnie. Owszem, jestem zazdrosny.
– Co będziemy dzisiaj robić? – pyta, kiedy w końcu się odrywa.
– Będziemy wycinać zawieszki na klamki – odpowiada jej blondynka, spoglądając na mnie ze znaczącym uśmiechem. Najwyraźniej przypomnienie jej sobie, co robi tutaj moja ciotka zajęło krócej niż mnie. Nie, żebym był zdziwiony, w tym związku to ona jest tą bardziej zorganizowaną i nigdy temu nie zaprzeczałem.
– Postaram się przyjechać i odebrać ją najszybciej jak się da, abyście nie spóźnili się na tę imprezę – zwraca się do mnie Eva. – A ty postaraj się jej nigdzie nie zgubić – dodaje.
Zerka w stronę Teddy, opowiadającej o czymś Catherine, która siedzi przed nią po turecku na podłodze i wygląda na zainteresowaną jej słowami. Następnie swoje spojrzenie, kieruje w moją stronę i uśmiecha się do mnie znacząco, ale ja w odpowiedzi przewracam tylko oczami, po czym odprowadzam ją do drzwi. Żegnam się z nią i wracam do salonu.
– Nie obiecałyście mi czasem zawieszek na klamki? – pytam, zwracając na siebie ich uwagę.

– Jak bardzo jesteśmy spóźnieni? – pytam szukając miejsca parkingowego w pobliżu klubu, w którym Diego postanowił spędzić swoje urodziny.
Catherine wyjmuje komórkę, na której sprawdza godzinę, po czym odpowiada:
– Bardzo.
Wzdycham głośno, parkując w końcu i opadam na oparcie.
– Myślisz, że zauważył?
– Przez trzy godziny miał czas na to by wystarczająco się upić, aby zapomnieć – odpowiada, odwracając się w moją stronę. Odwzajemniam jej spojrzenie i po chwili patrzenia na siebie wybuchamy śmiechem.
Pochylam się i szybko całuję, po czym razem opuszczamy auto i kierujemy się w stronę wejścia do klubu, trzymając się za ręce.
Zaledwie pięć minut później przekonuję się o tym, że Diego rzeczywiście miał dość czasu aby się upić i zapomnieć o jakichkolwiek żalach. Widzę to z daleka, zanim jeszcze docieramy do stolika. Niestety z tej odległości nie zauważam siostry mojego przyjaciela. Przykuwa ona moją uwagę dopiero, po tym jak witamy się z wszystkimi. Unosi wzrok i uśmiecha się lekko na mój widok, ale dopiero po chwili dostrzega, że nie jestem sam. Zanim jednak zdąża cokolwiek powiedzieć, Catherine ją zauważa.
– Hej, jestem Catherine. Mam wrażenie, że skądś cię kojarzę, poznałyśmy się? – pyta z uśmiechem.
– Em... Violetta – Szatynka podaje rękę Cath. – Jestem siostrą Diego.
– Oh – odpowiada blondynka i kątem oka spogląda na mnie. Mimo, że od incydentu po naszej pierwszej "randce" nie spotkała Violetty, doskonale wie, kim jest i dlaczego nie rozmawiać o tym z Diego. Na nasze szczęście reszta naszego towarzystwa jest już na tyle pijana bądź zajęta, że nawet nie zauważa tej niezręcznej chwili. Szczęściarze...
– Cześć – mówię do Violetty, nie mając pojęcia co robić, a ona odpowiada mi lekkim, lecz zawiedzionym uśmiechem. – Czego się napijesz? – pytam Cath, chcąc jak najszybciej stąd uciec.
– Zaskocz mnie – odpowiada z uśmiechem i odruchowo dotyka czułym gestem mojego ramienia, a ja pewnie nie przywiązałbym do tego większej uwagi, gdyby nie to, że kątem oka dostrzegam spojrzenie Castillo. Jesteśmy tu zaledwie dziesięć minut, a ja już żałuję, że nasza winda nie uwięziła nas na kilka godzin.

Przez ostatnie cztery miesiące, nauczyłem się mnóstwo rzeczy o związkach – niektóre były proste do przyswojenia, inne trudniejsze; niektóre mniej ważne, inne bardziej. Po dwóch godzinach na tej pieprzonej imprezie, mogę bez zastanowienia stwierdzić, że nie powinno się przebywać w tym samym pomieszczeniu z aktualną dziewczyną i laską, z którą kiedyś łączyło cię małe coś... Okej, może wciąż lekko łączy.
Kiedy przebywam w jej pobliżu, dochodzi do niezręcznych sytuacji i spojrzeń, takich jak ta, która miała miejsce na początku imprezy. Kiedy jednak wraz z Cath oddalamy się, czuję na sobie jej wzrok nawet wtedy, kiedy nie ma możliwości mnie zobaczyć. Boję się całować własną dziewczynę, bo nie chcę, aby zobaczyła to szatynka i nawet nie mam pojęcia dlaczego. Zaczynam wariować, dlatego to chyba odpowiednia chwila, aby Was uprzedzić – nigdy nie powtarzajcie mojego błędu.
Kto by pomyślał, że Leon Verdas będzie dawał wam porady dotyczące związku? Ja nie.
Staram się być cały czas zajęty, bo kiedy tak nie jest, odruchowo szukam wzrokiem Violetty i nie potrafię tego powstrzymać. Podczas jednej z takiej chwil, znajduję ją, kiedy wychodzi przed klub i chociaż wiem, że to ostatnia rzecz jaką powinienem zrobić, postanawiam pójść za nią.
– Idę się przewietrzyć – rzucam do Cath, siedzącej obok i szybko kieruję się do wyjścia. W trakcie tego mam jednocześnie nadzieję, że nie dotrę tam zanim wsiądzie do taksówki i odjedzie jak i na to, że wciąż będzie stała przed klubem.
Pada jednak na opcję numer dwa, dlatego kiedy wychodzę, dostrzegam ją opierającą się o ścianę budynku zaledwie parę metrów od wyjścia.
– Hej, wszystko okej? – pytam, podchodząc i zwracam tym na siebie jej uwagę.
– Em... tak. Jak najlepiej – odpowiada, ale potrafię wyczuć w jej głosie, że nie mówi prawdy. Właśnie dlatego podchodzę bliżej i opieram się plecami o ścianę obok niej.
Dobra, ściemniam – wcale nie dlatego. Ale właściwie nie wiem dlaczego i nie potrafię się inaczej usprawiedliwić, dlatego zostańmy przy pierwszej wersji i udajcie, że w nią wierzycie.
Przez parę kolejnych chwil stoimy w ciszy, patrząc przed siebie.
– Dobrze wyglądasz – odzywa się w końcu szatynka.
– Dzięki, ty też – rzucam, nie wiedząc, co innego odpowiedzieć. Chyba nie muszę wam mówić, że to zdecydowanie najbardziej niezręczny wieczór mojego życia.
– Więc... masz dziewczynę – bardziej stwierdza niż pyta. Nie potrafię rozpoznać po jej tonie, co czuje wypowiadając te słowa.
– Ta, może dowiem się, co widzisz w tych całych związkach – odpowiadam żartobliwym tonem, próbując rozluźnić atmosferę.
Związek z Catherine mi pasuje, ale tylko dlatego, że choć nazywamy się parą, wiem, że nasza relacja jest dość specyficzna. Ja skupiam się na swojej karierze pilota, a Cath studiuje aby zostać psychologiem, w międzyczasie gdzieś razem wychodzimy albo po prostu spędzamy wspólnie czas w moim mieszkaniu. Mamy inne priorytety i nie przeszkadza to żadnemu z naszej dwójki. I choć blondynka jest wspaniała i uwielbiam spędzać z nią swój wolny czas, ciężko mi sobie wyobrazić chociażby zamieszkanie z nią. Od czterech miesięcy jesteśmy mniej więcej na tym samym etapie związku i zmienia się tylko to, że dowiadujemy się o sobie więcej rzeczy. Wiemy, że prędzej czy później się sobie znudzimy i przestaniemy odgrywać tę szopkę, ale póki co nam to pasuje.
– Powodzenia – odpowiada, a ja dopiero teraz uświadamiam sobie, że nie widziałem z nią jej narzeczonego.
– Nie przyszłaś z Connor'em – zauważam.
– Colton'em – poprawia mnie, próbując powstrzymać uśmiech.
– Ta, nieważne. – Zerkam na nią, czekając aż powie coś więcej. Z początku nie odwzajemnia mojego spojrzenia. Zamiast tego wpatruje się przed siebie i wygląda jakby się nad czymś wahała.
– Zerwaliśmy – mówi w końcu, wciąż nie patrząc na mnie.
Unoszę brwi zaskoczony, a przez moją głowę przewija się mnóstwo bezsensownych i nieuzasadnionych myśli.
– Kiedy? – pytam i karcę się w myślach za to, że nie zadbałem o to, aby mój ton brzmiał bardziej obojętnie. Boże, ja naprawdę bawię się w te dziewczyńskie gierki?
Wzrusza ramionami i w końcu na mnie spogląda.
– Jakiś czas temu.
– Kto zerwał? – Tym razem zmieniam swój ton, ale przy takim pytaniu to i tak nie ma większego sensu. Nie potrzeba geniusza, aby zauważyć, że jestem tym zainteresowany.
– Ja.
Wiem, co sobie myślicie – dlaczego to zrobiła, dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziała i dlaczego zerwała ze mną z powodu swojego narzeczonego, skoro i tak zakończyła ich związek. Szczerze mówiąc, mnie też to nurtuje, ale nie zadam żadnych z tych pytań. Uzasadnienie jest proste – może i nie czuję do Catherine tego samego, co do Violetty i prawdopodobnie nigdy tego nie poczuję, ale wciąż ją szanuję i zależy mi na niej. W dodatku z nią jest prościej, a gdyby Castillo chciała zmienić coś pomiędzy nami, powiedziałaby mi to wcześniej.
Nie mogę się jednak powstrzymać przed zadaniem innego pytania.
– "Jakiś czas temu" oznacza bardziej wczoraj czy pół roku temu?
Szatynka waha się i przez chwilę nic nie mówi. W końcu odrywa się od ściany i już kiedy mam nadzieję, że otrzymam odpowiedź, ona postanawia zignorować moje pytanie.
– Jestem zmęczona, lepiej pojadę już do domu.
Staram się ukryć to, jak jestem zawiedziony i nie naciskam. Wolę stawiać sprawy prosto – gdyby chciała odpowiedzieć, zrobiłaby to. Nie będę jej do tego zmuszać.
Kiwam głową.
– Zadzwonić ci po taksówkę? – proponuję, wyciągając już komórkę z kieszeni.
– Nie, przyjechałam samochodem – odpowiada z lekkim uśmiechem powoli oddalając się, obrócona tyłem do kierunku, w którym idzie. Widząc zmartwienie na mojej twarzy, szybko dodaje: – Nie piłam. Ja i alkohol to złe połączenie. Ale ty wiesz to najlepiej.
Mimowolnie uśmiecham się na wspomnienie pijanej Violetty walącej w moje drzwi.
– Jedź ostrożnie.
Kiwa głową.
– Trzymaj się – rzuca, po czym odwraca się, a ja obserwuję jak znika w swoim aucie, a chwilę potem odjeżdża spod klubu.
Wracam do środka i przez kolejną godzinę staram się choć na chwilę zapomnieć o Castillo, ale mimo, że szatynki nie ma już z nami w lokalu, nie chce opuścić moich myśli i nie potrafię się skupić na niczym innym niż jej słowa.
Siedzę właśnie przy stoliku z Catherine i staram się włączyć w rozmowę, którą prowadzi z Federico, kiedy czuję wibracje mojego telefonu w kieszeni. Wyciągam aparat i nawet nie próbuję ukryć zaskoczenia, kiedy na wyświetlaczu dostrzegam imię Evy. W ciągu sekundy przemyka mi przez głowę milion scenariuszy, w których Teddy dzieje się coś na tyle złego, że jej babcia postanawia dzwonić do mnie o drugiej w nocy.
Niewiarygodnie szybko przepraszam osoby przy stoliku i wychodzę z klubu, aby odebrać połączenie.
– Halo?
– Leon... Lara miała wypadek.

Do wypadku doszło zaledwie kawałek od klubu, w którym byliśmy, dlatego dotarcie do szpitala, w którym wylądowała Lara nie zajmuje nam długo. Ja, Catherine i rodzice Lary czekamy w poczekalni na jakiekolwiek wieści, a w międzyczasie zostaję wtajemniczony w to, co dokładnie się stało.
Jak się okazuje moja kuzynka pokłóciła się z Pajacem (tak, wciąż traci czas z tym gościem), dlatego postanowili skrócić swój weekendowy wyjazd. Niestety nie pomyśleli o fakcie, że Pajac pił alkohol tuż przed posadzeniem swojego tyłka przed kierownicą i spowodowali wypadek, uderzając w inny samochód. Na tę chwilę wiemy tylko tyle, że w drugim pojeździe była kobieta i również leży w tym szpitalu.
Siedzimy w ciszy, oczekując na jakiekolwiek informacje od lekarzy. Gapię się w sufit, powstrzymując pragnienie aby w coś albo kogoś walnąć, podczas gdy Cath siedzi po mojej lewej stronie i ściska moją dłoń, dodając mi otuchy.
– Gdzie jest Teddy? – pytam, kiedy przypominam sobie, że nikt mi nie powiedział, co się z nią dzieje.
– Poprosiłam naszą sąsiadkę, aby z nią została – odpowiada Eva. – Ale nie może tam siedzieć całą noc, ktoś będzie musiał tam wrócić.
– Ja mogę to zrobić – zgłasza się na ochotnika Catherine, wiedząc, że żadne z naszej trójki tego nie zrobi. – Zabiorę ją do mieszkania Leona.
– Byłabym wdzięczna – odpowiada jej moja ciotka, a blondynka posyła jej lekki uśmiech.
– Odprowadzę cię – proponuję, wiedząc, że potrzebuję się przewietrzyć. Moja dziewczyna kiwa głową i po chwili kierujemy się razem w stronę wyjścia ze szpitala.
Przed budynkiem czekam z nią w ciszy na taksówkę, a kiedy pojazd się pojawia przytulam ją na pożegnanie.
– Zadzwonię rano – zapewnia mnie, a ja kiwam głową, bo ciężko mi wysilić się na jakąś inną odpowiedź.
Następnie obserwuję jak wsiada do auta i znika w ciemności, po czym jeszcze przez chwilę stoję w miejscu, ponieważ trudno mi się ruszyć i wrócić do środka.
W końcu biorę głęboki oddech i kieruję się w stronę szpitala. Ku mojemu zdziwieniu tuż przed wejściem dostrzegam Fran i Diego. Brunet stoi oparty o ścianę, podczas gdy Włoszka znajduje się tuż obok i trzyma rękę na jego ramieniu. Kiedy się zbliżam, podnosi wzrok i mnie dostrzega:
– Leon?
Marszczę brwi.
– Co tu robicie?
Diego spogląda na mnie równie zaskoczony, co Fran i odpowiada:
– Violetta miała wypadek, kiedy wracała do domu. Walnął w nią jakiś pijany kierowca, zaledwie kawałek od klubu.
Właśnie w tym momencie dostaję odpowiedź na pytanie, które zadawałem sobie jeszcze kilka chwil temu, i które brzmiało: Czy ten wieczór może być jeszcze gorszy?
Owszem, może.

~*~

Łohoho, co się dzieje? Dwa rozdziały w ciągu tygodnia? Jesus... xD
A tak serio to pls zauważcie, że miałam dłuższe wolne, nie oczekujcie kolejnego tak szybko xDD. Wracam do szkoły we wtorek, postaram się w tym czasie chociaż zacząć rozdział na NSR i może do przyszłego weekendu go dodam? Ale nic nie obiecuję, żeby nie było ;p.
Co do tego u góry – podoba mi się bardziej niż poprzedni, w końcu coś się dzieje ;p. Zbliżamy się wielkimi krokami do końca i jestem podekscytowana, aby poznać Wasze zdanie zarówno na temat końca tego opowiadania, jak i drugiej części ;p.
Mam nadzieję, że Wam również to u góry podobało się bardziej i czekam na Wasze opinie ;D

Do następnego :*

Quinn :)

sobota, 8 kwietnia 2017

25. ~ "Małe coś"



Dwa miesiące później..

Sięgam po komórkę, aby sprawdzić, która jest godzina i właśnie w tej chwili dostaję smsa od Francesci.
Nie dam rady przyjść. Moja koleżanka jest w drodze, ładna blondynka :)
Marszczę brwi i zaczynam się zastanawiać o jakiej koleżance mowa. Ręki sobie uciąć nie dam, ale nie wydaję mi się, że Francesca wspominała o jakiejś znajomej, kiedy wyciągała mnie na kolację. Wzdycham głośno i już wybieram numer Włoszki, kiedy zauważam, jak do restauracji wchodzi blondynka. Wyciąga z torebki swoją komórkę i wygląda, jakby czytała wiadomość. Marszczy brwi, po czym wzdycha głośno i rozgląda się po lokalu i kiedy jej spojrzenie pada na mnie, wyciągam rękę i jej kiwam.
Zrezygnowana podchodzi do mnie i kiedy jest już na tyle blisko, abym ją usłyszał, zerka na komórkę i odzywa się:
– Przystojny szatyn? – pyta z uśmiechem, siadając naprzeciwko.
– Ładna blondynka?
Śmieje się.
– Fran nie mówiła, że będziemy jeść z kimś jeszcze.
– Mnie też nie – odpowiadam i nie muszę się już zastanawiać, co jej takiego wypadło w ostatniej chwili.
– Ona wcale nie zamierzała tu przyjść, prawda?
Bez zastanowienia kręcę głową.
Tak naprawdę to nawet nie jestem specjalnie zdziwiony, powinienem przewidzieć, że kiedyś do tego w końcu dojdzie. Odkąd ja i Violetta przestaliśmy rozmawiać, Francesca ubzdurała sobie, że skoro mogłem z nią wejść w pewnego rodzaju związek, z inną laską też to zrobię. Dlatego próbuję mnie na siłę swatać z kim popadnie, żebym przypadkiem nie wrócił do Castillo.
Wyciągam rękę nad stołem.
– Leon – przedstawiam się.
– Catherine – odpowiada, podając mi swoją dłoń. – Nie spotkaliśmy się już gdzieś?
Przez chwilę się zastanawiam nad odpowiedzią.
– Byłaś na urodzinach Fran? – przypominam sobie. – Z wysokim brunetem w okularach.
– Ugh, nie przypominaj mi o nim – mówi, a uśmiech na jej twarzy lekko przygasa.
– Frajer?
Przytakuje.
– Zerwaliśmy niedawno, pewnie dlatego Francesca to ustawiła, przepraszam.
Marszczę brwi.
– Brzmi znajomo. Myślałem, że to przeze mnie.
Unosi brew i śmieje się.
– Dwie sprawy za jednym razem – komentuje. – Wiesz... skoro oboje nie chcemy tu być, może po prostu...
– Zwińmy się i powiedzmy Fran, że rozmowa się nie kleiła – dokańczam za nią.
Uśmiecha się.
– Jestem za.

Tsa, wiecie... właściwie to rozmowa się kleiła całkiem nieźle... Nawet bardzo dobrze, biorąc pod uwagę, że czekając na taksówkę, nasze usta postanowiły poznać się bliżej, a kilkanaście minut później jesteśmy w moim budynku i wjeżdżamy windą na moje piętro, nie przerywając obściskiwania się.
No co? Nie tego Fran chciała?
Stoimy na środku pustej windy, całując się, kiedy zatrzymujemy się na moim piętrze. Niestety wciąż się od siebie nie odrywamy, kiedy drzwi się rozsuwają, ukazując Violettę. Dostrzegam ją kątem oka i od razu przerywam pocałunek, ale mina Castillo sugeruje, że i tak wszystko widziała. Nawet jeśli nie, to Catherine wciąż obejmuje moją szyję, a moje ręce wciąż spoczywają na jej tyłku.
– Violetta... – zaczynam, wychodząc z windy. Catherine idzie za mną lekko zdezorientowana.
– Muszę iść, spieszę się – przerywa mi i szybkim krokiem wchodzi do windy.
Nie robię nic poza staniem w ciszy i wpatrywanie się w zamknięte drzwi windy przez następne kilka chwil, Może i zrobiłbym coś więcej, gdybym w ogóle ogarnął co się właśnie stało i dlaczego czuję się winny.
– To chyba sygnał, abym wracała do domu. Miło było – odzywa się Catherine, przypominając mi o swojej obecności. Odwracam się w jej stronę i z zaskoczeniem stwierdzam, że nie wygląda na specjalnie złą czy nawet zdziwioną.
Rusza w stronę windy, a ja przez chwilę nie mam zamiaru reagować w żaden sposób. Ale potem wściekam się na Violettę i na siebie za to, że pozwoliłem jej ze sobą zrobić to, co zrobiła. Nie mam zamiaru teraz czekać, aż narzeczony Castillo umrze albo ona zdecyduje, że jednak go nie lubi – Catherine to pierwszy krok, aby zamknąć etap szatynki i udawać, że nigdy nic się nie stało.
– Catherine, czekaj! – Na dźwięk mojego głosu zatrzymuje się i odwraca. – Przepraszam. Moglibyśmy udawać, że pięć ostatnich minut nie miało miejsca?
Przez chwilę dostrzegam na jej twarz zawahanie, ale już po kilku sekundach pojawia się na niej delikatny uśmiech.
– Masz szczęście, że cię polubiłam.

– Spałeś z nią?! – Fran krzyczy tak głośno, że nie mam wątpliwości co do tego, że cała knajpa ją usłyszała i wie, co wczoraj robiłem. – Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłeś!
Marszczę brwi.
– Zaraz, a nie to miałem zrobić? – Teraz naprawdę się pogubiłem. Po co Francesca aranżowała mi w tajemnicy spotkanie z jakąś laską, skoro nie chciała, żebym się z nią przespał?
– Oczywiście, że nie! Po co miałabym szukać ci laski do łóżka?! Sam byś sobie ją znalazł! – Widząc moje pytające spojrzenie, kontynuuje: – Specjalnie umówiłam cię z laską, która zachowuje się jak ty, abyście zjedli razem kolacje, znaleźli wspólne tematy do rozmowy, a potem umówili się jeszcze raz!
Teraz rozumiem jeszcze mniej...
– Po co?
– Chwila – przerywa Diego, zanim Fran zdąża mi odpowiedzieć. – Umówiłaś Leona z jego żeńską wersją i liczyłaś na to, że będą chodzić na randki zamiast po prostu się ze sobą przespać? Mówimy o tym samym Leonie?
– Mogłaś mu od razu wynająć prostytutkę i liczyć na to, że się z nią ożeni – dodaje Federico.
Francesca kładzie głowę na stole i przez chwilę panuje kompletna cisza. Po niecałej minucie ją podnosi i spogląda na mnie błagalnie.
– Błagam, umów się z nią jeszcze raz. Daj jej szansę.
Kręcę głową.
– Jak ostatnim razem spotkałem się z laską więcej niż jeden raz, pożałowałem – oznajmiam.
– Kiedy niby ostatnim razem spotykałeś się z jedną laską? – wtrąca się Diego, marszcząc brwi.
Włoszka przewraca oczami, po czym mu odpowiada:
– Pamiętasz tę waszą sąsiadkę?
Najwyraźniej zwisa mi już nawet to czy Diego się dowie.
– Nadal nie mam pojęcia o jakiej sąsiadce ciągle mowa – oznajmia Diego. Widzę po nim, że najchętniej ciągnąłby ten temat, ale na szczęście dostrzega za oknem taksówkę, która ma zabrać jego i Federico na lotnisko. Obaj żegnają się, po czym zabierają swoje rzeczy i opuszczają lokal, zostawiając mnie sam na sam z Francescą. Co dziwne – chyba pierwszy raz w życiu mi się to nie podoba.
Kiedy tylko znikają, Fran wpatruje się we mnie, jakby liczyła, że samym spojrzeniem zmusi mnie do zwierzeń. Kręcę głową, próbując jej w ten sposób zakomunikować, że nic z tego.
– Muszę spadać – mówię i od razu wstaję, pragnąć jak najszybciej uciec. Ona jednak przechyla się przez stół i z powrotem ciągnie mnie na moje miejsce.
– Nigdzie nie idziesz. Pogadamy – oznajmia tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Przyznaj, że lubisz Catherine.
Wzruszam ramionami.
– Nieźle całuje.
– Gdyby nie Violetta, spróbowałbyś chociaż dać jej szansę – stwierdza.
– Przecież pięć minut temu sam to przyznałem.
– Nie, nie przyznałeś, że nie chcesz spróbować, bo wciąż myślisz o niej. Naprawdę będziesz sam sobie wmawiał, że tak nie podobał ci się ten wasz cały związek?
Krzywię się na słowo "związek". To zdecydowanie nieodpowiednie słowo.
– Fran, chyba naoglądałaś się za dużo komedii romantycznych – odpowiadam.
Wpatruje się we mnie.
– Umówmy się...
– Nie – przerywam jej. – Na nic się z tobą nie umawiam.
– Umówmy się, że ja będę z tobą szczera, a ty odwdzięczysz mi się tym samym.
– Nie.
– Jaka szkoda, że twoje zdanie się nie liczy – oznajmia. – Ja zacznę. – Bierze głęboki oddech, po czym podnosi na mnie wzrok. – Spotykam się z Diego. Wow, to nie było aż takie trudne.
Parskam śmiechem, ale po chwili zauważam jej poważne spojrzenie.
– Boże, ty nie żartujesz – mówię z przerażeniem. – Zgwałcił cię? Szantażuje cię? Czujesz potrzebę zaniżenia swojego poziomu? Fran, to da się leczyć.
Unosi brew.
– Twoja kolej.
– Nie – odpowiadam, po czym biorę chwilę, aby przetrawić jej słowa. Krzywię się z obrzydzenia. – Od kiedy?
Wzdycha głośno.
– Mniej więcej odkąd ze sobą nie sypiamy – mruczy pod nosem.
– Ohyda – odpowiadam z wciąż skwaszonym wyrazem twarzy.
– Właśnie dlatego o niczym ci mówiłam, wiedziałam, że tak zareagujesz – mówi i wyczuwam w jej głosie, że jest wkurzona. – Twoja kolej.
– Mam tak nad tym przejść do porządku dziennego? 
– Wierzę, że jakoś przeżyjesz. No dalej, mów.
Wzdycham głośno i opadam na oparcie, patrzę w sufit i od niechcenia odpowiadam.
– Mogłem poczuć... małe coś do Violetty.
– Małe coś?
– Małe coś – potwierdzam.
– Okej, i co dalej?
– Mogę nadal czuć to małe coś.
Fran kiwa głową.
– Wiesz... do Catherine też mógłbyś poczuć "małe coś" – oznajmia.
– Mam dość małych cosiów, na zawsze.
– Okej – odpowiada, po czym sięga po moją komórkę i przepisuje do niej jakiś numer ze swojej. – Mam tylko nadzieję, że bierzesz pod uwagę, że Catherine jest inna niż Violetta. I potrafiłaby docenić to, że darzysz ją "małym czymś". – Po tych słowach, przesuwa moją komórkę z powrotem z moją stronę, po czym wstaje. – Pomyśl o tym – oznajmia. Następnie pochyla się i całuje mnie w policzek, a potem opuszcza lokal.
Wzdycham głośno, po czym sięgam po aparat i zerkam na jego wyświetlacz. Uśmiecham się na widok nazwy kontaktu "Może nowe małe coś" i przez chwilę się w nią wpatruję. Nie wiem, czy to zaufanie do Fran mnie do tego popycha czy desperacka chęć zapomnienia o małym czymś między mną i Violettą, ale po chwili mój palec ląduje na zielonej słuchawce, a komórka przy uchu.
Catherine odbiera po kilku sygnałach.
– Halo?
– Hej, tu Leon. Ten, z którym wczoraj spałaś.
Słyszę jej śmiech po drugiej stronie.
– Cześć, Leonie, z którym wczoraj spałam. 
Przez chwilę nic nie mówię, zbierając się na pytanie, które zaraz zadam.
– Chciałabyś może wyskoczyć gdzieś na kolację?
Teraz to ona milczy, najwyraźniej rozważając moją propozycję, a ja sam nie wiem na jaką odpowiedź mam nadzieję,
– Podaj czas i miejsce.

~*~

Em, jako że ten rozdział jest kiepski, to może nie będę się na jego temat rozpisywać ;p. Ale mam Wam dużo do napisania, bo długo mnie nie było, więc miło by było, jakbyście przeczytali resztę ;D.
Po pierwsze – nie hejtujcie Catherine ;p. To ma być pozytywna postać, taka żeńska wersja Leona, która w przyszłości mu się przyda i będzie bardzo ważną postacią w drugiej części, więc radzę się do niej przyzwyczaić i nie skreślać jej tak od razu ;p. Jakby co to jest już w Bohaterach od dłuższego czasu ;).
Druga sprawa jest taka, że tak – będzie druga część, będzie przeskok w czasie siedem lat, będzie w niej więcej Teddy i wciąż będzie o Leonetcie ;D. Planuję w następnym rozdziale zrobić już taki jakby wstęp do końca i myślę, że skończę to opowiadanie za jakieś 4-5 rozdziałów ;). Postaram się Was zaskoczyć i mam nadzieję, że spodoba się Wam mój pomysł na koniec, bo jest on strasznie stary i milion razy przerabiany, ale siedzi mi w głowie odkąd zaczęłam to opowiadanie i wciąż chcę go wcielić w życie, więc myślę, że to coś znaczy :D. Jakby co to zaczęłam już pisać 01. i myślę, że się Wam spodoba :). A przynajmniej mam taką nadzieję XD.
Kolejna rzecz to to, że mam teraz tydzień ferii, a jako, że w Sztokholmie wczoraj doszło do ataku terrorystycznego, a sprawca mieszka na mojej dzielnicy (nie żartuję, naprawdę.) to nie mam zamiaru wychodzić z domu w najbliższym czasie, postaram się wykorzystać ten czas na pisanie ;p. Po feriach jednak będę miała c.d. egzaminów, które decydują o moich ocenach końcowych, a trafiła mi się m.in. polityka w Szwecji, więc będę musiała nad tym usiąść i raczej nie znajdę dużo czasu na bloga niestety ;/. Na samym końcu jednak mam matmę i angielski, a z tym nie powinnam mieć problemów, więc możliwe, że wtedy postaram się pisać :).
No i najmniej ważna sprawa to to, że bawiłam się ostatnio fanvidami. Nie są o Leonetcie, ale stwierdziłam, że to tu zostawię, może komuś się spodoba :D: https://www.youtube.com/watch?v=w6nHARxGMmc
Tyle, koniecznie napiszcie mi co myślicie o rozdziale i treści tej przydługiej notki ;D 

Do następnego :*

Quinn ;)