sobota, 13 lutego 2016

10. ~ Nowy przyszły tatuś



Drzwi się otwierają i moim oczom ukazuje się Lara. 
– Przyniósłbym jakiś alkohol, ale nie wiem, jakim szują jest twój nowy facet, a nie chcę, żeby Teddy widziała, jak leży schlany na kanapie. 
Kręci głową. 
– Minęło pół minuty od twojego przyjścia, a ja już żałuję, że cię zaprosiłam. 
Zostawia mnie samego i kieruje się do kuchni. Po chwili wchodzę, po czym zamykam za sobą drzwi i idę za nią. 
– Gdzie Teddy? – pytam od razu. Zainteresowałbym się brakiem tego kretyna, ale... jak dla mnie może nie przychodzić. Może spaść ze schodów albo wpaść pod samochód, nie pogniewałbym się. Wręcz przeciwnie – gdyby nie przeżył, od razu bym go polubił. 
– Jest w swoim pokoju – odpowiada, a kiedy ruszam w tę stronę, dodaje: – Z Ben'em. 
Gwałtownie staję. Ben? Kto, do cholery, daje dziecku takie imię? Teraz już wiemy, że jego kretyństwo nie wzięło się znikąd – najwyraźniej to genetyczne. Lepiej, żeby Lara tym razem raczyła się zabezpieczyć. 
Jednak nie to jest w tej chwili ważne. Słyszałyście jej słowa? Jest w pokoju. Z Ben'em. Spróbujcie nie zwracać uwagi na durne imię i pojmijcie znaczenie jej słów. Teddy. W pokoju. Z Ben'em.  
– Co, do cholery, facet robi w jej pokoju?! – Odwracam się gwałtownie. 
Kiedy jeszcze moi rodzice żyli, mieszkaliśmy na osiedlu, na którym miałem dużą ilość swoich rówieśników. Było tylko trzech chłopaków i mnóstwo dziewczyn. Tak, to raj nawet dla dziewięciolatka. 
A raczej byłby nim, gdyby nie pieprzony domek na drzewie u Lucy. Lucy była zaborcza, irytująca i rządząca się. Ale za to tak seksowna, jak tylko ośmiolatka może być. 
Kiedy na jej urodziny, ojciec wybudował jej domek na drzewie, wszystkie dziewczyny bawiły się tam. Niestety chłopacy mieli zakaz wstępu do domku, więc wymyśliliśmy plan, aby nas tam wpuściły. Jednak już wtedy byłem dupkiem, więc kiedy zaprosiły tylko mnie (myślę, że to przez włosy), zgodziłem się. Koledzy się ode mnie odwrócili na parę tygodni, ale kogo to obchodzi, kiedy jest jedynym facetem wśród grupy dziewczyn? 
Teddy nie ma domku na drzewie. Mieszka w bloku, więc to byłoby trudniejsze niż w przypadku Lucy, ale zrobiłem z jej pokoju pewnego rodzaju domek. Żaden chłopak nie ma tam wstępu. Bez względu na to czy ma dziewięć lat, czy trzydzieści. 
Całe lata powtarzałem jej, żeby nie była taka naiwna, jak Lucy, a ona co? 
Teraz to już na pewno nie polubię tego pajaca. 
– Tłumaczy Teddy, żeby była dla ciebie miła. 
To ja jestem jedynym gościem, który może jej coś tłumaczyć; który może wejść do jej pokoju. 
Już przymierzam się do pójścia do pomieszczenia i nagadania mu, kiedy pojawia się w kuchni. 
– Cześć, ty pewnie jesteś Leon – mówi z uśmiechem i wyciąga do mnie rękę. 
Patrzę na jego dłoń, ale nie podaje mi swojej. Przenoszę wzrok na jego twarz i mam ochotę zdjąć mu z niej ten kretyński uśmiech. 
– Leon, bądź miły – słyszę za plecami głos Lary. 
Jasne, będę miły. Już się rozpędzam. 
Wymijam go bez słowa i idę do pokoju Teddy. Na drzwiach wciąż widnieje tabliczka z napisem Zakaz wstępu dla chłopaków, którą sam wybierałem i jej kupiłem. Czy ten kretyn nie potrafi czytać? A może po prostu uważa się za cipę? Bardzo prawdopodobne. 
Wchodzę do pomieszczenia. Bez słowa podchodzę do małego biurka i wyjmuję marker. Cofam się do drzwi i dopisuję do tabliczki ...i Ben'a. Może tym razem zrozumie. 
Wracam do pokoju. Teddy siedzi na łóżku i mi się przygląda. Podchodzę i siadam obok. Zanim zdążę się odezwać, ona pyta: 
– Przyprowadziłeś Violettę?  
Z zaskoczeniem unoszę brwi. Co, do cholery? 
– Co? Nie. Dlaczego? 
Teddy sięga po lalkę leżącą na poduszce i zaczyna się nią bawić. Nie patrząc na mnie oznajmia: 
– Będę z tobą rozmawiać tylko, jeśli przyjdzie Violetta. 
– Czy ty mnie szantażujesz? 
– Tak. 
Być może zaskakuje Was jej bezpośredniość lub zdolność do szantażu. Mnie nie. Pozwólcie, że wyjaśnię Wam, dlaczego. Po pierwsze, jesteśmy spokrewnieni, blondynka nie jest do mnie podobne fizycznie, ale psychicznie owszem. Po drugie, spędza ze mną bardzo dużo czasu. A jest mądra i szybko się uczy.   
Skoro tę kwestię już sobie wyjaśniliśmy, pozwólcie, że przejdę do następnej.  
Violetta.  
Nie mam pojęcia, dlaczego akurat jej obecności oczekuję Teddy. Ale nie zapytam, bo wyraziła się jasno, mówiąc, że będzie ze mną rozmawiała tylko przy Castillo. 
Gdyby poprosiła o Fran, nie byłoby żadnego problemu. Zadzwoniłbym do niej i zjawiłaby się tutaj za góra pół godziny.  
Jaki jest problem z Violettą? 
Tak, dobrze myślicie, ostatni razem, kiedy z nią rozmawiałem kazałem jej wynosić się z mojego mieszkania.  
Żałuję – że jej o wszystkim powiedziałem;  że ją po tym tak potraktowałem. 
Ale dziwnie było mi się z nią znowu skontaktować. Przez jedną głupotę, którą zrobiłem, ona wie o mnie cholernie dużo. Cholernie za dużo.  
Wzdycham i staję przed pytaniem: Czy bardziej zależy mi na sobie, czy na Teddy?. 
Odpowiedź jest prosta. 
Wyciągam komórkę i dzwonię do Diego z nadzieją, że użyczy mi numeru swojej siostry. 
 
Kiedy taksówka się zatrzymuje, podchodzę i płacę kierowcy, po czym otwieram tylnie drzwi i pomagam wyjść szatynce. 
– Wiem, że byłem dupkiem i przepraszam, ale to był twój pomysł – musisz mi teraz pomóc, bo to przez ciebie się w to wpakowałem – mówię, prowadząc ją w stronę budynku. 
Marszczy brwi. 
– Co się dzieje? Dlaczego tu jestem? 
Zanim pomyślicie, że jest roztrzepana albo ma rozdwojenie jaźni – nie zadzwoniłem do niej. Ograniczyłem się do wysłania wiadomości z adresem Lary i prośbą, żeby przyjechała, bo jej potrzebuję. Zdziwiłem się, kiedy się zgodziła. Myślałem, że będę musiał do niej jechać i błagać ją, żeby mi wybaczyła i pomogła. 
– Posłuchałem cię i umówiłem się z Larą na kolację, żeby poznać jej faceta – odpowiadam, kiedy wsiadamy do windy. 
– Świetnie. 
– Ale moje priorytety się zmieniły i teraz chcę się dogadać z Teddy, a tego palanta przypadkiem wypchnąć przez okno. Potrzebuję twojej pomocy w obu. 
– Jak mam ci pomóc? – pyta zdezorientowana. 
– Zrobi ci się słabo, więc otworzysz okno i przy nim staniesz, a ja będę chciał mu coś pokazać w pobliżu. Wtedy ty się odsuniesz, a ja niechcący na niego wpadnę i go wypchnę.  
– Nie o to pytałam! – Patrzy na mnie zaskoczona. – Nie zrobiłbyś tego. 
Serio? Któraś z Was też w to wierzy? 
Myślę, że zdążyliśmy się już poznać na tyle dobrze, że wiecie, że bym się nie zawahał. 
Patrzę jej prosto w oczy. 
– Dobro Teddy jest dla mnie najważniejsze. 
Spogląda na mnie przerażona. 
– Moglibyśmy zjechać na chwilę na dół? Chyba trochę mi słabo. 
 
Pamiętacie, co powiedziałem o Violetcie, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem? Była w samej bieliźnie, miała poczochrane włosy i opuchnięte oczy. To był widok kobiety jakiej nigdy nie chciałbym gościć w swoim łóżku. 
Ale teraz, kiedy siedzi w szarej swetrowej sukience, czarnych rajstopach i długich kozakach, muszę przyznać, że – Diego zabiłby mnie, gdyby to usłyszał – jest cholernie seksowna, nawet jeśli nie chce sprawiać wrażenia takiej. I mówię to z pełną świadomością, wiedząc o jej bracie, narzeczonym i moich zasadach. 
– Lara opowiadała o tym, że jesteś pilotem – próbuje zgadać Pajac. Tak, teraz będę go tak nazywać, bo to i tak o wiele lepsze niż Ben. Poza tym idealnie pasuje. – Jakiś stopień? Czy dopiero jesteś początkującym? 
– Kapitan – odpowiadam. Zazwyczaj się nie chwalę – czuję się lepszym właśnie wtedy, kiedy ludzie nie wiedzą, z kim mają do czynienia – ale w tym przypadku robię to z przyjemnością. 
– Wow, to duże osiągnięcie w tym wieku. 
– Leon ma skłonności do pracoholizmu – wtrąca Lara. 
– A ty czym się zajmujesz? Oczywiście, jeśli masz pracę. Jeśli szukasz sponsorki, to zapewniam cię, że tutaj jej nie znajdziesz. 
Za ostro? Wiem, co widzicie. Dokładnie to, co Lara – miły gość, który kocha ją i próbuje się dogadać z jej córką. 
Chcecie wiedzieć, co ja widzę? Dan'a, który w tej chwili jest w pierdlu; Jake'a, który żyje za kasę, którą zdobył sprzedając meble Lary, kiedy ona wyjechała na weekend z Teddy; Mike'a, który dilera i wiele innych. W całej ich gromadzie nie było żadnego porządnego gościa, więc czemu miałbym myśleć, że Pajac taki jest. 
Gość odkłada sztućce i opiera się o oparcie krzesła.  
– Już wiem, dlaczego Lara prosiła abym nie brał do siebie twojego zachowania – oznajmia, a na jego gębie znowu pojawia się ten paskudny uśmiech. – A Teddy nie chciała z tobą gadać. 
Również odkładam swoje sztućce, ale po to, żeby skopać mu dupę, po czym wypieprzyć zwłoki przez okno. 
Nagle czuję na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Wiem, że należy do Violetty. Czuję na sobie jej wzrok i wiem, że domyśla się, co chcę zrobić. 
– Powinieneś trochę wyluzować – ciągnie Pajac. – Z opowieści Teddy wnioskowałem, że jesteś bardziej rozrywkowy. No wiesz, taki bardziej kumpel niż wujek czy ojciec. Dobrze jednak wiedzieć, że to stanowisko nie jest zajęte. 
 
Parkuję przed domem szatynki. Wzdycham i opadam na oparcie fotela. Nie wysiada od razu. Odpina swoje pasy, ale wciąż siedzi w miejscu i studiuje moją twarz. 
– Miałeś rację – oznajmia po krótkiej chwili. – Ten gość naprawdę jest kompletnym palantem. 
Odwracam się do niej i mimo wszystko, lekko się uśmiecham. Tak, to ten moment. Właśnie Violetta Castillo przyznała mi racje. Nawet to, jak gównianie się czuje, nie psuje tej chwili. 
– Przepraszam, że cię na to namówiłam. I za to, że wtedy wypytywałam cię o twoich rodziców. Nie powinnam tego robić. 
Kręcę głową. 
– Zapomnijmy o tym. 
Część z Was pewnie zastanawia się, co takiego stało się przed naszym wyjściem. Zwykła ostra wymiana zdań, którą Lara i Violetta starały się przerwać. Z początku były w miarę spokojne, aż do momentu, w którym poprosiłem Teddy, żeby wyszła, bo chcę przypieprzyć jej nowemu przyszłemu tatusiowi. Wtedy moja kuzynka ogłosiła koniec kolacji i kazał mi wyjść. Tak. Mnie. A nie temu kretynowi. 
Znam tę historię na pamięć. Za parę tygodni on ją zostawi, a ona odda na jakiś czas Teddy rodzicom i pogrąży się w depresji po kolejnym facecie. Potem na pocieszenie znajdzie sobie nowego i cała historia zacznie się od nowa. 
Najgorsze jest to, że nie mogę nic z tym zrobić, bo wtedy to ja jestem ten zły. 
Szatynka kładzie swoją dłoń na mojej. 
– Dzięki za pomoc. Nawet jeśli nie udało mi się dogadać z Teddy. 
– Wkrótce jej przejdzie. Coś wymyślimy. 
Do tej pory słowo my w ustach kobietach było czymś, co skutecznie mnie od nich odstraszało. Nie rozumiem więc, dlaczego tym razem wywołuje to uśmiech na mojej twarzy. 
Przez chwilę siedzimy w ciszy i patrzymy na siebie. Nie jest niezręcznie, nie dla mnie. Jej spojrzenie i dłoń na mojej mnie uspokajają; sprawiają, że ten wieczór wydaje się mniej gówniany i że nie mam już ochoty wrócić do mieszkania Lary i pozbyć się tego gościa z powierzchni Ziemi. 
Zanim się oglądam, przybliżam swoją twarz do jej. Ona robi to samo i lekko rozchyla wargi. Nasze usta są tak blisko siebie, że nasze oddechy mieszają się ze sobą, a mimo to wciąż je do siebie przybliżamy. 
Aż do chwili, kiedy ona spuszcza głowę i kręci nią. 
– Nie – mówi i wychodzi z samochodu szybciej, niż zdążam cokolwiek zrobić. 
Po jej wyjściu ponownie opadam na oparcie. 
Cholera. 
Właśnie próbowałem pocałować Violettę Castillo.

~*~

Boziu, jakie to długaśne. Jestem z siebie dumna, rly. 1861 słów <3. Napiszcie mi, że też jesteście dumni to nie będę miała już wyrzutów sumienia z powodu poprzednich dwóch rozdziałów ;D.
Serio, nawet jakościowo mi się podoba. I w ogóle mam mega pomysł na fabułę  w końcu opowiadanie, które nie będzie się kończyło, kiedy Leonetta zacznie ze sobą chodzić ^^.
Prawie kiss... ;p. Ale pamiętajcie, że ich pierwszy kiss musi odbyć się w windzie. Pierwszy raz też. I zręczyny. I ślub. I chrzciny ich dziecka.
Dobra, po prostu dawno nie było dawno windy, a w tym rozdziale w końcu wróciła. #winda_quinn
Wgl, przepraszam za brak rozdziału na heroes, ale tutaj miałam większą wenę itd.
Btw miała się pojawić notka (znowu ;D), ale na tę chwilę z niej zrezygnuję. Było by tam tylko o tym, że nie mam czasu, ciężki okres, rozdziały rzadko itd.
Na swoje wytłumaczenie napiszę tylko, że naprawdę jest mi bardzo ciężko. W czwartek miałam jedno głupie wydarzenie, a skończyło się na tym, że byłam na dwóch lekcjach, a w planie miałam siedem. Przez cały ten czas byłam w szkole gadając z nauczycielką, wychowawcą, psychologiem, nauczycielem polaka i wgl masakra. W pewnym momencie oni przeżywali to bardziej niż ja ;D.
Ale z moim szczęściem na jednej z tych dwóch pisałam mój pierwszy duży sprawdzian w Szwecji (taka jakby praca klasowa) i wow. Jestem pozytywnie zaskoczona tym, jak to się różni od sprawdzianu w Polsce. Test pisałam po polsku i mój polski nauczyciel to później przetłumaczy na szwedzi, więc myślę, że powinno być spoko ;D.
No i za dwa tygodnie mam tydzień ferii, potem znowu dwa tyg do sql i kolejny tydzień wolnego ^-^. A w pierwszy piątek czerwca zakończenie i wakacje ;ppp. Wtedy obiecuję, że skupię się na blogach. 
A tak btw na razie nie planuje kończyć żadnego opowiadania, ale tak na zapas pytam – miałby ktoś coś przeciwko opowiadaniu, w którym Leon miałby córkę? Coś aka podróba Teddy ;D. Jeśli nie będzie to za bardzo podobne, mam zamiar wykorzystać w przyszłości ^-^.
To tyle. Długaśna notka, ale rozdział też taki był XDD. Serio jestem z niego dumna ;p.
Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam poprzednie rozdziały i czekam na Wasze opinie ;*

Do następnego ;)

Quinn ;**