Czuję na plecach czyiś ciężar. Po chwili osoba – którą z całą pewnością jest Teddy – nachyla się do mojego ucha i szepcze:
– Wujku, ktoś dzwoni do drzwi.
Wiem, że ktoś dzwoni do drzwi. Tak się składa, że zostałem wywalony z własnej sypialni i noc spędziłem na kanapie. Zaledwie parę metrów od drzwi. Ponieważ jednak przez całą noc, co godzinę budziłem się, a potem ponownie zasypiałem, postanowiłem zignorować ten fakt.
Podnoszę głowę schowaną pod poduszkami i patrzę na nią.
Jest ubrana w różową pidżamę z białymi misiami, jej włosy są poczochrane i zapewne została obudzona przez kogoś, kto właśnie się dobija, a i tak na jej twarzy widnieje szeroki uśmiech. Czy to dziecko czasem płacze?
Każę jej się ubrać, po czym wstaję i otwieram drzwi. Diego. Pamiętacie, jak ostatnio walnąłem drzwiami w jego siostrę? Mógłbym to powtórzyć na nim czy by się obraził?
Postanawiam nie ryzykować i obrzucam go tylko zirytowanym spojrzeniem, po czym kieruję się do kuchni. On zamyka drzwi i idzie za mną.
– Nie zaproponuję ci kawy, bo ktoś postanowił mnie obudzić i mam siłę tylko na jedną – oznajmiam i wyciągam z szafki jeden kubek.
Brunet opiera się o wyspę kuchenną i patrzy na mnie z głupim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Ciekawe, czy gdybym mu wybił zęby, nadal byłby taki szczęśliwy.
– Dlaczego mieszka u ciebie jakaś pani? – pyta Teddy, pożerając swoje płatki.
Jeśli myślałyście, że miłość i wielbienie jakim darzy ją rodzina to wszystko, myliłyście się. Nawet moi znajomi szaleją na jej punkcie. Owinęła sobie ich wokół palca, a oni spełniają wszystkie jej zachcianki. Zresztą… ja też.
– Jest moją siostrą i chwilowo nie chce mieszkać u siebie – odpowiada, biorąc łyk kawy. Nie ja mu ją zrobiłem, dotrzymuje złożonego słowa. Tak się jednak składa, że zarówno on, jak i Federico, mają dziwny zwyczaj rozgaszczania się wszędzie, gdzie nie pójdą.
– Dlaczego nie chce mieszkać u siebie? Ma potwory w szafie?
Śmieję się pod nosem. Nie lubię, kiedy zadaje mi krępujące pytania, ale kiedy robi to innym… Z nią nie potrzebuję telewizora.
– Ona po prostu… chwilowo nie lubi pana, z którym musi mieszkać – odpowiada niepewnie. Dlaczego nie nagrywam tej rozmowy?
– Wujka Leona też nie lubi – oznajmia, po czym podnosi miskę i wypija z niej resztę mleka. Diego w tym czasie kieruje swój wzrok na mnie. Teddy, kocham cię, ale, błagam, zamknij się już. – Zrobił jej siniaka, a potem powiedział na nią suka.
– Teddy, nie wyrażaj się.
Brunet nadal na mnie patrzy i unosi brew. Wzruszam ramionami.
– Niechcący – mówię zgodnie z prawdą. To, że cieszyłem się z efektu, nie znaczy, że był on zamierzony. – Chciałem ją przeprosić, ale trzasnęła mi drzwiami przed nosem.
Wzdycha głośno, ale nic nie mówi. Wiecie, kiedy lubię Diego najbardziej? Wtedy, kiedy jest zmęczony po locie i mało gada.
– Właściwie to, co jest nie tak z gościem, który jest zmuszony nazywać siebie jej narzeczonym? – pytam, a widząc jego spojrzenie dodaję: – Znaczy… ten no… Co jest z nim nie tak? W końcu unieszczęśliwia taką – głupią, wkurzającą, arogancką, niedojrzałą – wspaniałą kobietę, jaką jest twoja siostra.
Wiecie co jest wspaniałe? Pizza, szczeniaczki, samoloty, czekolada i Teddy, a także mnóstwo innych rzeczy. Nie, Violetta do nich nie należy. Wiecie jak nazywa się takich ludzi? Nieudany eksperyment Boga.
– Mówiłem ci – odpowiada. – Był jej miłością w liceum, a kiedy dorósł zmienił się. Violetta wmawia sobie, że nadal jest taki sam, dlatego za każdym razem, gdy nawala, ona mu wybacza. Teraz pewnie zrobi to samo.
Unoszę brwi. Kto by chciał jej wybaczenia? Właściwie to ja, przed tym jak trzy razy trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Narzeczonego też tak traktuje? Naprawdę współczuję temu gościowi.
– Nie lubisz gościa?
– Nie – mówi bez wahania. – Jeszcze parę lat temu nie był najgorszy, ale teraz owinął sobie Violę wokół palca. Zrezygnowała ze swojej pracy tylko po to, żeby on mógł pracować tutaj. Nie przeszkadza mi, że jest blisko, ale to, że zrezygnowała dla niego ze wszystkiego, a on odwdzięczył się jej kłótnią już w pierwszym tygodniu pobytu tutaj.
Nie dziwię mu się. Nie znam gościa, ale wzbudza moje współczucie. Pewnie jest gruby, ma siwe włosy, a w przyszłym roku umrze na zawał.
– Leon byłby lepszym naczonym – wtrąca się Teddy.
Zaczynam kaszleć. Czy ona naprawdę tak mnie nienawidzi? Teddy, kocham cię nad życie i zrobiłbym dla ciebie wszystko, a ty tak źle mi życzysz?
– Narzeczonym, Teddy – poprawia ją Diego, śmiejąc się przy tym.
Podaję Larze torbę Teddy i oznajmiam:
– Twoja córka mnie nienawidzi.
Klepie mnie po ramieniu i kieruje się do kuchni. Idę za nią. Siadam przy kuchennym stole i obserwuję jak robi kawę.
– Nie pocieszę cię, ale rodzice niedługo też cię znienawidzą – mówi, nie patrząc na mnie. – Kiedy ostatnim razem z nimi rozmawiałeś? Gdyby nie Teddy, nie wiedzieliby w ogóle, czy jeszcze żyjesz.
Wzdycham. Lara uwielbia naciskać na to spotkanie.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie mam z nimi kontaktu. W końcu przez około pięć lat zastępowali mi rodziców. Spotykali się z dyrektorką po każdej mojej bójce, utrzymywali mnie i poświęcali swój czas. I to właśnie jest powód.
Siedziałem im na głowie przez pięć lat i czuję, że teraz moim obowiązkiem jest danie im spokoju. Po wyprowadzce z ich domu, utrzymywaliśmy kontakt. Z czasem jednak, stopniowo go ograniczałem, aż w końcu całkowicie urwałem. Owszem, nie rozmawiałem z rodzicami Lary od prawie dwóch lat, a ona tyle samo czasu nie daje mi spokoju.
Łatwo jej mówić – ma rodziców, którzy kochają ją nad życie, i to nie dlatego, że muszą.
Po śmierci moich, mogli mnie przygarnąć albo skazać na dorastanie w domu dziecka. Możecie mówić, co chcecie, ale ja do końca życia będę twierdził, że wybrali pierwszą opcję, bo czuli, że to ich obowiązek. Gdyby chcieli mieć drugie dziecko, po prostu postaraliby się o swoje własne.
Każdy z nas przechodzi swój okres dojrzewania inaczej – ja sprawiłem, że dziadkowie Teddy zapewne pragną zejść, zanim ona rozpocznie swój. Sprawiałem mnóstwo problemów i dałem Larze nieodpowiedni przykład. Wiem, że pora zniknąć z życia rodziców Lary i żadne jej słowa tego nie zmienią.
– Przestaniesz w końcu wałkować ten temat?
– A ty przestaniesz w końcu udawać, że ich nie znasz? Jesteś egoistą.
Gwałtownie wstaję i podchodzę bliżej.
– Ja jestem egoistą?! Robię to dla nich. Znikam im z oczu, daję święty spokój! Czego ty jeszcze chcesz?!
– Nie wiem, może, żeby moja córka nie pytała, dlaczego wujek Leon nie lubi jej dziadków?!
Już mam odpowiedzieć, gdy zauważam stojącą w progu Teddy. Po chwili Lara również ją dostrzega i uspokaja się. Brawo. Nagroda dla najgorszej mamy i wujka na świecie wędruje do…
– Z nami już też nie będziesz rozmawiał? – pyta.
Wzdycham głośno, po czym podchodzę i klękam przy niej, żeby ją przytulić. Teddy jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie – za nic jej nie zostawię.
– Nie mam humoru – oznajmiam. – Chcesz przyjść się bzyknąć?
Po drugiej stronie słuchawki słyszę głośne westchnienie.
– Cześć, Leon. U mnie dobrze, dzięki, że pytasz. Zawsze tak się martwisz o innych.
Serio? Sarkazm? Akurat dzisiaj?
– Nie dobijaj mnie. Wszyscy mnie nienawidzą, ty też musisz?
– Ty nienawidzisz wszystkich, więc nie spodziewaj się, że oni będą spędzali dni na robieniu laurek dla ciebie.
Opieram się o ścianę windy.
– Przyjdziesz?
Tak jak mówiłem – nigdy nie będę chodził z Fran. Co nie oznacza, że jest dla mnie tylko chodzącą waginą. Prawda jest taka, że pełni rolę mojej przyjaciółki i jest dla mnie równie ważna jak Teddy i Lara.
No i, mimo wszystko, lepiej zna się na dzieciach. Będzie wiedziała, jak mam wytłumaczyć blondynce, że jej nie zostawię.
– Dlaczego zawsze muszę być na każde twoje skinienie? Kiedy ja nie mam humoru, ty dziwnym trafem zawsze jesteś pośród chmur.
– Fran… – mówię błagalnym tonem.
Możecie myśleć sobie o naszej relacji, co tylko chcecie, ale naprawdę zależy mi na Francesce. Gdyby nie to, jaki mam stosunek do związków, marzyłbym o tym, aby się z nią spotykać. Jest ładna, szczera, potrafi wysłuchać i doradzić.
Kobiety takie jak Violetta powinny brać z niej przykład.
– Będę za czterdzieści minut – mówi zirytowanym tonem i się rozłącza.
Uśmiecham się. Wygrałem. Nie, żeby była to jakaś nowość. Zawsze wygrywam. Fran udaje nieprzystępną i wiecznie niezadowoloną, ale tak naprawdę, nawet gdybym nie błagał, w ciągu godziny pojawiłaby się pod moimi drzwiami.
Drzwi windy się rozsuwają, a moim oczom ukazuje się wkurzony facet, stojący przed mieszkaniem Diego. Chce mi się śmiać. Zdenerwowani ludzie wyglądają tak śmiesznie.
Już chcę go olać i opuścić windę, po czym wrócić do swojego mieszkania, kiedy dostrzegam w progu płaczącą Violettę.
Smutni ludzie nie są tacy śmieszni.
Kobieta próbuje zamknąć drzwi, ale ten w ostatniej chwili je przytrzymuje i, zaciskając dłoń na jej nadgarstku, próbuje wyciągnąć ją z mieszkania.
– Jeśli wydaje ci się, że możesz mnie tak traktować, mylisz się.
Chciałbym to zignorować. Naprawdę – nie lubię jej. Ale… nie mogę. Owszem, pociesza mnie wizja jej leżącej na środku ulicy z powyginanymi kończynami, ale to miałby jej zrobić nieznajomy, który tak naprawdę wcale tego nie chciał. Widok jej własnego narzeczonego traktującego ją brutalnie nie jest taki fajny.
Wychodzę więc i wtrącam się.
– Zostaw ją.
Szczerze? Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. To było kiczowate, ale nie wpadłem na nic innego, a tak jakby nie chciałbym oglądać, jak wyciąga ją stąd siłą.
Już chcę coś dodać, kiedy oboje obrzucają mnie tylko przelotnym spojrzeniem. Mężczyzna rzuca tylko:
– Masz tydzień na spakowanie swoich rzeczy i powrót. – I znika za zasuwającymi się drzwiami windy. Naprawdę? Tylko tyle?
Jako ciekawostkę muszę wam powiedzieć, że wcale nie posiada siwych włosów i brzuszka. Zaskoczone? Bo ja tak.
Niepewnie podchodzę do szatynki i pytam:
– Wszystko okej?
Ona tylko patrzy na mnie napuchniętymi oczami i delikatnie kiwa głową.
– J-j-ja… dziękuję.
I wtedy robi coś innego niż trzaśnięcie mi drzwiami – przytula się do mnie.
Wiecie co jest jeszcze dziwniejsze? Odwzajemniam jej uścisk. Nie, nadal jej nie lubię. Ale… powinien to zrobić? A nawet jeśli nie to… Prawda jest taka, że nie wiem, dlaczego to robię, ale powinnyście się cieszyć – przecież dziewczyny lubią takie sceny.
Spokojnie, nie zostaniemy przyjaciółmi. Za kilka minut znowu nie będę jej lubić, a ona najpóźniej jutro na mnie nakrzyczy. Ale w tej chwili… W tej chwili ją przytulam, a ona moczy mi koszulkę swoimi łzami. I wiecie jak się z tym czuję? Zadziwiająco dobrze.
~*~
Na wstępnie podkreślam, że jeszcze potrafię mówić po polsku, więc błąd w tytule jest celowy. Specjalnie dałam cudzysłów, ale i tak to napiszę ;).
Wow, dałam radę. Znaczy... nie, żebym miała jakiś problem, tylko... przez cały tydzień miałam taką wenę, ochotę i wgl (oczywiście nie miałam możliwości pisania :")), a dzisiaj, kiedy usiadłam przy kompie, stwierdziłam, że nie chce mi się tego pisać :").
Ten rozdział jest w sumie o niczym (jak każdy inny), ale początek fajnie mi się pisało i nie będę hejtować samej siebie, więc ten... Zauważyliście, że chyba w każdym rozdziale jest mowa o windzie? Nie pytajcie, dlaczego, bo sama nie wiem. Po prostu, jak w mojej głowie pojawia się jakiś pomysł, to jest on z udziałem windy. Windy takie fascynujące, że Nicol nie może przestać o nich myśleć :").
Jeśli chodzi o sprawy dot. bloga.
Po pierwsze: od dzisiaj komentarze nie na temat rozdziału (tj. że całe nie na temat, a nie kom z krótkim fragmentem, który nie jest o rozdziale) będą traktowane tak samo, jak reklamy. No a jeśli chodzi o zajmowanie – jeśli po równym tygodniu (siedmiu dniach ;o), nikt nie wróci, potraktuję komentarz tak samo.
Po drugie: TAK, INSPIROWAŁAM SIĘ KSIĄŻKĄ UGLY LOVE. Przeszkadza Wam to czy coś? XD Bo Ci, którzy czytali, wiedzą, że jedyne co ściągnęłam, to zawód Leona i to, że Fiolka jest siostrą jego kumpla. Ci którzy nie czytali... niech się nie wypowiadają, ok? XD
Książka mi się spodobała, więc wykorzystałam ją, póki nie jest wydana w języku polskim. I od razu mówię, że ją sobie zaklepuję. Tak jak film Narzeczony mimo woli. Nie obchodzi mnie, że tak nie można XD. Ci którzy mają choć trochę szacunku do mnie, wezmą sobie to do serca.
Pora na część, która nikogo nie zainteresuje, ale która się tu pojawia, bo mam taką ochotę XDDD.
Ten tydzień był... wow XDDD. Jeju, zaczynam gadać po szwedzku XDDDDDDDD. Znaczy, nie mówię zdaniami (poza pytaniami typu: Jak masz na imię?), ale jeśli zapytacie mnie o datę, porę roku czy jakieś słówka, to będę w stanie odpowiedzieć XDDD.
Zaczynam się też komunikować z moją klasą, która swoja drogą jest beznadziejna. Jest wśród nich jedna osoba, którą lubię, 2 osoby, które mi nie przeszkadzają, a reszta to durni ludzie, którym każę się odwalić, ale i tak mnie zaczepiają.
Ale! Miałam dzisiaj lekcję z moim polskim nauczycielem ;D. W końcu nauczyciel, którego zrozumiałam! <3333333
*Dla zainteresowanych*
W klasie przygotowawczej, każdy ma nauczyciela, który mówi w jego języku. Ktoś taki spędza z uczniem dwie godziny tygodniowo i stara się pomóc w nauce szwedzkiego (tj. przegląda ćwiczenia, tłumaczy itd.).
Nicol już się zamyka. Po prostu dawno nie było długich notek, ok? XD
Jeśli istnieje osoba, która to wszystko przeczytała, niech poleci mi jakiś serial XDD. Tylko nie TVD, TO, PLL, Plotkarę albo Glee, bo to oglądałam/zaczęłam oglądać, ale okazało się beznadziejne.
Tyle ;p.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie ;*
Hej då!
(Nicol chciała być oryginalna, więc zaszpaniła słidiszem, którego nie zna ;p)
Quinn ;*