Podszedł do biurka swojego ojca i położył na nim kartkę.
– Co to jest? – zapytał i zaciekawiony podniósł papier. Po chwili zapoznawania się z jego treścią, spojrzał na niego zdziwiony. – Wypowiedzenie?
Wzruszył ramionami.
– Sam wiesz, że tak się nie da pracować.
Próbował pogodzić się ze starszym bratem. Nie pomógł jednak fakt, że Diego naprawdę kochał Violettę. Minęło więc pół roku, a oni nadal ze sobą nie gadali. Atmosfera w pracy była nie do zniesienia, a rodzinne obiadki? Brunet przyjeżdżał na nie w co drugą niedzielę – wtedy kiedy nie było na nich młodszego brata z narzeczoną.
Cała trójka wiedziała, że problem zostanie rozwiązany, gdy jeden z synów zrezygnuje z pracy. Szatyn wiedział, ile ta firma znaczy dla jego brata, dlatego ustąpił.
– Leon, chcesz wziąć ślub, założyć rodzinę. Myślisz, że bezrobocie ci w tym pomoże.
– Nie będę bezrobotny – oznajmił, a widząc, że zainteresował ojca, kontynuował: – Pewnie wiesz, że Federico ma siłownię. Zostaliśmy wspólnikami.
– No to gratuluję, może utrzymacie się, jeśli zrezygnujecie ze ślubu, dzieci i większego mieszkania.
Westchnął głośno. Powinno się mieć szacunek do każdego zawodu – starszy Verdas zdecydowanie go nie miał. Już, kiedy parę lat temu, Włoch wpadł na pomysł otworzenia siłowni, jego ojciec zapewniał go, że szybko zbankrutuje.
To, że się teraz bulwersował było więc do przewidzenia.
– Z siłownią tutaj może i tak. Ale jesteśmy w trakcie tworzenia większej. Jest tylko jedno ale.
– Tak? – Spojrzał na niego z zainteresowaniem. Zapewne od początku rozmowy czekał właśnie na to ale.
– Będzie w Londynie.
Nastrój w firmie to jedno. Odejściem nie załatwiłby jednak problemów w rodzinie. Owszem, chciał założyć własną. Nie miał zamiaru jednak wychowywać swoich dzieci w takiej atmosferze.
Wolał wyjechać i nie urywać całkiem kontaktu, ale trzymać ich z dala od wszystkich konfliktów wywołanych jego zaręczynami.
– Jeśli oczekujesz, że to ja powiem o wszystkim matce, to nie masz po co tu przychodzić.
Tak, właśnie tego oczekiwał. Wiedział, że jego matka jest gotowa zamknąć ich dwójkę w swojej piwnicy, tylko po to, żeby zatrzymać ich w kraju. Wciął łudziła się, że niedługo bracia się pogodzą i znowu będą wspierającym siebie nawzajem rodzeństwem.
Młodszy Verdas stracił na to nadzieję po miesiącu.
Kiwnął głową.
– Powiedz matce, że będziemy dzisiaj na kolacji – poprosił i po chwili namysłu, dodał: – I zabierz jej klucze od piwnicy i strychu.
Kiedy wszedł do sypialni, poza swoją żoną zastał w niej cztery kobiety – pięć, jeśli zaliczać jego świeżo urodzoną córkę. Marzenie każdego faceta – gdyby nie to, że jedna z kobiet to jego matka, a dwie pozostałe to jego przyjaciółki. No i żadna się nim nie zainteresowała, bo w centrum uwagi była akurat śpiąca w swoim kojcu Alison.
Tak, dziewczynka dostała imię po siostrze szatynki. Lista była długa, ale to było jedyne, na jakie zgodziły się obie strony.
W takich chwilach, Leon żałował, że wyjechał do Londynu. Gdyby byli na miejscu, musiałby siedzieć z nimi kilka godzin i mógłby wywalić ich z domu. Tymczasem czekają go dwa długie tygodnie w ich towarzystwie.
Naprawdę kochał wszystkie kobiety znajdujące się w pomieszczeniu, ale tak się składa, że jego żona i córka ostatnie kilka dni spędziły w szpitalu i chciałby móc się nimi nacieszyć w samotności.
– Jest dwudziesta czwarta – odezwał się. – Dajcie spać mnie i mojej córce.
One jednak nie zwróciły na niego większej uwagi.
– Leon, jak się czujesz z tym, że wylądowałeś z trzema dziewczynami? – zapytała Francesca, uśmiechając się szeroko.
– Leon? – zapytała, kiedy leżeli razem na kanapie i oglądali kiepski film.
– Hm?
– Myślałeś o tym, co będzie jeśli nie uda mi się zajść w ciąże?
Spojrzał na nią zdziwiony.
Próbował dotrzymać obietnicy, ale z czasem okazało się, że jest to trudniejsze niż za pierwszym razem. Starali się już prawie dwa lata i póki, co nic z tego nie wychodziło.
Szatyn zaczynał się już godzić na głupie pomysły swojej żony. Przykładem było to, że przed każdym stosunkiem nie marudził, tylko razem z nią „relaksował się”. Polegało to na tym, że siedzieli i rozmawiali o jednorożcach, wdychając kadzidełka.
Czy narzekał? Nie. Czy tego pragnął? Owszem. Ale wiedział, że jego komentarze tylko pogorszyłyby sprawę.
– Nie, ponieważ się uda.
Do tej pory pamiętał wszystkie wykłady. Po trzech latach znał już dobre i złe odpowiedzi. Zła byłaby każda inna niż ta, która padła.
– Ale… gdyby się nie udało, co byś zrobił?
Wzruszył ramionami. Naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiał.
– Kupiłbym ci szczeniaczka.
Podniosła brew.
– Mógłby mieć własny pokój i moglibyśmy wozić go w wózku.
Westchnęła głośno i pokręciła głową.
– Rozmawiałam ostatnio z Francescą.
Wiedział, że to nie wróży nic dobrego. Kiedy ostatnim razem to słyszał, musiał kłócić się z szatynką o to, czy powinni wstawić do salonu fioletową kanapę. Według obu kobiet sprawiałby, że ich mieszkanie stałoby się bardziej przytulne. Jednak to nie one miałyby na niej spać średnio raz w miesiącu, a Verdas nie miał zamiaru śnić o kucykach.
Kochał Francescę, ale właśnie w takich momentach cieszył się z tego, że została w Buenos Aires.
– Może… powinniśmy pomyśleć o adopcji?
Zastygł. Nigdy nie przyszedł mu do głowy taki pomysł. Był pewien, że w końcu uda im się mieć własne dzieci.
Spojrzał na godzinę – dwudziesta trzecia. Zdecydowanie za późno na tak poważną rozmowę.
– Porozmawiajmy o tym jutro, okej?
– Na Caro już za późno, ale z Alison mam zamiar zrobić chłopczycę, więc nie najgorzej – oznajmił.
– Chłopczyca będzie miała problem ze znalezieniem sobie męża – skomentowała jego matka.
– To dobrze – odpowiedział. – Bo tak się składa, że przez najbliższe pięćdziesiąt lat będę jedynym mężczyzną w ich życiu.
Violetta spojrzała na niego i zaśmiała się, po czym pokręciła głową.
– Zniszczysz im życie. Będą stare i samotne.
– Kupię im po szczeniaczku – oznajmił poważnym tonem.
Po wyjściu trzech niepotrzebnych kobiet, podszedł do szatynki, która cały czas obserwowała córkę i położył dłonie na jej biodrach. Pocałował ją w szyję, ale ona się odsunęła.
– Sześć tygodni – przypomniała.
Prychnął.
– To bzdura – stwierdził. – Twoja ginekolog po prostu ci zazdrości, bo sama jest samotną panną z kotami i próbuje wykorzystać swój zawód do odebrania przyjemności innym kobietą.
Zaśmiała się, po czym cmoknęła go w usta.
Nagle usłyszeli krzyk, a po chwili również płacz Alison.
Westchnął głośno.
– Zaklepuję starszą – oznajmił i wyszedł z pokoju, zanim ta zdążyła zaprzeczyć.
Podczas pobytu szatynki w szpitalu, Verdas został w domu sam z Caroline. Nie dało się ukryć, że bardzo się z tego cieszył, bo dzięki temu w końcu, po dwóch latach, zdołał przekonać do siebie blondynkę i zdobyć jej zaufanie. Wiedział, że teraz będzie już tylko lepiej.
Podszedł do niej od tyłu i oparł podbródek na jej ramieniu.
– Spójrz na tę dziewczynkę. – Wskazała ruchem głowy na małą blondynkę.
Dziewczynka miała na sobie różową koszulkę i krótkie spodenki. Bujała się na starej, zardzewiałej huśtawce z dala od reszty dzieci.
Przeniósł z niej wzrok na swoją żonę i odkrył, że uważnie się jej przygląda.
– To Caroline – odezwała się pracownica domu dziecka, która musiała przed chwilą przyjść, bo żadne z nich wcześniej jej nie zauważyło.
Od razu zwróciła na siebie uwagę szatynki.
– Ile ma lat?
– Siedem – odpowiedziała lekko się uśmiechając. – Trafiła do nas niedawno. Ojciec zabił matkę na jej oczach. Straszna trauma. Trudno będzie jej znaleźć nową rodzinę. Wizyty u psychologa, koszmary, brak zaufania, to wszystko problem.
Violetta otworzyła szeroko oczy i jeszcze raz omiotła wzrokiem siedmiolatkę. Verdas uważnie ją obserwował i nie umknęło mu, że zaszkliły się jej oczy.
– Ale z moich informacji wynika, że chcielibyście syna, prawda?
Niepewnie kiwnął głową, po czym złapał żonę za rękę i poszli za kobietą. Zauważył jednak, że szatynka co chwile się odwracała w stronę samotnej dziewczynki.
Wszedł do pokoju i od razu usiadł na jej łóżku, po czym ja przytulił.
Robiła postępy. Z czasem przestała być już tak zamknięta w sobie i zaczynała ufać ludziom. Ale o braku koszmarów, póki co mogli tylko pomarzyć.
Siedział z nią przez kilka minut i głaskał ją po włosach.
– Siedzi w więzieniu, nie przyjdzie po ciebie – zapewnił ją, mając na myśli jej ojca.
Pokręciła głową i spojrzała na niego.
– Nie śnił mi się on.
Zmarszczył brwi. Zawsze to on był głównym bohaterem jej koszmarów.
– Leon, teraz, skoro macie już swoje dziecko, oddacie mnie z powrotem?
Spojrzał w jej błękitne oczy i zdał sobie z tego, że mówi na serio.
– Jasne, że nie – obiecał i ponownie ją przytulił. – Może teraz ci się tak nie wydaje, bo musimy poświęcić Alison dużo uwagi, ale obie jesteście dla nas tak samo ważne. A siostra w przyszłości ci się przyda. Mówię z doświadczenia.
– Nie lubi mnie – oznajmił prosto z mostu.
Dziewczynka mieszkała z nimi dopiero miesiąc, ale nie umknęło mu, jak się w stosunku do niego zachowuje. Nigdy sama się do niego nie odzywa – wyjątkiem są tylko krótkie odpowiedzi na jego pytania.
Ponad to blondynka unika zostania z nim sam na sam jak ognia. Ostatnio Violetta musiała zabrać ją ze sobą na zakupy, bo bała się zostać z nim w domu.
No i z każdym problemem przychodzi do jego małżonki. Nawet wtedy, kiedy tylko Verdas może jej pomóc. Wtedy szatynka pełni funkcję ich pośrednika.
Nie miał pojęcia, jak się w stosunku do niej zachowywać.
– To nie jest tak, że cię nie lubi – oznajmiła kobieta, wchodząc do jadalni. Położyła naczynie z jedzeniem na stole i poprawiła go: – Ona ma po prostu problem w zaufaniu facetom.
– Co, przez jej doświadczenia, jest w pełni zrozumiałe – skomentował jego ojciec.
Właśnie siedzieli na obiedzie przygotowanym tylko po to, żeby jego rodzice mogli poznać Caroline. Szatyn jednak nie liczył na zbyt wiele. Dziewczynka miała problem z zaufaniem każdemu, kto nie nazywa się Violetta Verdas.
– Ostatnio wygłupialiśmy się i złapałem za nadgarstek Violettę, kiedy chciała odejść. W salonie pojawiła się Caroline i zaczęła płakać i krzyczeć, że nie mam robić jej krzywdy.
Wiedział, że blondynka miała problemy i potrzebowała wiele czasu, ale właśnie przez takie sytuacje, czuł się jak tyran we własnym domu. Chciał ją pokochać, ale ona nie dawała mu na to szansy.
Jego matka spojrzała na niego zdumiona.
– Biedna dziewczynka.
Po chwili wszystko było już na stole, a Violetta zawołała blondynkę. Zanim jednak ta zdążyła do nich zejść, pani Verdas spytała:
– Mówi do was mamo i tato?
Szatynka od razu pokręciła głową.
– Nie, nazywa nas po imieniu.
Mężczyzna prychnął.
– Ciebie nazywa po imieniu. Ze mną nie gada.
Westchnęła i pokręciła głową, kiedy Caroline pojawiła się w jadalni. Violetta przedstawiła ich sobie.
– Ale z ciebie śliczna dziewczynka – skomentowała jego matka.
Jego ojciec wyciągnął do niej rękę, którą z początku niepewnie uścisnęła, ale już po chwili obdarowała go szczerym uśmiechem.
Problem w zaufaniu mężczyźnie, tak?
Kiedy już zajęła miejsce – oczywiście obok Violetty – matka Verdasa ponownie się odezwała.
– Proponowałam Diego, żeby przyjechał z nami, ale odmówił. Tydzień w Londynie dobrze by mu zrobił, ostatnio tylko pracuje.
A szkoda, pomyślał. Może, gdyby Caro zobaczyła Diego, przekonałaby się do mnie.
Tak, konflikt nadal trwał i z każdym dniem wszyscy – nawet matka braci – tracili nadzieję na to, że kiedykolwiek się pogodzą.
– Niech żałuje – skomentował jego ojciec. – Bo znajomość z taką młodą damą, to powód do chwalenia się.
Znowu uśmiech.
Ile razy uśmiechnęła się do Leona? Raz – jak wychodził i zostawił ją w domu samą z Violettą.
Kiwnęła głową i wtuliła się w jego tors.
– Kocham cię, tato – oznajmiła.
Zastygł i przez chwilę wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie usłyszał od niej tych trzech słów. Nawet Violetty nigdy nie nazwała mamą i nie wyznała jej miłości.
Po chwili otrząsnął się i pocałował ją w czubek głowy.
– Ja ciebie też.
Obudził ich dzwonek do drzwi. Spojrzeli na siebie i powiedzieli w tym samym momencie:
– Ty otwierasz.
– Ja wstawałam w nocy do Alison – obroniła się szatynka.
Ale mi argument, pomyślał, ale podniósł się do pozycji siedzącej.
– Otworzę! – usłyszeli głos Caroline.
Verdas ponownie się położył, a Violetta spojrzała na niego unosząc brwi.
– Żartujesz? – zapytała z pretensjami. – Nie może otwierać drzwi wejściowych! A co jak ktoś ją porwie?
– Nikt jej nie porwie. Słyszałaś jak krzyczy?
Jej spojrzenie jednak sprawiło, że wolał iść otworzyć te cholerne drzwi. Wstał więc i zszedł na dół. Niestety Caroline była pierwsza i właśnie rozmawiała z tajemniczym kimś, który nie wie, że o ósmej się jeszcze śpi.
– Leon? – usłyszał za plecami.
Odwrócił się i zobaczył Caroline z czymś białym w ręku. Odsunął laptopa i przeróżne papiery, robiąc dziewczynce miejsce. Po roku zaczęła się do niego odzywać i nie panikowała już tak na myśl o tym, że miałaby zostać z nim sam na sam. To było jednak nic w porównaniu do tego, jak zachowywała się w towarzystwie Violetty.
Usiadła obok niego na kanapie i podała mu biały przedmiot.
– Co to? – spytała.
Przyjrzał się i już po chwili mógł stwierdzić, że to test ciążowy. Co najdziwniejsze – pozytywny. Otworzył szeroko oczy i krzyknął:
– Violetta!
Szatynka po kilku sekundach pojawiła się w salonie i spojrzała na niego pytająco.
– Tak?
– Zechcesz wytłumaczyć mi i Caro, co to? – zapytał, pokazując jej test.
– Kim jesteś? – zapytała w chwili, w której Verdas podszedł do drzwi.
Ujrzał przed sobą ostatnią osobę, jakiej się tutaj spodziewał. W Londynie. Pod drzwiami do jego domu.
Diego.
– Co ty tu robisz? – zadał pytanie i po chwili skarcił się w myślach. Stwierdził, że po kilku latach nie rozmawiania z nim, powinien powiedzieć coś innego. Choć z drugiej strony – sam nie wiedział co.
Brunet wzruszył ramionami.
– Pomyślałem, że najwyższa pora poznać bratanice.
Przez chwilę się w siebie wpatrywali, po czym na obu twarzach pojawiły się uśmiechy i złączyli się w męskim uścisku. Zaśmiali się, kiedy dołączyły do nich także Caroline i Violetta z Alison na rękach.
Lepiej późno niż wcale.
~*~
Cóż... koniec? xD Długi ten epilog, ale i tak twierdzę, że jak na razie najlepszy jaki napisałam :D. Jedyne, co mi się w nim nie podoba to końcówka (napisałam happy end dla Was, więc to Wasza wina. Osobiście uważam to zakończenie za sztuczne XDDD) i to, jak wplotłam te wspomnienia, bo pisałam je osobno i potem wszystko łączyłam. Ale nie jest najgorzej ;D. Chyba... xD
No to ten, chciałabym wszystkim podziękować za to, że wytrzymali, choć nie zawsze było łatwo ;D. Każdemu, kto choć raz skomentował albo chociaż wszedł i nabił to jedno wyświetlenie ;*. Do tej pory to jedyne opowiadanie z tych, które skończyłam, z którego jestem w pełni dumna ;D. Bo pomimo tych gorszych rozdziałów, chyba ani razu nie miałam jakiegoś większego problemu z weną, nie chciałam zmieniać opowiadania albo odchodzić. Dla tych, którzy wcześniej mnie nie czytali – tak, u mnie to wielkie osiągnięcie xDDD.
Powiem Wam szczerze, że kiedy skończyłam opowiadanie na CEEA, nie miałam pomysłu na nowe, a nie chciałam znowu odchodzić czy tam robić sobie przerw, bo zaczynałam już dostawać za to hejty, więc wymyśliłam to. Napisałam pierwsze rozdziały z myślą, że jak wpadnę na coś lepszego, to je po prostu usunę i zacznę nową historię xDDD.
Co dalej? Szczerze mówiąc, mogłabym każde wspomnienie z tego epilogu napisać w rozdziałach. Rly, wiem o tym. Dlaczego tego nie zrobię? Ponieważ z czasem mój pomysł zaczął się rozwijać i pojawiły się... cele (?) tego opowiadania. Miała to być Leonetta i wyjawienie ich sekretu rodzicom i Diego. Stało się? Stało. I nie chcę pisać niczego więcej. Zapewniam Was, że większość dobrych książek (nie myślcie o Grey'u, bo trzeci tom jest tak samo niepotrzebny, jak kolejny rozdział tutaj) mogłaby być kontynuowana, ale nie jest. Ja nie chcę psuć tego, co tu stworzyłam i tak drastycznie zmieniać swoich planów.
Tymczasem, jeśli chcecie przeczytać coś innego mojego autorstwa, zapraszam Was na pozostałe dwa blogi [KLIK][KLIK]. Tutaj na tę chwilę już nic się nie pojawi, bo przez ostatnie dni męczyłam się z trzema blogami i jeśli mam Wam streścić powód – pisałam więcej niż kiedykolwiek, a jak przeglądam sobie te blogi to wygląda na to, że nie napisałam prawie nic.
Ale!
Mam w planach podobne opowiadanie i (jeśli do tej pory cały blogger nie będzie w opowiadaniach pisanych z perspektywy Leona) w przyszłości, po zakończeniu kolejnego opowiadania, mam w planach napisać coś o Leonie. Nie mam jakiegoś dokładnego pomysłu, ale mam jeszcze sporo czasu, więc na tę chwilę mogę Wam powiedzieć, że chciałabym, żeby to opowiadanie było pisane w pierwszej osobie, tylko Leonem i chcę, żeby było jednocześnie śmieszne i poważne XDDD. Nie zrozumiecie, dopóki nie zobaczycie, więc oczekujcie ;p. W międzyczasie możecie przeczytać trwające opowiadania ;D.
To tyle, przepraszam, że tak dużo, ale to jest tak jakby pożegnanie i nie chciałabym się żegnać zwykłym Ten rozdział mi się nie podoba, czekam na Wasze opinie, do następnego, który też mi się nie będzie podobał, które zazwyczaj jest w moich notkach xDDD.
Mam więc nadzieję, że wytrzymaliście, historia się Wam spodobała i czekam na Wasze opinie – te dotyczące epilogu, jak i całego opowiadania :)).
Mam nadzieję, że spotkam Was na pozostałych blogach! ;D
Quinn :**
PS
Epilog pojawił się tak szybko, bo w miarę szybko go napisałam (tylko jakieś siedem godzin hehe), a poza tym poprzedni rozdział był... Był. No i szczerze mówiąc, pomyślałam, że szybciej to skończę, ale teraz mi się jakoś smutno robi xDDDD. Łączmy się w bólu i płaczmy razem. Ja, bo kończę jedyne opowiadanie, które mi w miarę wyszło, a Wy bo to jedyny blog, z którego odchodzę XDDDD.
PS
Epilog pojawił się tak szybko, bo w miarę szybko go napisałam (tylko jakieś siedem godzin hehe), a poza tym poprzedni rozdział był... Był. No i szczerze mówiąc, pomyślałam, że szybciej to skończę, ale teraz mi się jakoś smutno robi xDDDD. Łączmy się w bólu i płaczmy razem. Ja, bo kończę jedyne opowiadanie, które mi w miarę wyszło, a Wy bo to jedyny blog, z którego odchodzę XDDDD.
#RazWŻyciuMisiekZasłużył
OdpowiedzUsuńNo ba *-* #MisiekJestSuperFajnyIMaEkstraFutroPewnieDltgLeonMuCykałFocieWLesie
UsuńPingwin wie, że Tinka znajduje się kilka kilometrów od domu Miśka? xD Misiek to wali w sumie, ale Jorge *-* Ogolił się specjalnie na spotkanie z Miśkiem.
Miśkowi tak szczerze trochę smutno, że ominął to spotkanie, nie chodzi mu o koncert i wgl., ale MĄŻ W TRASIE CAŁY ROK, MIŚKOWI ZOSTAŁ TYLKO STEVEN.
Np, ale nieważne xD
EPILOG ♥♥♥ Ale Miśkowi jest przykro, że to koniec opowiadania. *łezka w oku*
Była Joss *-*
Był bosky Leon *-*
No i Fiolka+Leon *-*
Misiek płacze. Wzruszył się. Jest dumny z bff, że tak szybko dodał ♥
A to jest najlepszy (pomijając "Niezgodną", tam był Cztery), epilog jaki czytał Misiek. A Misiek kiedyś bardzo dużo czytał ^-^ Teraz niby też, ale... Nie, jednak nie :D
– Powiedz matce, że będziemy dzisiaj na kolacji – poprosił i po chwili namysłu, dodał: – I zabierz jej klucze od piwnicy i strychu.
♥♥♥ Misiek go kocha ♥♥♥
Polegało to na tym, że siedzieli i rozmawiali o jednorożcach, wdychając kadzidełka.
Pingwin uważa, bo Misiek rly lubi jak Pingwin pisze, a to b. niebezpieczne. Misiek w końcu ma prywatnego królewskiego psychologa. Bierze leki. To nie jest bezpieczne o_O
A potem jak Leon powiedział o tych szczeniaczkach to Misiek się zastanawiał, czemu jakiś niedźwiedź w czerwonym autku nie wjechał do tg pokoju i nie porwał go :D
Misiek nie wie kim mógłby być ten tajemniczy niedźwiedź, wie tylko, że zanim by wjechał, wszyscy by go wyczuli :D
Ile razy uśmiechnęła się do Leona? Raz – jak wychodził i zostawił ją w domu samą z Violettą.
#MisiekLubiCaroline xD Tzn. nie podoba mu się to, że lubiła Fiolkę, a Leon'a nie, ale ogólnie to jest całkiem fajna ;D
ALE DBRZ, ŻE TO JEGO NAZWAŁA TATĄ. Chociaż mogła go nazwać mamą :D
Misiek ten kom zepsuje.
Ajć.
Już zepsuł.
#KolejneCytatyZMiśkiem #HSM3
Sharpay Evans: Cześć, Troy. To co, kiedy jest ten finał?
Sharpay zajęła się komórką.
Troy Bolton: Wczoraj był.
Sharpay na chwilę odrywa się od komórki.
Sharpay Evans: Narka. Powodzenia.
Misiek myślał, że Pingwin specjalnie dla Miśka wcześniej opublikował ;(
Misiek jest w rozpaczy ;(
Misiek czeka na next.
.
.
.
Misiek taki zabawny ^-^
Pingwin niech lepiej zacznie pisać to nowe opowiadanie z perspektywy męża Miśka *-* Misiek tak tylko mówi ;D
A tak w ogóle to... Misiek bardzo lubił to opo, skom chyba każdy rozdział, tzn. kom były beznadziejne, ale jednak, pomimo tg, że #LocelynForever to Misiek naprawdę lubił tu Leonettę i wgl. to chyba tyle ;D
Misiek płacze.
Teddy "Misiek aka Kisiek aka Buszmen" Nutella Verdas Guzman
#TerazJużWrócę xD
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńOooo kuuuurde... Koniec...? Tak szybko... :( Przecież niedawno zaczęłaś pisać to opo... :/
UsuńSmutno, strasznie smutno...
Naprawdę będę tęskniła za tym opowiadaniem
Było cudowne
Epilog cudowny, wspaniały, jedyny, niesamowity i tak przyznaję rację końcówka jest trooooszeczkę kiczowata ^^ xD
Ale tak... naprawdę... szaczun :D
Moi kochani mają dwie dziewczynki :DDD
Jeeeeeejjj..., ale wciąż mi brakuje chłopca ;/ xD
Caroline... wspaniała dziewczynka ;))
Jejciu... wszystko tu jest, niczego nie bakuje :)
Czekam na następne rozdziały w pozostałych blogach i oczywiście tu ^^
Pozdrawiam
Lucy
W listopadzie ;p. Coś mi się wydaje, że mogłam w takim czasie napisać dwa razy więcej rozdziałów xDD.
UsuńAle szczerze mówiąc ja też będę za nim tęsknić ;/. Aż mam ochotę napisać kolejny rozdział, ale wolę zostawić tak, jak jest i nie psuć jeszcze bardziej ;p
Był happy end a ja i tak się popłakałam. Ale to ze wzruszenia :') Niedługo wpadnę tu znowu i przeczytam opowiadanie od początku (takie wspomnienia :) No, ale nie będę się tu rozczulać. Zrobiłaś kawał dobrej roboty, ale przecież się nie żegnamy. Są jeszcze pozostałe blogi.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńCudo :*
OdpowiedzUsuńWspaniały
OdpowiedzUsuńNie mogę się pogodzić, że to już koniec. Wrócę jak ochłonę i będę wiedziała co napisać
OdpowiedzUsuń~Ta sama Shyshine, tyle, że pisząca z konta Google
Epilog jestwspaniały ;D)
UsuńLeonetta szczęśliwa z dwójką dzieci.
Dego pogodzony z bratem ^^
Szkoda, że kończysz to opowiadanie. Było naprawdę cudowne . W każdym razie warto było tutaj być z tą historią i tobą
Do następnego
Maggie xoxo
O, Maggie. Podpiełaś się do mnie:D
UsuńCóż, napisałaś w skrócie wszystko co powinnam ja już dawno temu. Odwlekanie czegoś wcale nie znaczy, że można od tego uciec. Czas mija, epilog dawno dodany, ja nie dopuszczam do siebie wiadomości, że to koniec tej historii. Była niebanalna, dość trudna do napisania, szczególnie wybrnięciu z tematu pokłóconej rodziny, braci o tę samą dziewczynę, wspaniale wychwytywała uczucia obu stron i odmienny punkt widzenia w tej samej sytuacji, doskonale odnalazłaś się w umyśle faceta, a przede wszystkim ta historia była dobrze napisana. Serio wielki szacun, czapki z głów. Nie tylko za to, że dodawałaś następne epizody podczas trudniejszego okresu, jakim zapewne może być dla Ciebie wyjazd do obcego kraju, jakim jest Szwecja, ale także za czytanie i odpowiadanie na moje nie zawsze wystarczająco dobre komentarze. Jesteś jedną z moich ulubionych blogerek
i atmosfera u Ciebie jest taka cieplutka. Nie boję się, że napiszę w komentarzu jakąś głupotę, od takiego długiego czasu czuję się tu jak u siebie. Dzięki, że nie stwarzasz niepotrzebnego dystansu :***
Przechodząc już do epilogu(jak to smutno i dramatycznie brzmi).
Mimo iż nie lubisz happy end'ów, a ja przesłodzonych do bólu historyjek, to właśnie takiego końca życzyłam naszej parze. Dziękuję, że pozwoliłaś im żyć długo i szczęśliwie.
Dwie córeczki, braterska miłość, kochany tatuś- czego chcieć więcej? Chyba tylko kolejnej historii, na którą niecierpliwie czekam.
A co jest najlepsze? Zakończyłaś w moim ukochanym Londynie + upragnione retrospekcje. Jedna lepsza od drugiej. Moim faworytem pozostanie jednak ta z przypadkowym znalezieniem przez Caro pozytywnego testu ciążowego.
Chwila, chwila, nie za kolorowo w tym komentarzu? Zdecydowanie...nie. Po takiej historii zasłużyłaś. Tylko niech ta sielanka Cię nie zdeprymuje. Nie wybaczyłabym sobie gdyby moje pochwały odciągnęły Cię od pisania, a ja musiałabym czekać.....................................................................żebyś na końcu spoczęła na laurach. Ale, to się nie stanie. Jesteś chyba jedyną blogerką, która pisze o Leonettcie taki szmat czasu i dodaje TAKIE rozdziały TAK regularnie. Dobra, przepraszam, że na takie...coś, musiałaś czekać tak długo. To co chciałam Ci przekazać nie zostało tu ujęte, albo...a co jak tu też będę musiała podzielić opinię na dwa, to to zrobię. Jak nikt zabierasz mi półgodziny spania za każdym razem gdy po przeczytaniu rozdziału siedzę w łóżku. Muszę sobie pomyśleć, powymyślać dalsze losy bohaterów, po czym Ty wpadasz i układasz dużo lepszy scenariusz. Dalej historia się powtarza i tak w kółko :D
Dobra, teraz mogę ze spokojem uznać, że napisałam wszystko, co miałam do powiedzenia odnośnie tej historii, przeżyć
i wspomnień z nią wspomnianych.
Pozdrawiam
~Shy
Piękny epolig!
OdpowiedzUsuńLeonetta ma dzieci.
Sa szczesliwi.
Diego pogodzony z Leonem.
Wszyscy sa szczesliwi! Juuuuupi!
Szkoda ze odchodzisz z tego bloga :(((
To opowiadanie bylo jednym z najlepszych, ba bylo najlepsze !
Ale inne twoje opowiadania sa rownie dobre ;*
Do nast3pnego !
Bardzo bardzo przwpraszam za bledy ale dopiero wstalam a z rana jestem mwga niemrawa szczegolnie dzis. I jeszcze z telefonu stukam takze xdd.
Moje <3
OdpowiedzUsuńEpilog, najcudwoniejszy, jakiego tylko widziałam *o*
UsuńSzkoada, że to już koniec :c
Leónetta z dwójką dzieci :3
Jedną adoptowal, a druga ich własna :)
Szkoda, że Caro nie polubiła z początku Leóna -,- No, ale koniec, końców nazwała go tatą *o*
I Diego jeszcze ich odwiedział :D Zjazd rodzinny.
Czekam na te opowiadanie "w przyszłości". (Chodzi o te z Leónem :3)
Wybacz, że tak krótko.
Powinnam napisać coś lepszego, wartego przeczytania, ale... Nie potrafię. Jestem po prostu do niczego. Przepraszam.
I życzę weny na inne opowiadania ;*
(Chciałabym napisać, czekam na next, ale niestety, nie mogę.)
Pozdrawiam, całuję, tulę (i co tam, jeszcze będziesz chciała:)) Kerry
Dziękuję ♥♥♥♥ Pierwszy mój epilog, którego nie uważam za beznadziejny ;p. Napiszę jeszcze prolog, który będzie dało się przeczytać i chyba świat się zawali XDD.
UsuńPomysł o opowiadaniu z Leonem już się powoli pojawia i zaczyna nabierać kształtów, więc mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować, na którymś z dwóch pozostałych blogów ;D.
Płaczę!
OdpowiedzUsuńNie odchodź!!!
Jezu jaki boski!!
Kocham tego bloga!
Niesamowity!
Szybka jesteś ;-)
Boże,nie wierzę,że to już koniec.
To już jest koniec,nie ma już nic,jesteśmy wolni, możemy iść.To już jest koniec,możemy iść,jesteśmy wolni,bo nie ma już nic.
Zgaduję,że kto zna tą piosenkę podśpiewywał ją pod nosem.Tak jak:
Dłuższe życie każdej pralki to Calgon!
Dobra,odbija mi palma,bo nie mogę uwierzyć,że to koniec tego zajebistego opowiadania!!!!
Życzę dużo pomysłów na nowe opowiadana,na rozdziały,żebyś miała do nas mnustwo cierpliwości,nawet jeśli cię wkurzamy,bo pamiętaj,zawsze będziesz z nami,w naszych sercach,głowach,no i historii wyświetlania w telefonach lub kompach.
Wiem,spiepszyłam zajebiście wzruszające wyznanie.
No nie mogę,po prostu ryczę!
To u góry, jest zamiast standardowego :
"Życzę dużo weny i czekam na nexta<3"
Nie mogę uwierzyć,że piszę to ostatni raz na tym blogu.
To do przeczytania na następnych!!!! :'( :'(
Dziękuję, ale obawiam się, że bardziej przyda mi się cierpliwość do samej siebie xDD ;**
UsuńRycze! *-*
OdpowiedzUsuńJak nigdy na żadnym epilogu, ktory czytalam nie plakalam tak dzisiaj rycze!
Dziewczyno co ty ze mna robisz, hę?
Leon i Fiolka mają dwie córeczki *.*
Leon i Fede prowadza silownie, no no no nie pogadasz xD
Powiem jeszcze raz. RYCZE :')
Do nastepnych :*
Jeju, aż się boję, co by było gdybym wszystkich zabiła XDD (miałam w planach zabić Leona na końcu ^-^ Fiolka sama wychowywałaby obydwie córki ;D)
UsuńFak, fak, fak... A wiedziałam, po prostu to wczoraj czułam, żeby zająć sobie miejsce! Byłabym trzecia! ;-; Ale wtedy, znając mnie, nie wróciłabym, bo by mi się nie chciało, więc wolę na spontana! :D
OdpowiedzUsuńWiesz, co kocham w twoich blogach? Że nie pisze "opowiadanie może zawierać sceny erotyczne"... ;-; Ludzie, no ile można czytać o seksie? ;_;
I, dzięki Bogu, jesteś normalną blogerką, która ma niezwykły talent i nie wzoruje się na praniach mózgowych (czyt. Grey). Widząc, że uważasz, że trzeci tom tego frajera wyżej jest kompletnie niepotrzebny, zesłałaś na mnie łaskę. :_: Ale rozdział był potrzebny!
Może przejdę do wspaniałego epilogu. :)
Płakałam jak na Trzech Metrach nad Niebiem. :'( A wtedy zalałam całą książkę łzami, później koc, kiedy oglądałam, a na końcu zamknęłam się na strychu, bo wpadłam depresję. Przeżyłam dokładnie to samo, z wyjątkiem, że zamiast książki zalałam telefon, no i kołdrę, bo leżałam w łóżku... Więc gratuluję, wzbudziłaś we mnie takie emocje jak Federico Moccia! Jesteś prawdziwą pisarką! :D Całuję po rączkach. :>
Ale i tak przyjdę z łopatą, bo miała być 25, fajansie. :P
Ale wybaczam, bo masz kolejne wspaniałe dwa blogi. <3 No i planujesz napisać coś z perspektywy Leona, yea! :D Już nie mogę się doczekać... :D
Ale ta Caroline fajna :> :D O rany, uwielbiam to opowiadanie <3
No, to cóż... Do następnego nie napiszę, bo ciebie tutaj nie będzie, więc... Eee... Weny? :p
Ta, wena może być, każdemu się przyda... :D :)
To weny! :D
Jeju dziękuję ♥♥♥
UsuńChciałam kiedyś przeczytać, ale tak jakoś obejrzałam film i już dałam sobie spokój ;pp. Osobiście raczej nie płaczę na książkach, ale przyznam, że na "Maybe Someday" płakałam przez ponad sto ostatnich stron :D. Jak lubisz popłakać, to polecam xDD
Jeśli chodzi o Grey'a i sceny łóżkowe - przeczytałam parę ambitniejszych książek o podobnej tematyce i naprawdę nie wiem, czemu szał jest akurat na to xDDD. Scen łóżkowych nie umiec pisać i chyba nigdy się nie nauczę, więc... Wolę się nie brać za coś, za co nie powinnam ;). Cieszę się, że brak tej umiejętności dla niektórych jest zaletą ;p xDD
Wspaniały epilog.
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
To jest cudowne! !!! Strasznie mi się podoba! Szacun! ! ♡
OdpowiedzUsuńPiekny epilog. Cala historia byla cudowna.
OdpowiedzUsuńdiego i Leon wreszcie pogodzeni! Wszystjo skonczylo sie szczesliwie 😃 szkoda ze to koniec 😪rycze. Pozdrawiam.
Witaj :*
OdpowiedzUsuńJest dosyć wcześnie, ale obiecałam sobie, że skomentuje, bez uprzedniego zajmowania miejsca. Mogłabym odwlec, w czasie przeczytanie, tego epilogu. Ale ciekawość wygrała :D Szczerze mówiąc, ciężko jest się pożegnać, z jedną, z ulubionych historii na blogspocie. To opowiadanie, było takim, którego nigdy nie zapomnę. Bo niektóre historie, zostają z nami, na zawsze ♥ Czuje podobne emocje, do tych, które towarzyszą mi, po zakończeniu ulubionej książki. Smutek, pomieszany, ze szczęściem. Mogłabym nadal czytać, o losach, Leona i Violetty. Ale rozumiem, że wszystko, co miało być opowiedziane, zostało przed nami ujawnione. Zawsze wychodzę, z tego założenia, że twórca wie lepiej, w którym momencie zakończyć pisanie :D
Jeju, dziękuje Ci, za ten piękny HAPPY END ♥ Takie końcówki są najlepsze :* Na szczęście, nikogo nie uśmierciłaś :D Chwała Ci za to.
Trochę będzie mi brakowało, tego opiwiadania. Bohaterów, których pokochałam (wyjątkiem jest Diego xD Ale to tylko przez to, że skrzywdził Violette i za długo był obrażony :P)
Masz wielki talent, a ja jestem szczęśliwa, że mogę go podziwiać :* Twój blog jest jak taka perła, która wszystkich, olśniewa. Dostarczałaś nam wielu emocji. Były wzruszenia, radość, smutek... I długo by wymieniać xD
Masz świetne pomysły, a Twój styl jest jednym, z licznych atutów. Dzięki niemu, wszystko czyta się z niebywałą lekkością. Perfekcyjnie potrafisz zadziałać na wyobraźnię czytelnika. Potrafisz przenieść nas, w zupełnie inny świat. Wszystkie opisy, umożliwiają, zobaczenie oczami wyobraźni, świat bohaterów.
Dziękuje, że zdecydowałaś się napisać, to opowiadanie ♥
Pociesza mnie fakt, że to nie jest pożegnanie. Na pewno zajrzę na inne blogi :D Aa opowiadanie, z perspektywy Leona, brzmi świetnie :D
Nie spodziewałam się, że cisza, między Leonem a Diego, będzie trwała tak długo. Myślałam, że może Diego, zakocha się, w kimś innym... On naprawdę kochał, Vilu? To po co przystawiał się do innej laski? Ściskał jej nadgarstki, tak, że miała siniaki? Tak wygląda miłość? Okej, nawet jeśli to miał pecha. Domyślam się, że nie łatwo jest być bratem, kogoś tak wspaniałego jak Leon :D Ale Violetta była akurat, tą dziewczyną, którą Leon pokochał, naprawdę. Musi się z tym faktem pogodzić, bo nie odwzajemniona miłość jest do luftu. Poza tym, Violetta nigdy nie przestała kochać, Leoniastego, więc ich związek i tak by nie wypalił. Wierzę, że kiedyś i on byłby szczęśliwy xD
Kocham Leona i jego poczucie humoru! :D Jego teksty i przemyślenia, są najlepsze. Szczerzyłam się jak głupek xD
Idealne zakończenie, idealnej historii ♥
To piękne, że pomimo tylu przeciwności, miłość zwyciężyła.
Leon i Violetta, razem. Do tego mają dzieci xD Dom pełen ciepła, radości i miłości :)
A na zakończenie, pojawił się nawet Diego! :D Chociaż już zwątpiłam, w ich pojednanie to, jednak się pojawił! :D
Chociaż nie mam zbyt dobrej pamięci, to wiele wydarzeń, pamiętam. Przynajmniej tak mi się wydaje, heh xD
Leon, bardzo się zmienił. Miłość do Violetty, go zmieniła. Oboje chyba myśleli, że już nigdy się nie spotkają. Ale miłość sprawiła, że ponownie się odnaleźli. Chyba nadużywam słowa - miłość xD
Może lepiej jak już skończę, tą żenadę :D To ostatni komentarz na tym blogu, więc chciałam, żeby wyszedł jakoś przyzwoicie. Nie bardzo mi wyszło, jednak mam nadzieje, że czujesz się nim, usatysfakcjonowana :D
Jeżeli są jakieś błędy, to przepraszam. Piszę na telefonie, a na nim ciężko jest sprawdzić :D
Całuje,
Rachel ;*
Świetny epilog :D Dopiero teraz znalazłam twojego bloga. Jest cudny :) Zapraszam na mojego bloga: www.m-i-high-forever.blog.pl
OdpowiedzUsuńJeju :'(
OdpowiedzUsuńCudowny epilog :**
Nawet nie wiesz jak bardzo się rozpłakałam pod koniec ;'(
Normalnie każde słowo podobało mi się w tym rozdziale! ^^
Świetny pomysł z tymi wspomnieniami :)
Wiesz wiedziałam że w końcu Leon i Diego się pogodzą! :)
Nie wątpiłam w to ani przez sekundę.
Mi też jest teraz smutno ze to już koniec tej histori
Jak juz kiedys ci napisałam : Nadal uważam ze jest to jedna z najlepszych opowiadań jakie czytalam!
No cóż to nie jest pożegnanie bo przecież czytałam jeszcze twojego drugiego bloga. :) Jutro wrócę i zostawie tam kom!
W najbliższym czasie zajrze rowniez na tego trzeciego bloga wczesniej nie maiłam jakos czasu sorry :\
No cóż będę już kończyć!
Wiec ze epilog bardzo mi się podobał i ciesze sie ze tak to sie wszystko skonczyło - szczesliwie :)
Zycze weny na pozostałe blogi! :)
Pozdrawiam i całuję :**
Hej ho, hej hi ♥
OdpowiedzUsuńNie komentowałam często, ale za to czytałam. Szkoda, że historia dobiegła końca. Wywarła na mnie duże emocje, jakże podziw, że można tak dobrze pisać. Masz u mnie dużego plusika za happy end. Tak wgl przeskoczę do fabuły :D
Bracia pogodzeni, Diego zyskał bratanicę! Kurde. Nie spodziewałam się, że zrobisz szczęśliwe zakończenie. Spodziewałam się bardziej czegoś...dreastycznego? xD
W każdym razie, Quinn. Masz smykałkę do pisania, powinnaś o tym wiedzieć. Po drugie, chętnie przeczytam kolejną historię Twojego autorstwa. Wyczekuję! ;*
Leonetta razem? Jejku. Znów zaskoczenie. Zauważyłam, że niektórzy byli za Locelyn. Cóż, ta para nie byłaby złym rozwiązaniem. Mogliby również żyć w trójkącie :D
Nie dręczę Cię moim fatalnym poziomem komentowania. Jak to ja mówię, pisz dalej bo warto. Masz talencior! ;*
Dużo, dużo weny ♥
Trzymaj się, tam! Zbieraj nowe pomysły i wbijaj z nowym opowiadaniem :D
Nowa czytelniczka, (która postara się regularnie komentować xD)
Gissele ;*
#TeamRidge ♥
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga! Kocham to opowiadanie! Każdy rozdział był wyjatkowy! Szkoda że z nim kończysz! Czytam pozostale blogi i są mega mega ! Brawo ! Jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już koniec tej histori bardzo ją polubiłam
Nie mogę się doczekać nowej histori :*