Z początku oddała
pocałunek. Już chciał go pogłębić, kiedy ta – jakby się
opamiętała – nagle się oderwała. Zanim się obejrzał uderzyła
go z liścia i odwróciła się, zanurzając palce w swoich włosach.
– Co ty, do cholery,
robisz? – zapytała zbulwersowana. Otworzył usta, aby coś
powiedzieć, ale zanim to zrobił, ona mówiła dalej. – A co jakby
ktoś to zobaczył?! Co ty sobie wyobrażałeś?! –Odwróciła się
do niego, po czym pokręciła głową. - Niby to ja jestem egoistką,
ale to ty właśnie pocałowałeś dziewczynę swojego brata.
Wróciła do środka.
Verdas przysiadł na
ławce stojącej niedaleko drzwi.
– Jeszcze raz, kiedy
jest ta kolacja? – zapytał Diego.
– Jutro, o 20 –
odpowiedział ojciec braci. – Postarajcie się nie spóźnić.
Leon poderwał głowę
do góry.
– Nie mogę przyjść
– stwierdził.
Przekładał spotkanie
z Violettą przez cały tydzień. Najpierw nie miał czasu, a potem
najzwyczajniej w świecie bał się z nią spotkać. Odkąd zaczęła
zostawiać u niego swoje rzeczy, stchórzył i zaczął unikać
spotkań z nią.
Obiecał jednak i
sobie, i jej, że w piątek przyjdzie na pewno. Zależało mu na niej
i – mimo że była to prawda – nie chciał, żeby pomyślała, iż
jej unika.
Poza tym – niezbyt
zależało mu na kolacji ze swoimi rodzicami i ciotką, której
obecność go irytuje. Sto raz bardziej wolał iść na randkę z
Violettą, spędzić z nią czas i w końcu się zaangażować.
Starszy Verdas
westchnął głośno.
– Leon, naprawdę
mógłbyś chociaż raz darować sobie wymówki – zganił go.
– To naprawdę ważne.
Za plecami usłyszał
parsknięcie Diego.
– Jutro będzie
brunetka czy blondynka.
Szatyn zignorował
uwagę swojego brata i zwrócił się do ojca.
– Przyjdę w sobotę.
– Rób, co chcesz, ale
ty będziesz tłumaczył się matce.
Zanim zdążył
cokolwiek odpowiedzieć, ojciec wyszedł z sali konferencyjnej.
Szatyn rozsiadł się w fotelu wzniósł oczy do góry.
– Więc? - usłyszał
za sobą głos brata.
Zaczął zastanawiać
się, czy powiedzieć Diego o Violetcie. Z jednej strony to byłby
następny krok w jego związku z Castillo, a z drugiej – cholernie
bał się tego kroku. Zresztą – jak każdego innego.
– Ta, którą kiedyś
u mnie zastałeś – odpowiedział po namyśle. – Wiesz, kiedy
mieliśmy biegać.
Brunet podniósł
brwi.
– To było prawie trzy
miesiące temu – stwierdził, po czym otworzył szeroko oczy. – Chcesz mi powiedzieć, że przez trzy miesiące spotykasz się z
jedną laską?
Wzruszył ramionami,
po czym wstał i wyszedł.
– Może powinieneś sobie odpuścić – mruknęła Włoszka. Verdas
spojrzał na nią zdziwiony. Brunetka była ostatnią osobą, od
której spodziewałby się usłyszeć takie słowa. Zawsze to jej
najbardziej zależy na tym, aby szatyn zbudował poważny związek. – Powinieneś znaleźć sobie inną, lepszą dziewczynę i to z nią
spróbować być na poważnie.
To było zbyt piękne,
żeby mogło być prawdziwe,
pomyślał i westchnął głośno. Francesca uśmiechnęła się i
oparła głowę o jego tors. Nic nie odpowiedział, tylko objął ją
ramieniem.
– Nigdy więcej nie idę z tobą na żadną durną kolację z twoimi
rodzicami – wyszeptała. Próbowała brzmieć groźnie, ale Leon
wiedział, że się uśmiecha.
– Ja zacznę zbierać wymówki, aby uniknąć kolacji z Diego i
Violettą. Dwie mi w zupełności wystarczą.
Kolejne
parę minut spędzili w ciszy. Szatyn rysował palcem niewidzialne
kółka na jej ramieniu, zaś ona obserwowała, jak jego klatka
piersiowa unosi się i opada przy oddychaniu.
– Ale znajdziesz sobie nową dziewczynę? – zapytała w pewnym momencie
z nadzieją.
Verdas
zaśmiał się cicho, po czym pocałował ją w czubek głowy.
– Z radością ci oznajmiam, że będziesz najważniejszą kobietą w
moim życiu do śmierci.
Prychnęła
z niezadowoleniem.
– Pamiętasz, jak chodziliśmy do podstawówki i podkochiwałeś się w
takiej jednej dziewczynie, a potem...
– Nic takiego nie miało miejsca – przerwał jej szybko. Wiedział, o
czym mówiła i nie za bardzo lubił to wspomnienie.
Podniosła
się i spojrzała na niego z zadowoleniem na twarzy.
– Miało! - zaśmiała się. – Uganiałeś się za nią, a ona cię
olewała.
Zanim
zdążyła coś jeszcze powiedzieć, uderzył lekko poduszką w jej
głowę. Zabrała mu ją i kontynuowała.
– Potem nagle się zaczęła tobą interesować i okazało się, że
podobał jej się Diego i chciała się do niego przez ciebie
zbliżyć.
Wybuchła
śmiechem na samo wspomnienie.
– Nic takiego się nie stało – powiedział, po czym odebrał jej
poduszkę. – Śniło ci się.
Włoszka
go jednak nie słuchała, tylko próbowała opanować śmiech. Kiedy
jednak nic z tego nie wyszło, Verdas do niej dołączył.
– Rozmawiałaś z Violettą? – zapytał w pewnym momencie.
Wraz
z Jocelyn postanowili zjeść wspólnie lunch w jego gabinecie i
teraz siedzieli naprzeciwko siebie, rozmawiając.
– Nie – odpowiedziała szybko. – Miałeś przez to przechlapane.
Mimo,
iż odpowiedź była inna, pokręcił głową. Widział jednak, że
kobieta nie bardzo w to wierzy. Westchnął, po czym wstał i
wyrzucił papierek do kosza na śmieci. Spojrzał na asystentkę
swojego ojca i uśmiechnął się szeroko.
– Co? – spytała zaciekawiona reakcją szatyna.
– Masz musztardę w kąciku ust.
Wzięła
serwetkę i wytarła nie tę część ust. Verdas zaśmiał się i
uklęknął, po czym kciukiem wytarł prawidłowy kącik. W takiej
pozycji miał przed sobą drzwi do gabinetu. Bez problemu przez
matową szybę, rozpoznał sylwetkę Castillo. Przeniósł swój
wzrok na Jocelyn i zanim zdążył się zastanowić, pocałował
kobietę. Kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, nie oderwał
się.
~*~
Oto ostatni rozdział, który w całości napisałam w ferie :(.FERIE, WHY?! ;( Kto głosuje na Nicol na Prezydenta, sześcioma tygodniami ferii (to bez sensu, żeby były trzy terminy) i 5 miesiącami wakacji (czerwiec: przygotowanie do życia bez szkoły; lipiec i sierpień: wakacje; wrzesień i październik: psychiczne przygotowanie do powrotu :D). Swoją droga myślę, że w te ferie się aż tak nie ociągałam - 2 rozdziały na tego bloga i 3 na drugiego ^-^. Wiem, że mogłoby być więcej, ale jestem z siebie dumna :D. Zazwyczaj jest jeden rozdział na tego bloga i jeden na drugiego w ciągu dwóch tygodni ;>.
Szczerze mówiąc jestem nawet zadowolona z tego rozdziału xD. Co prawda jeszcze go nie czytałam i jest bez korekty (jutro, obiecuję XDD), ale pisało mi się go w miarę dobrze :). Ogólnie dużo osób pisało, że lubią Fran w tym opowiadaniu, więc postarałam się ją tutaj wcisnąć :D.
Już 2. rozdział z rzędu kończy się pocałunkiem Leona hehe.
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na opinie ^^.
Do następnego (na który możecie poczekać, bo szkoła ;-;) :*
Quinn <3
(Nicol zmieniła nazwę - tak dla tych, którzy nie czytają IJNYL :D)