– Meg… Megan – poprawił się natychmiast, przypominając sobie słowa szatynki. – Chcę wiedzieć tylko czy to, co powiedziała Violetta jest prawdą.
Po drugiej stronie słuchawki usłyszał prychnięcie.
– Żartujesz, tak? – zapytała urażonym tonem głosu. Szatyn znał go aż za dobrze. Tak jak obrażony czy zirytowany. – Leon, pomyśl. Po co miałabym to robić? Naprawdę nie widzisz, co ona z tobą robi? Niedługo skłóci cię ze wszystkimi przyjaciółmi i zostaniesz sam jak palec.
Verdas westchnął głośno.
– Powtarzasz się.
Żadna z kobiet nigdy nie kryła się z nienawiścią do drugiej. Obie, gdyby mogły, zapakowały siebie nawzajem w paczkę i wysłały na inny kontynent. Najlepiej w miejsce, w którym żyją tylko i wyłącznie jakieś dzikie zwierzęta.
Nie miał wątpliwości co do tego, że niechęć Violetty wynika z zazdrości. Do tej pory myślał, że zupełnie nieuzasadnionej, ale po dzisiejszej rozmowie zaczął się poważnie zastanawiać czy aby na pewno.
Carter natomiast nie lubiła Castillo, ponieważ jej zdaniem, kobieta izolowała Leona od reszty. Od kiedy ją poznała wmawiała mu, że szatynka chce skłócić go ze wszystkimi znajomymi. Verdas zawsze twierdził, że przesadza – w końcu to jej specjalność. Violetta rzeczywiście nie lubiła, gdy Leon spotykał spotykał się z Megan – w końcu zaledwie pół godziny temu mu tego zabroniła – ale przecież z Francescą, z którą łączy go zdecydowanie więcej, nigdy nie miała problemu. Gdyby poznała Federico i Ludmiłę z pewnością też by ich polubiła.
– Po prostu odpowiedz – rozkazał zniecierpliwiony. Sto razy bardziej wolał spędzać ten czas z Violettą. Wiedział jednak, że im szybciej wyjaśni tę sprawę z Megan, tym szybciej Castillo będzie chciała z nim rozmawiać.
– Leoś, komu wierzysz? Mi, swojej przyjaciółce, którą znasz od wielu lat i na której jeszcze nigdy się nie zawiodłeś, czy jej, lasce, którą poznałeś w klubie, gdy była pijana i która, mając gdzieś to czy coś zrobiłeś, czy nie, wyjechała?
Milczał przez chwilę.
Czasem przerażało go to, jak dobrze zna osobę, której nigdy nawet nie przedstawił rodzicom czy znajomym. Znał jej zalety i wady; złe i dobre nawyki oraz cechy. Wiedział doskonale, że szatynka uwielbia jeść jajecznicę na kolacje albo, że rozpycha się na łóżku i zdarza jej się gadać przez sen. Znał jej ulubione i znienawidzone potrawy. Miał świadomość także jakiej muzyki słucha i jakie filmy ogląda.
Znał ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że w życiu nie okłamałaby go w takiej sprawie. Nie oczekiwałaby też, żeby zerwał kontakt ze swoją znajomą bez powodu.
– Kiedy wrócimy, masz ją przeprosić – oznajmił i, nie zwracając uwagi na to, że ta chce zaprotestować, kontynuował: – Potem masz zapomnieć o tym, że w ogóle kiedykolwiek się znaliśmy.
Nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.
Wiedział, że ze względu na lata znajomości, które ich łączyły, nie powinien traktować jej w ten sposób, ale kiedy dotarło do niego, że również ponosiła winę za wyjazd Violetty, i nie potrafiła nawet się do tego przyznać, nie był w stanie dalej jej słuchać.
Sam również powinien wtedy coś zrobić. Poddał się i wmawiał sobie, że dla obu będzie lepiej, jeśli się rozstaną. Stchórzył, a tamta sytuacja okazała się świetną wymówką, żeby wrócić do życia, w którym nie musiał się liczyć się z kimś innym. Nie musiał planując piątkowego wieczoru myśleć czy ta druga osoba będzie chciała spędzić go w domu na mieście. Mógł wyjść ze znajomymi, kiedy tylko chciał, a w klubie tańczyć z jakąkolwiek laską.
Castillo natomiast nie powinna podejmować tak pochopnej decyzji. Powinna wysłuchać jego wersji. Zapytać czy to, co mówiła Megan jest prawdą i uwierzyć mu, jeśli by zaprzeczył.
Cała trójka ponosiła winę.
W tej chwili ważne było jednak to, kto z nich potrafił się do tego przyznać.
Megan może i była jego przyjaciółką, ale nawet jeśli popełniła błąd, powinna mu o tym powiedzieć już dawno – wtedy, kiedy jeszcze był w stanie coś naprawić.
Być może gdyby to zrobiła, teraz oni nie musieliby się ukrywać.
Nie musiał długo czekać, aż ktoś otworzy drzwi. Już chwilę po zapukaniu, usłyszał czyjeś kroki, a następnie ujrzał uśmiechniętą twarz swojej matki. Przywitała go i pocałowała w policzek, po czym rozejrzała się.
– Gdzie jest? – zapytała lekko zdezorientowana.
– Nie ma jej – rzucił krótko i wszedł do środka.
Skierował się w stronę jadalni, ale jego odpowiedź najwyraźniej nie wystarczała pani Verdas. Mogłem się tego spodziewać, pomyślał i szedł dalej, jednocześnie czekając na pytania, które bez wątpienia zaraz się pojawią. Dużo niepotrzebnych pytań, dotyczących Violetty. Mógł tu nie przychodzić.
– Jak to jej nie ma? Nie mogła przyjść?
Wzruszył ramionami.
– Można tak to ująć.
Wiedział, że to nie koniec. Jego rodzinka dopiero się rozkręca.
Po wejściu do pomieszczenia przywitał się z bratem i ojcem, po czym usiadł przy stole, ignorując ich wyczekujące spojrzenia.
– Gdzie ta twoja dziewczyna? – spytał w końcu jego ojciec.
Verdas westchnął głośno. Violetta Castillo była w tej chwili ostatnią osobą, o której chciał rozmawiać. Od spotkania z Megan minął tydzień. Przez ten czas nie rozmawiał z ani jedną z kobiet. Wielokrotnie brał telefon, żeby zadzwonić do szatynki, ale za każdym razem przed naciśnięciem zielonej słuchawki, zdążał przekonać się do tego, że osobno będzie im lepiej.
W końcu miał spokój. Mógł robić, co chciał; spotykać się z kim chciał – a mimo to, jedyną osobą, jaką pragnął zobaczyć w tej chwili była ona.
Mógł wrócić do swojego starego życia. Koniec z randkami, spotkaniami ze wspólnymi znajomymi; z damskimi ciuchami i kosmetykami rozrzuconymi po jego mieszkaniu. A jednak, nie potrafił się tym cieszyć.
W całym jego mieszkaniu unosił się jej zapach. Gdzie nie podszedł, widział uśmiechniętą Castillo. Nie był w stanie na niczym się skupić, bo ta wciąż zajmowała jego myśli.
Mógłby ulżyć cierpieniom; zadzwonić do niej i wszystko jej wyjaśnić – przecież, mimo tego, jak to wyglądało, nic złego nie zrobił. Był jednak pewien, że kiedyś mu przejdzie i o niej zapomni. On wreszcie będzie mógł znowu żyć tak, jak przedtem, a ona znajdzie dla siebie idealnego mężczyznę.
Mimo, że to koniec na samą myśl o niej z jakimś innym facetem, czuł ukłucie zazdrości.
Verdas chciał nim być; chciał się zmienić – to właśnie po to zaprosił ją na tę cholerną kolację, wyznał jej miłość, próbował zaprzyjaźnić się z jej znajomymi – ale najwyraźniej nie potrafił. W jej oczach będzie dupkiem, ale to w końcowym efekcie wyjdzie na dobre im obojgu.
– Nie ma jej. Zerwaliśmy. Nie poznacie jej. Jeszcze jakieś pytania? – spytał, ukazując swoje zirytowanie.
Mógł siedzieć teraz w domu albo iść pobiegać. Pójść do kluby i spotkać kogoś, kto pomógłby mu zapomnieć o szatynce. Pytał się więc, dlaczego, do cholery, przyszedł tutaj?
– Dlaczego zerwaliście? – zadała kolejne pytanie jego matka.
– Prywatna sprawa.
Wiedział, że matka była szczęśliwa z powodu faktu, że w końcu znalazł dziewczynę, z którą chciał zbudować stabilny związek, ale nie mógł przecież o nią walczyć tylko dla rodzicielki.
To był koniec i nikt tego już nie zmieni.
Zapukał do pokoju szatynki i odczekał chwilę, ale ta się nie odezwała. Mając nadzieję, że po prostu jej tam nie było, a nie nie chciała z nim gadać, zszedł na dół. W holu napotkał asystenta swojego brata. Od razu go zaczepił i zapytał:
– Widziałeś gdzieś Violettę?
– Poszła z Diego do ogrodu – odpowiedział, po czym ruchem głowy wskazał wejście prowadzące do ogrodu, znajdującego się za budynkiem.
Verdas od razu wyszedł i zaczął się rozglądać. Nie miał pojęcia, dlaczego kobieta poszła gdzieś z jego bratem, ale nie ukrywał, że pragnął jak najszybciej się tego dowiedzieć. Jeszcze zanim doszli do porozumienia był zazdrosny. Czuł zazdrość od momentu, kiedy zobaczył ją w samym ręczniku w mieszkaniu Diego. Wkurzało go to, że nawet teraz – kiedy spotyka się z Castillo – nie może niczego z tym zrobić.
Przecież podejście do niego i powiedzenie mu, że ma się od niej odczepić nie wchodziło w grę. Jeszcze nie.
Wiedział jednak, że zrobienie tego będzie jego pierwszą czynnością po ujawnieniu związku z szatynką.
Po obejściu całego ogrodu dookoła, ponownie skierował się w stronę hotelu, stwierdzając, że musieli już stąd pójść. W ostatniej chwili jednak zobaczył ich dwójkę w altanie. Violetta najwyraźniej nie była zbyt chętna do rozmowy i chciała odejść, ale brunet jej to uniemożliwiał, trzymając ją za nadgarstek.
Skierował się w ich stronę, kiedy dotarło do niego, jak ją trzyma. Z pewnością w taki sposób nie jest trudno zrobić siniaki. Od razu przypomniał sobie, że w dzień, w którym zauważył u Castillo sine ślady, spotkała się z jego bratem.
Nagle uświadomił sobie, kto jej to zrobił i nie mógł w to uwierzyć. Starszy Verdas był ostatnią osobą, jaką by o to podejrzewał.
Przyspieszył kroku, ale gdy podszedł żadne z nich go nie zauważyło.
– Jak dobrze, że na świecie są tacy święci ludzie, jak ty – oznajmił podniesionym tonem głosu Diego. Szatynka nic nie odpowiedziała, ponieważ była zbyt skupiona na próbie wyrwania się mu. – Nigdy nie popełniłaś błędu? Czy to nie ty nie potrafiłaś utrzymać przy życiu własnego dziecka?
Kobieta od razu zastygła.
Szatyn widząc jej zaszklone oczy, wiedział, że musi to natychmiast przerwać. Diego przesadził już wtedy, gdy zostawił na jej ciele ślady, nie miał pojęcia jak nazwać to, co zrobił przed chwilą.
– Diego – powiedział ostrzegawczym tonem, zwracając na siebie ich uwagę.
Brunet od razu puścił kobietę. Wzrok młodszego z braci powędrował na jej nadgarstek, a kiedy wrócił do twarzy, zobaczył w jej oczach, że wie już o jego odkryciu.
Bez słowa naciągnęła rękaw kremowego swetra, po czym spuściła głowę i odeszła mijając go po drodze. Niczego bardziej nie pragnął od pójścia za nią, ale wiedział, że najpierw powinien porozmawiać z Diego.
– Ty zrobiłeś jej te siniaki? – zapytał prosto z mostu.
– Jakie siniaki? – odpowiedział pytaniem brunet. Verdas widział w jego oczach, że domyśla się o czym mówi. To wkurzyło go jeszcze bardziej.
– Na jej nadgarstku.
Brat zbliżył się do niego i mężczyzna miał ogromną ochotę wyciągnąć rękę i go walnąć. Powstrzymywała go tylko potrzeba poznania jego odpowiedzi. Wiedział także, że aby uniknąć afery musiał również zadać to samo pytanie Violetcie.
– Radzę ci skupić się na pracy z nią, a nie na jej ciele.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedział, starszy Verdas odszedł, odbierając po drodze telefon.
Wyczuł w jego głosie zazdrość i był tym niesamowicie usatysfakcjonowany – w końcu miał powód. Miał tylko nadzieję, że nie odbije się to na szatynce.
Postanowił zostawić nabicie paru siniaków swojemu bratu na później i od razu wrócił do hotelu w celu znalezienia Castillo.
Po zaledwie paru minutach był w stanie stwierdzić, że kobiety nie ma ani w swoim pokoju, ani na parterze. Zrezygnowany postanowił wrócić do swojego pokoju i stamtąd zadzwonić do niej. Liczył, że odbierze, a jeśli nie… Cóż, będzie dzwonił aż to zrobi.
Zaraz po wejściu do pomieszczenia, zauważył ją siedzącą po turecku na jego łóżku. Na dźwięk otwieranych drzwi od razu podniosła wzrok, ale nic nie powiedziała.
Zadziwiające wydawało mu się to, że jeszcze przed chwilą miał jej tyle do powiedzenia, że zastanawiał się od czego zacząć, a w tej chwili zabrakło mu słów.
Zapytał więc tylko:
– To Diego zrobił ci te siniaki?
Kiedy tylko pokiwała głową, odwrócił się z powrotem do drzwi. Jego priorytetem w tej chwili było znalezienie swojego brata.
Violetta jednak najwyraźniej postanowiła mu w tym przeszkodzić.
– Leon! – usłyszał jej głos, a po chwili ta znalazła się obok niego. – Co ci to da?
– Viol…
– Nie. Przez chwilę będziesz z siebie dumny, ale zaraz wszyscy zaczną się zastanawiać, jakim cudem zwykła asystentka, za którą zresztą nie przepadasz, skłoniła cię do wszczęcia bójki ze swoim własnym bratem.
Miała rację.
I właśnie to wkurzało go w tym wszystkim najbardziej.
Powinien móc w tej chwili jej bronić – w końcu to jego dziewczyna. To powinien być jego pieprzony obowiązek.
Tymczasem nie mógł, bo dwa lata temu tak trudno było mu przedstawić ją rodzinie.
Gdyby mógł, cofnąłby się w czasie i przedstawiłby ją rodzicom, gdy tylko zostawiła u niego pierwszą bluzę. Poznałby ją z Federico i Ludmiłą jeszcze przed tym, jak ona zapoznała go z Jocelyn i nie poszedłby na tego cholernego drinka z Megan. Zamiast tego zabrałby ją na kolację i oświadczył się jej. Potem byłby z nią w chwili, gdy dowiedziała się o swojej ciąży i teraz nie musiałby się martwić tym, że jego brat się jej narzuca. Miałby na głowie inne problemy, jak to, że potrzebuje większego mieszkania dla swojej rodziny składającej się z jego, Violetty i ich dwuletniego dziecka.
To niewiarygodne, jak kilka błędów – które wtedy wydawały się praktycznie nic nie znaczące – negatywnie wpłynęło na ich teraźniejszość.
Westchnął głośno i przytulił ją wtulając twarz w jej włosy.
– Nie rozmawiaj z nim – powiedział stanowczym głosem. – Nawet się do niego nie zbliżaj, unikaj go jak ognia.
Kiwnęła tylko głową, po czym westchnęła cicho i bardziej się w niego wtuliła.
~*~
Oto rozdział 21.! ;D
Przepraszam, że tak późno (minęły dwa tygodnie), a ja najpierw nie miałam jakoś chęci na pisanie, potem czasu, jeszcze później internetu i teraz w sumie też nie powinnam go mieć, ale kradnę tacie i bratu ;>. Postaram się teraz już dodawać częściej rozdziały, ale nic nie obiecuję, bo raz mam depresję, raz nie mam weny, innym razem czasu. ;//
Taka sytuacja - idę sobie wczoraj z psem i spotykam czarnoskórego pana z trójką dzieci. Coś tam do mnie mówią, więc zgaduję, że chcą pogłaskać psa. Przysuwam ją i te dzieci ją głaszczą, a po chwili mała dziewczyna podnosi głowę i patrzy na mnie takimi dużymi niebieskimi oczami (jesus, jakie czarnoskóre dzieci są słodkie <333) uśmiecha się i coś mówi. A ja, za cholerę, nie wiem, co więc uśmiecham się i odchodzę ;----;. Nie mam komu się wyżalić (jestem tu od środy, a nie spotkałam ani jednego Polaka) więc żalę się tutaj. Przyzwyczajajcie się XDDD.
Rozdział wg mnie nie jest zły, ale zapewne za mało się w nim dzieje. Od razu uprzedzam, że następne 3(?) rozdziały będą raczej należały do tych nudniejszych, ponieważ muszą takie być zanim stanie się coś ważnego (tak, Nicol, wszyscy cię rozumieją) XDD.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, a moja historia Was nie załamała (wiem, jestem potworem ;(() i czekam na Wasze opinie :*
Do następnego <3
Quinn :**
PS
Wiem, że gif tak średnio pasuje, ale cho o jakąś zazdrość i poza Zac no i wgl <3333333
Cudo
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :3
OdpowiedzUsuńKerry (kiedyś Rox xy)
#PingwinPrzepraszaMiskaZeJestTrzeciByloBycNaGGIPrzypomniec :********
OdpowiedzUsuń#MisiekMaPrzezPingwinaDepresjęPrzezCoNieWeźmieLekówTrafiDoPsychiatrykaAMążStevenZnowuOpuściMiśkaIMisiekIPingwinNieBędąZnowuRodzinąWtedyMisiekWpadnieWJeszczeWiększąDepresję
Usuń#MisiekWciążMaDepresję
UsuńDlatego ogląda na youtubie filmiki z Królem Julianem. PzM -> najlepsze życiowe mądrości. Pingwin pamięta.
I Misiek w tym momencie powraca do #ChwiliCytatuZMiśkiem
1. Cięcie! Po reżysersku to znaczy morda.
2. I właśnie wtedy zrozumiałem, że muszę się skupić na tym, co w anegdocie zwanej życiem jest najważniejsze – na sobie.
3. Jestem elastyczny, ale w sprawie stopy obowiązuje zero tolerancji.
4.Maurice! Dlaczego ten pingwin ma na głowie różową kokardę i wydziera się na pradawnych bogów?! Co rodzi kolejne pytanie: dlaczego JA nie mam takiej różowej kokardy? (Maurice i Mort patrzą na Juliana z osłupieniem). No dobrze, znudziły mnie te wasze dybania. A teraz, gdzie jest mój soczek?!
5. Ważne, że wychowam go na swoje podobieństwo. Będzie piękny, genialny, ale co najważniejsze skromny.
6. Zamilcz, głupcze, miałem na myśli, że wali im dorszem z dzioba. No idź, otwórz okno.
#ŻycioweMądrościKrólaJuliana
Misiek powinien się ogarnąć. #MisiekMówiłŻeNieWeźmieLeków
GIF ♥♥♥ To nie stalking. Misiek ma męża. Jeszcze.
Ale Zac *-*
Misiek nic nie mówi.
MEGAN #NiechUważaNaCzerwoneAutkoWLesie
Nikt by nie chciał, żeby stała jej się krzywda :D A tak do tematu krzywd - Leon powinien się rzucić z pięściami na Diego, Misiek czeka na bójkę. Więc niech Violetta będzie cicho i pozwoli robić Leon'owi co do niego należy :D Przy okazji Leon jest mało domyślny, jeżeli chodzi o to siniaki. MISIEK WIEDZIAŁ OD RAZU. Misiek taki super inteligentny, mądrzejszy od Einstein'a (o ile tak się pisze jego nazwisko, jak nie to -> Ajnsztajn).
Misiek czeka na pocztówkę od Tobiego ze Szwecji. Misiek taki dumny z chrześniaka (Misiek nie wie z jakiego powodu, ale zawsze jest z niego dumny, z tego, że jest jeżem).
Misiek sobie wyobraził takiego Pingvina z psem i tych ludzi.... i Miśka wcale to nie śmieszy :D Misiek oczywiście życzy powodzenia i tak dalej, szwedzki to ciekawy język :D Właściwie to lepszy od polskiego, ale nieważne.
Pingvin w swoim królestwie i juz poddani go czczą xD Jak Króla Juliana, on jest mistrzem Miśka.
Misiek czeka na next i następnym razem chciałaby być 1. Misiek płacze.
Pingvin wolał kaczki od Miśka.
Misiek pozdrawia, czeka na next i zastanawia się ile razy w tym komie użył słowa "Misiek".
Starszy Woźny w Teatrze,
Ojciec chrzestny księcia Tobiego,
Teddy "Misiek aka Kisiek aka Buszmen" Nutella Verdas Guzman
Rozdział świetny, ale zacznijmy od początku.
OdpowiedzUsuńGif- ekstra! Może i dobrze, że nie miał nic wspólnego z rozdziałem, bo gdyby Leon potraktował Diego działkiem wodnym, byłoby...ciekawie.
Nareszcie się wydało, kto zrobił Violce te siniaki, chociaż jak dla mnie młodszy Verdas mógł już dawno się domyślić. To było oczywiste.
Diego grozi Lajonowi. Zapowiada się mała wojna, ale z rodziną to tylko na zdjęciach.
Nareszcie szatyn poznał się na Megan! Jednak coś czuję, że po powrocie do miasta to nie będzie koniec ich znajomości i intryg. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.
Weny, powodzenia w nauce języka. Jakbyś miała już jej dość to do siebie zapraszam serdecznie.
~Shyshine
Wydaje mi się, że z perspektywy opowiadania było oczywiste, bo w końcu nie było żadnych innych bohaterów, których można by było o to podejrzewać, ale w sumie dla Leona to nie musiało takie być. Przynajmniej mam taką nadzieję XDDD. Bo jak nie to zrobiłam z Leosia idiotę ;---; XD.
UsuńGenialny! Cholerny Diego! Odczepi się w końcu od niej?? Ten tekst o ciąży był ciosem poniżej pasa. Na obronę najlepszy jest atak, co nie?? Długo się będą jeszcze ukrywać? ? Kurde! Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze przez parę rozdziałów, ale na ujawnienie ich relacji mam - wg mnie - super pomysł, ale żeby wypalił musi jeszcze zdarzyć się to i owo :))
UsuńJezuuuu, jak mi gorącoooo....
OdpowiedzUsuńNo ale, co się dziwić lato :D
A więc rozdział świetny jak zawsze :P
Ty to masz gadaną dziweczyno ^^
Jak ja nie znoszę Diego!!!!
Ughhhh, jak on mnie wpienia!
Taki ciota, debil, idiota i bym mogła tak w nieskończoność
Megan też bym pierdolnęła (jak ja lubię to słowo ^^ xD)
Viola... czekała na niego... :) no to jest po prostu wspaniałe :D
Kocham toooo :P :)
Z tej całej chistori najbardziej zaciekawiło mnie to, że masz pieska ^^ mam na nich punkcie bzika :p
Sama mam ich 4, ale wciąż mało :D
Ok ok to chyba tyle...
Pozdsumowując: Megan - dziwka, Diego - durny palatn, Leon - strasznie go lubię, Viola - jest słodka :D
Pozdrawiam
Lucy
U mnie na zmianę pada deszcz i wieje wiatr ;) XDD
UsuńJa mam jednego psa, małego (pinczer miniaturowy <3), ale zapewne robi tyle hałasu, co wszystkie Twoje albo nawet więcej ;D
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Moje <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, kochana ♥
OdpowiedzUsuńAż się prawie popłakałam, jak on ją tak pocieszał i wgl
A jak się martwił, matko *-*
Megan ma ją przeprosił, Leon dobrze postąpił XD
Czekam na następne cudowne dzieło
Pozdrawiam
Maggie
Nudny? Cholera, dziewczyno, ten rozdzial jest genialny! Cudoo ≥﹏≤
OdpowiedzUsuńCudowny <33
OdpowiedzUsuńMusze przyznać że to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. Naprawdę. Bardzo ciekawa fabuła no i z sensem. Od razu widać że dokłądnie przemyślane opowiadanie. Jestem bardzo ciekawa dalszych wydarzeń.
Życzę weny i czekam na next. :* ^^
Cudowny! <3
OdpowiedzUsuń