– Minęło ile? Dwa tygodnie? – marudził, mocniej ją obejmując.
Zaśmiała się.
– Półtora miesiąca – poprawiła go.
Zmarszczył brwi. Szatynka znowu wyjeżdżała do swojej znajomej, co nie do końca się mu podobało. Ostatnio nie spędzał z nią zbyt wiele czasu, a wizja kolejnej rozłąki nie napawała go radością.
– Niedługo wrócę – oznajmiła, po czym szybko go pocałowała.
– Niedługo – prychnął. – Tydzień to dla ciebie niedługo?
W odpowiedzi posłała mu szeroki uśmiech.
– Zadzwonię do ciebie – obiecała.
Zsunął dłonie na jej biodra i spojrzał w oczy. Patrząc w nie, miał wrażenie, że mogłaby zmusić go do samobójstwa samym spojrzeniem. Westchnął głośno.
– Będziesz. Dzwonić. Codziennie – odpowiedział, przerywając krótkimi pocałunkami. Ostatni trwał najdłużej i z pewnością stali by tak jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie to, że za plecami Castillo pojawiła się taksówka.
Verdas niechętnie się oderwał i spakował walizkę kobiety do pojazdu, po czym otworzył jej tylne drzwi.
– Widzimy się za tydzień – oznajmiła, po czym pocałowała go w policzek. – Kocham cię.
Odwróciła się, żeby wejść do samochodu, kiedy szatyn w końcu się odważył i odpowiedział.
– Ja ciebie też.
Gwałtownie odwróciła twarz w jego stronę i szeroko się uśmiechnęła. Objęła jego twarz i złączyła ich usta w namiętnym pocałunku. Następnie - nadal się uśmiechając - wsiadła do auta i pokiwała mu przez szybę, po czym odjechała.
– Kim była ta dziewczyna? – zapytał Diego, który nagle pojawił się przed domem swojego brata.
Leon gwałtownie poderwał głowę i szybko upewnił się, że Violetta stała tyłem do bruneta, więc ten nie mógł jej nigdzie rozpoznać. Kochał ją, ale nie chciał jeszcze, żeby poznawała jego rodzinę. Wiedział, że to oznaczałoby kolejny krok w ich związku, a cholernie się tego bał.
– Nikim.
– Ale…
– Jest jakiś cel twojej wizyty? – przerwał mu, skutecznie zmieniając temat.
Odwrócił się i ujrzał ją. Stojącą w jego salonie. Ubraną tylko w jego koszulę. De ja vu. Spuściła wzrok przyłapana na obserwowaniu go.
– Zapomniałam, że tam jest.
Kiedy zmarszczył brwi, wskazała ruchem na jego plecy, na których - pomiędzy łopatkami – znajdywał się tatuaż.
– Nadal nikt z twojej rodziny nie wie o jego istnieniu?
Uśmiechnął się sugestywnie, po czym podał jej kubek kawy. Upiła łyk i kąciki jej ust również się podniosły.
– Pamiętasz, jaką kawę lubię.
– Czemu miałbym zapomnieć? – zapytał, wpatrując się w nią.
Wzruszyła ramionami, po czym obeszła kanapę i na niej usiadła. Verdas obserwował każdy jej krok i sam się sobie dziwił, jak to możliwe, że po takim czasie, on nadal nie może oderwać od niej wzroku.
Po chwili otrząsnął się i zajął miejsce obok.
Szatynka podniosła lekko koszulkę, ukazując swoje czarne majtki, spod których widoczny był fragment tatuażu. Podwinęła kawałek bielizny na biodrze, pokazując tym sposobem resztę. Verdas uśmiechnął się na wspomnienie wieczoru po imprezie. Byli pijani i postanowili zrobić sobie tatuaże. Do tej pory pamięta okropny ból głowy, który męczył go cały dzień - zaraz po przebudzeniu się w hotelu i odkryciu dziary na swoich plecach. Minęły dwa dni, aż w końcu oboje przypomnieli sobie o wizycie w salonie.
– Diego nie miał nic przeciwko? – spytał, i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że powiedział to na głos.
Castillo się zaśmiała.
– Umówił mnie na zabieg, żeby go usunąć.
– Czemu więc nie poszłaś? – zadał kolejne pytanie zaintrygowany.
– To była jedyna rzecz, która mi o tobie przypominała – odpowiedziała, patrząc w punkt przed sobą. – Niby chciałam zapomnieć, ale kiedy przyszło, co do czego… nie potrafiłam tak całkowicie tego wszystkiego stracić.
Przez chwilę przetrawiał jej słowa. Schlebiało mu, że wolała zostawić po nim ślad, niż posłuchać jego brata.
– Jak udało ci się to ukryć?
Wzruszył ramionami.
– Przed rodzicami nie było problemu, ale kiedy chodziłem z Diego na siłownię i ściągałem koszulkę, musiałem się do niego odwracać.
Ponownie przyjrzał się jej, kiedy w oczy rzucił mu się jakiś pyłek w dolnej części jej koszulki. Pochylił się i go strzepnął, muskając przy tym jej prawe udo. Kiedy podniósł głowę, napotkał jej spojrzenie i, zanim się obejrzał, poczuł jej wargi na swoich.
W pierwszej chwili, zaskoczyła go, ale już w następnej, objął jej udo i pogłębił jej pocałunek, gdy tymczasem jej ręce wędrowały już po jego nagim torsie. Po dwóch minutach leżała na plecach, a on zawisnął nad nią, podpierając się jedną ręką i głaszcząc jej nogę drugą.
Nie miał wątpliwości, co do tego, że gdyby nie dzwonek telefonu, doszło by do czegoś więcej. Ale jego komórka postanowiła dać o sobie znać właśnie w tej chwili.
Szatynka odsunęła się szybko, po czym wstała z kanapy.
– Przepraszam… j-j-ja… nie powinnam…
Zanim zdążył odpowiedzieć, ona zniknęła w sypialni.
Westchnnął, po czym sięgnął po aparat i spojrzał na wyświetlacz – Jocelyn.
Przez całą drogę nie zamienili ani słowa. Oboje czuli się niezręcznie, nie wiedzieli, jak skomentować to, co zaszło rano. Szatyn jednak wiedział jedno - gdyby mógł cofnąć czas, zrobiłby to samo. Nie miał wątpliwości, co do tego, że Castillo nadal go kocha i wiedział, że w końcu będzie musiała to przyznać sama przed sobą.
Jeszcze do dzisiejszego ranka, nie był tego pewien, ale kiedy pokazała mu swój tatuaż, dotarło to do niego.
– Zatrzymaj się tutaj – poprosiła, kiedy znaleźli się niedaleko ulicy, na której mieszkał brunet. Zmarszczył brwi. – Nie chcę, żeby Diego zobaczył twój samochód. Miałam spać w swoim mieszkaniu.
Zatrzymał samochód na tyle daleko, żeby starszy Verdas go nie zauważył i odwrócił się do kobiety.
– Powinniśmy…
– ...o tym zapomnieć – dokończyła za niego. – To nic nie znaczyło. Proszę zapomnijmy o tym.
Westchnął, ale kiwnął głową, po czym dodał kolejne zdarzenie do listy “rzeczy, o których miał zapomnieć”.
Pocałowała go w policzek.
– Dziękuję – rzuciła, po czym opuściła pojazd.
~*~
Nicol wróciła! :D Z beznadziejnym rozdziałem hehe. Rozdział bez korekty, sprawdzę jutro, bo dzisiaj padam. Komputer wrócił, ale znowu się psuje, więc od razu zapowiadam, że niedługo znowu będzie w naprawie :))).
Przepraszam za ten rozdział - za długość, jakość, fabułę. Ale przynajmniej jest więcej Leonetty! :D Następny rozdział będzie na 100% z perspektywy Leona, a kolejny nie wiem - muszę pomyśleć nad tym, czy pisać rozdziały z perspektywy Fioli :>.
Za tydzień nic się nie pojawi - mam w piątek i sobotę spływ kajakowy, a w niedzielę jadę do Gdyni. Za dwa tygodnie, pewnie będę pisała coś na drugi blog. Ale postaram się, jak najszybciej coś tu dodać.
Swoją drogą mam pomysł na następne opowiadanie ^-^. Ale Leon znowu miałby brata (nie Diego :D) i to by miało dość duże znaczenie, więc w sumie nie wiem, czy nie będziecie mieli nic przeciwko albo coś :/. W każdym razie tego opo jeszcze nie kończę, więc... :D
Tak więc - jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że następny rozdział spodoba się Wam bardziej. A kolejny jeszcze bardziej, hehe. Nie, żebym coś planowała czy coś, ale planuję :D.
Czekam na Wasze opinie :*
Do następnego <4
Quinn :*