– Pomyślałem, że po pracy moglibyśmy pójść na jakąś kolację albo do kina – zaproponował.
Castillo podniosła głowę i przygryzła wargę, po czym rozejrzała się po jego gabinecie. Wiedział, że właśnie szuka wymówki. Przez ostatni tydzień zdążył nauczyć się rozpoznawać ten typ zachowania.
– Ja… Nie dzisiaj. Muszę coś załatwić – odpowiedziała w końcu.
Westchnął głośno.
Po powrocie z delegacji, wszystko było dobrze – przez tydzień. Później Castillo zaczęła unikać spotkań poza pracą i dziwnie się zachowywać. Szatyn nie pamiętał już nawet, kiedy ostatnim razem ją pocałował.
Coś się działo, a on nie miał pojęcia, co. W dodatku ona niczego mu nie ułatwiała, zapewniając go ciągle, że wszystko jest w porządku.
– To może – podjął kolejną próbę, choć wiedział, że skończy się ona niepowodzeniem – przyjedź do mnie, jak już to załatwisz, a ja wypożyczę film i zamówimy pizzę?
Podrapała się po karku – kolejna oznaka, że szuka wymówki.
– Nie, wiesz… prześpię się dzisiaj u siebie.
Miał dość. Jak miał coś naprawić, nie wiedząc, co jest nie tak? Może dwa lata temu ten dystans by mu nie przeszkadzał – wręcz przeciwnie: byłby mu na rękę – ale postanowił, że nie będzie popełniał znowu tych samych błędów. Nie pozwoli na to, żeby znowu cierpieli.
Starał się, jak nigdy. Dawał jej kwiaty, trzymał jej rzeczy w swoim mieszkaniu i miał w swoim pęku klucz do jej miejsca zamieszkania. Do tego, starał się mieć dla niej jak najwięcej czasu – nawet jeśli to oznaczało zrezygnowanie ze spotkań ze znajomymi czy rodziną. Planował wspólne wyjście z nią i zaprzyjaźnionym małżeństwem, żeby w końcu ich sobie przedstawić.
Tymczasem nie miał pojęcia, jak naprawić coś, co się między nimi psuje.
Otworzył usta, żeby w końcu zakończyć tę całą szopkę, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi. Po chwili Diego pojawił się w jego gabinecie, nie czekając na pozwolenie. Jego wzrok od razu skierował się na szatynkę.
Przez ostatnie dwa tygodnie, robił wszystko, żeby jego brat nie miał z nią jakiejkolwiek styczności, jednocześnie próbując zachować dyskrecję. Dopiero w tej chwili przyszło mu do głowy, że może jego próby wcale nie były tak skuteczne, jak mu się do tej pory wydawało. Może powiedział Violetcie coś, co spowodowało jej zachowanie.
– Masz dla mnie te papiery, które miałeś podpisać?
– Dałem Scott'owi – odpowiedział z nadzieją, że to już wszystko i jego brat opuści pomieszczenie, a on będzie mógł wrócić do rozmowy z szatynką.
Ten jednak spojrzał na Castillo i zapytał:
– Możemy porozmawiać w cztery oczy?
Jeszcze zanim kobieta zdążyła przenieść na niego wzrok, Leon odpowiedział za nią:
– Violetta jest teraz w pracy. Naucz się oddzielać życie zawodowe od prywatnego.
Brunet zgromił swojego brata wzrokiem.
– Tak, jak ty? – spytał. – Może asystent bardziej pomógłby skupić ci się na pracy.
Uniósł brwi, ale nic nie powiedział. Podążał tylko wzrokiem za bratem, kiedy ten znikał za drzwiami.
– Masz rację – odezwała się Violetta, a ten obdarował ją pytającym spojrzeniem. – Jestem w pracy. Powinnam przynieść ci kawę albo zrobić… coś – oznajmiła i szybko wstała, po czym opuściła jego gabinet.
Verdas zacisnął pięści. Wciąż miał cholerną ochotę uderzyć swojego brata, a w tej chwili był bardzo blisko zrobienia tego.
Wszedł do mieszkania Włoszki i od razu skierował się w stronę, z której dobiegał jej głos. Chwilę później, znalazł ją w sypialni, jak odwrócona do niego plecami rozmawiała przez telefon.
– Jak to poroniłaś? – usłyszał i zmarszczył brwi. – Musisz mu powiedzieć... Ma prawo wiedzieć...Nie, on ma prawo wiedzieć… Nic nie zmieni? Żartujesz? Zmieni, i to bardzo dużo!… Nie, nie rozłączaj się!
Odsunęła słuchawkę od ucha i przeklęła pod nosem. Verdas domyślił się, że jej rozmówczyni nie posłuchała jej i się rozłączyła. Oparł się o framugę i postanowił uświadomić brunetce, że nie jest sama w pomieszczeniu. Odchrząknął.
– Coś się stało?
Gwałtownie odwróciła się do niego zdziwiona.
– S-słyszałeś moją rozmowę? – zapytała zaniepokojona, po czym wstała i podeszła do niego.
Wzruszył ramionami.
– Tylko kawałek – odpowiedział lekko zaskoczony jej reakcją. – Więc?
Przez chwilę wpatrywała się w niego i wyglądała, jakby zastanawiała się nad czymś. Dopiero po jakiejś minucie, odezwała się:
– M-moja znajoma… poroniła – oznajmiła niepewnie. – Jej… chłopak… nie wiedział o ciąży i ona nie chcę mu teraz o tym powiedzieć. Uważam, że powinna – przerwała i przygryzła wargę. – A ty, co o tym myślisz?
Uniósł brwi. Francesca chyba wprost uwielbiała, zadawać mu tak trudne pytania.
– Fran, jest jakieś trzydzieści stopni. Możesz zostawić sobie takie pytania na chwile, w których będzie na tyle chłodno, żebym był w stanie skupić się na przemyśleniu odpowiedzi?
Odwrócił się i skierował do kuchni. Wyjął z szafki szklankę i nalał sobie do niej wody.
W pomieszczeniu już po chwili pojawiła się jego przyjaciółka.
– Ale, gdyby na przykład… Gdyby Violetta była z tobą w ciąży i poroniła, wolałbyś o tym wiedzieć?
Westchnął głośno. Żałował, że nie przyszedł do Włoszki pięć minut później. Wtedy przynajmniej nie musiał rozmawiać o Violetcie.
Po chwili jednak dotarło do niego, że Francesca i tak znalazłaby pretekst, żeby o niej wspomnieć.
– Ja i Violetta to inna sprawa. Zerwaliśmy – odpowiedział.
– Co? – zapytała oburzona. – Czyli twierdzisz, że gdyby teraz Violetta poroniła, nie obchodziłoby cię to, bo zerwaliście?! Co to zmienia, Leon?
Nic, odpowiedział w myślach. Dobrze wiedział, że to by nic nie zmieniło. Chciałby to wiedzieć bez względu na to czy byliby razem, czy osobno.
Ale to było bez znaczenia. Zerwali i każde z nich poszło w inną stronę, a on chciał o niej zapomnieć.
Wiedział, do czego by ta rozmowa prowadziła. Włoszka próbowała by od niego wyciągnąć wyznania, a potem użyłaby ich, żeby zmusić go do dowiedzenia się, gdzie mieszka Castillo i pojechania za nią.
Westchnął głośno.
– Fran, naprawdę nie chcę teraz rozmawiać o Violetcie.
Oparł się o blat, a brunetka się do niego przysunęła.
– Jedź do niej – powiedziała cicho.
Parsknął i pokręcił głową.
– A co jeśli cię potrzebuje?
– Gdyby mnie potrzebowała, odebrałaby chociaż jeden telefon ode mnie – oznajmił stanowczym głosem i skierował się w stronę wyjścia. Miał dość tego, że jego przyjaciółka wciąż o niej wspomina. – Zrób coś dla mnie i zapomnij, że w moim życiu był ktoś taki, jak Violetta Castillo.
Nie czekając na odpowiedź, opuścił jej mieszkanie.
Spojrzał na zegarek widniejący na jego lewym nadgarstku. Dochodziła dwudziesta druga. Jeszcze raz wszystko przemyślał. Może szatynka naprawdę miała w ostatnim tygodniu dużo spraw do załatwienia. W końcu nie wszystko musiało kręcić się zawsze wokół niego. Może teraz leży i śpi za ścianą.
Nie był w stanie jednak wrócić do domu. Cholernie za nią tęsknił i czuł, że już dłużej nie wytrzyma tej rozłąki.
Dlatego westchnął głośno i zapukał do drzwi. Sam nie wiedział, czemu nie użył swojego klucza. Może po prostu chciał sprawdzić, czy ta w ogóle chce go widzieć.
Na szczęście, już po paru sekundach zobaczył w progu zdziwioną Castillo. Miała na sobie pidżamę, więc pewnie szykowała się już do spania.
Z niewiadomych powodów chciał jej wytłumaczyć swoją obecność – nie wiedział tylko jak.
Zanim jednak zdążył w ogóle otworzyć usta, Violetta podeszła do niego i go pocałowała. Potem zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w jego tors. Verdas nie miał pojęcia, co się dzieje, ale oddał uścisk i pocałował ją w czubek głowy.
Po chwili, bez słowa zaprowadziła go do kanapy.
– Napijesz się czegoś?
Pokręcił tylko głową i zmarszczył brwi.
– Co się dzieje?
Przez chwilę wpatrywała się w niego, przygryzając wargę. Widział, że zastanawia się czy może mu o czymś powiedzieć. Czuł się rozczarowany faktem, że nie ufa mu. A może to nie przez brak zaufania tylko strach?
Po drodze tutaj, w jego głowie pojawiało się mnóstwo powodów. Już wyobrażał sobie, jak przyjeżdża tutaj, a szatynka mówi mu, że zostało jej kilka tygodni życia. Albo że kocha Diego. Widział w głowie, jak oznajmia, że przez wydarzenia sprzed dwóch lat, nie może już z nim być; zaufać mu.
Bał się, że którakolwiek z jego wizji zaraz się ziści. Castillo z kolei nie ułatwiała mu tego wszystkiego tak stojąc przed nim. W tej chwili miał ochotę przywiązać ją do krzesła i grozić, że nie rozwiąże jej dopóki mu nie powie, dlaczego się tak zachowuje. Wiedział jednak, że po takim czymś, zapewne by z nim zerwała.
W końcu usiadła obok niego i wtuliła w twarz w jego szyję. Bez zawahania objął ją ramieniem i jeszcze bardziej do siebie przycisnął.
– Zostaniesz dzisiaj ze mną? – spytała niepewnie.
Pokiwał głową i zdał sobie sprawę z tego, że właśnie po to tu przyszedł – żeby z nią być. Cholernie tęsknił za spotkaniami z nią poza godzinami pracy. Chciał znowu zamknąć się z nią w mieszkaniu i choć przez chwilę żyć w ich własnym świecie pozbawionym zarówno Diego, jak i jego rodziców.
Dotarło do niego, że nie może na nią naciskać. W tej chwili powinien skupić się na tym, żeby doprowadzić do tego, aby mu zaufała czy przestała bać się jego reakcji na to, co ma do powiedzenia.
Sięgnął po koc i przykrył ich, po czym wygodniej usiadł i oparł swoją głowę o głowę szatynki. Ta od razu przymknęła oczy, więc zrobił to samo. Kiedy myślał już, że ta śpi, Castillo lekko się poruszyła i odezwała;
– Leon?
– Hm?
– Wiesz, że bardzo cię kocham? – zapytała, wywołując zdziwienie Verdasa.
Jeśli kiedykolwiek wcześniej miał jakiekolwiek wątpliwości, co o tego, że coś się dzieje, wyzbył się ich w tej chwili. Pozostawała kwestia tego, jaki ten problem jest poważny i jak może pomóc w jego rozwiązaniu.
– Tak. – Pocałował ją w czubek głowy. – Co się dzieje?
W odpowiedzi, pokręciła tylko głową i ponownie wygodnie się ułożyła.
– Po prostu chcę, żebyś wiedział, że bez względu na to, jakie decyzje podejmę, zawsze będę cię kochać.
Jej odpowiedź zupełnie nie zaspokoiła jego ciekawości. Domyślił się jednak, że w końcu mu powie. Jego jedynym zadaniem w tej chwili było bycie przy niej.
Kiedy wyszedł spod prysznica, Castillo stała przy blacie i robiła kawę. Odkąd się obudzili, zamienili zaledwie kilka słów, więc szatyn miał nadzieję, że nadrobią to teraz albo po drodze do pracy.
Stanął w progu i obserwował, jak ta sięga do górnej szafki po kubki. Koszulka lekko jej się podwinęła, dzięki czemu miał okazję zobaczyć fragment jej tatuażu.
– Zastanawiałem się, co stało się z tą koszulą – skomentował swój ubiór, który – jak się okazało – ostatnie dwa lata, spędził w szafie Violetty. Sam również, nadal miał u siebie półki, na których wciąż leżały ubrania Castillo.
Kobieta gwałtownie, odwróciła się w jego stronę i upuściła szklankę tym samym tłukąc ją. Od razu schyliła się, żeby pozbierać odłamki szkła, a Verdas w ciągu sekundy, pojawił się obok.
– Cholera – przeklęła, kiedy się skaleczyła.
– Pokaż.
Wziął jej rękę, po czym wstał i zaprowadził ją do zlewu. Włożył jej dłoń pod strumień zimnej wody i zaczął przemywać ranę.
– Leon, musimy porozmawiać – rzuciła poddenerwowana.
Obrzucił ją tylko przelotnym spojrzeniem i ponownie skupił się na ranie. Zaczynał obawiać się, że zamiast do pracy, będzie musiał zawieźć ją na pogotowie.
– Nie teraz.
– Ale…
– Za chwilę.
Usłyszał westchnięcie.
– Leon, wyjeżdżam!
Nagle zamarł i odwrócił się w jej stronę. Spojrzał jej w oczy – widział w nich, że mówi całkowicie poważnie.
~*~
Pragnę z całego serca przeprosić państwa za to, co tu państwo widziało. Mam świadomość, że ten rozdział to porażka, ale jeszcze dwa następne będą musiały wyglądać podobnie. Obiecuję, że postaram się Wam to wynagrodzić.
Przepraszam i mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś wytrzymał i przeczytał całość.
Czekam na Wasze opinie :).
Dziękuję za uwagę.
Do następnego :>
(tak, znowu) Quinn ;---;
#ToMiskaWinaZeRozdzialTakiDoDupy
OdpowiedzUsuń#MisiekJestPodłymZłymNiedźwiedziemKtóryNieSkmentowałWczorajRozdziału
UsuńMama Miśka kazała Miśkowi się "wstępnie zapakować" o_O
Ok, Misiek nie bd pisać o sobie xD
Rozdział po prostu ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ Pomimo tego co twierdzi Pingwin. Misiek musi z przykrością stwierdzić, że Pingwin się nie zna :D #PingwinNieBijeMiśkaINieWysyłaNaNiegoKaczek
#ChwilaCytatuZMiśkiemCzyliToCzegoPingwinNaPewnoSięNieSPodziewałWKomieMiśka
Maurice: A co to ma właściwie znaczyć?
Julian: Hmm… Ktoś składa pingwiny w krwawej ofierze bogom wulkanu. No, som takie sytuacje.
Szeregowy: A po co komuś dwa auta?
Julian: Jeden na co dzień, drugi do teściów i do kościoła.
Skipper: To możesz zacząć odkładać na bilet miesięczny. Ścigamy się dzisiaj o dwunastej w nocy.
Julian: A zatem w samą północ! Zaraz nie… (Do Maurice’a): O której mam dziś pedicure?
Maurice: O północy.
Julian: Uuu… A może być dwunasta piętnaście? Dwunasta piętnaście wam odpowiada?
Kowalski sprawdza w grafiku.
Skipper: Jasne… dwunasta piętnaście.
Violka wyjeżdża *o* <- faktycznie ta emotka jest śmieszna xD Misiek nie wie co sie stanie potem, Misiek nic nie mówi, ale według niego Leon powinien wykorzystać sytuacje i zdać sobie sprawę, że kocha Jocelyn. #LocelynForever
Misiek wie, że tak nie będzie ;( Ale Misiek może sobie pomarzyć ;( #MisiekJestWróżką
#MisiekCieszySięŻePomógłZeWspomnieniem Misiek pewnie i tak by nie zrozumiał pytania gdyby było chłodniej, ale to nie jest oficjalna wersja wydarzeń, dlatego Pingwin zignoruje to co własnie przeczytał ^-^
Btw. V. nie powinna mówić, że wyjeżdża w takiej chwili, bo Leon może ją zostawić i V. się wykrwawi na śmierć.
Dobra, pewnie nie, ale mogłoby się tak stać xD Misiek sb będzie wmawiał.
#ChcęNextTeraz
TERAZ
Misiek będzie płakać, dopóki Pingwin nie opublikuje next'a. Wtedy przeczyta i znowu zacznie płakać.
#CzekamNaNext ^-^
Teddy "Misiek aka Kisiek aka Buszmen" Nutella Verdas
Dziewczyno, dalczego mi to robisz? Już było tak (w miarę) dobrze, a ona wyjeżdża? DLACZEGO?! WHY?! Przecież Leoś tego nie przeżyje. Załamie się chłopak. :'(
OdpowiedzUsuńTak czy owak rozdział mi się podoba. :*
Cudowny, ale dlaczego?!
OdpowiedzUsuńPrzeciez on zginie z tesknoty jak ona wyjedzie!
Yhyhyhyhy ja tez tego nie przezyje.!
To dopiero była bomba.
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział zastanawiałam się, dlaczego akcja rozwija się tak powoli. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, iż mój plan, aby napisać tu słowo "nudny" legł w gruzach. Końcówką mnie zszokowałaś. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni i nasza szatyneczka nigdzie nie pojedzie.
~Shyshine
Cudo
OdpowiedzUsuńNie,nie,nie,nie!!
OdpowiedzUsuńOna nie może wyjechać!!
Boże,León ją kocha, a ona wyjeżdża.
Może coś się stało w rodzinie Violetty.
No cóż,to tylko domysły.
Rozdział boski!
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Wyjeżdza?!
OdpowiedzUsuńWHY?!
Diego...?
TO JEGO WINA!
Nawet jeśli nie jego, to jego! xd
Logiczne.
Wszystko to wina Diego -,- xd
Super rozdział :)
Czekam :)
Nie ja protestuje! Tak nie może być! No błagam! Było tak pięknie! Wyjeżdża? ! Dokąd? Po co? Zostawi go? Dopiero co się zeszli? Diego się dowiedział i ja czymś szantazuje? Taaa ja i te moje pomysly! Jest chora?
OdpowiedzUsuńCzekam na next :-)
Szkoda ze violetta wyjeżdża ale po za tym rozdział fajny;)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńCudowny! Ale bardzo cię proszę nie psuj Leonetty :(
OdpowiedzUsuńzajęte ;*
OdpowiedzUsuńL xD
Wytrzymałam i przeczytałam całość.Melduję się xD Co by tu dużo mówić...Rozdział jest świetny, jak zwykle.Bardzo ładny gifek, to muszę przyznać.
UsuńKurcze, nie mogę sobie wybaczyć tego, że zanim zaczęłam czytać, przewinęłam do ostatnich linijek i straciłam niespodziankę.Kurcze no ;(
Nie jest nudno, proszę nie przesadzać.Diego jest natrętny i chyba coś podejrzewa, ajfon jeden.Lajon i Vils muszą na niego uważać...
Ej, gdzie ona wyjeżdża!? I jaki jest tego powód? Chodzi o Diego? O Leona? Czy może o nią samą? Jakaś choroba genetyczna? Nie zgadnę ;c Czeeeekam na next!
L xD
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a ♥ ♥ ♥
Cudo
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a
Niesamowity ^.^
OdpowiedzUsuńBoże , oddaj talentu
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Viola wyjeżdża? :-o Co na to Leoś? OMG! Dokąd? Po co? Na długo? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi... Rozdział świetny <3 Wydaje mi się czy to wspomnienie jest jednym z krótszych? Tak mi się wydaje... Nie mam pomysłu na koma, więc nie zawracam ci głowy.
OdpowiedzUsuńBuziaki i do nexta :*
/Nitka