sobota, 22 października 2016

niedziela, 16 października 2016

22. ~ "Wesołych Świąt"



– Czy jeśli w tej chwili dałbym ci z liścia, byłoby to zbyt damskie?
Zastanowienie się nad odpowiedzią zajmuje mu chwilę.
– Owszem.
– Kopniak w kroczę? 
– Boże, też.
Wzdycham głośno. Jak w inny sposób dać facetowi do zrozumienia, że jest kretyńskim kretynem z Kretynowa?
– Gdzie jest najbliższy posterunek policji? – pytam w końcu. Zauważcie, jaki spokój zachowuję. Diego ma szczęście, że nie chodziliśmy razem do liceum, bo już leżałby nieprzytomny w jakimś kontenerze. 
– Po co ci posterunek?
– Mam zamiar zgłosić porwanie.
Patrzy na mnie jak na idiotę, po czym zaczyna się śmiać. On aż sam się prosi o wpieprzenie.
– Od razu zgłoś gwałt i napaść.
Czy ten kretyn naprawdę sobie ze mnie żartuje?
– Dramatyzujesz – mówi w końcu. – Co byś takiego robił, gdybym cię tu nie przywlókł?
Nie muszę zastanawiać się długo nad odpowiedzią.
– Jadłbym pizzę? Oglądał TV? Wyrywał jakąś laskę? Robiłbym milion rzeczy, które są lepsze niż spędzanie Świąt na jakimś zadupiu z twoją rodziną. Poza tym Święta to jedyny okres, w którym nie muszę cię oglądać, czemu mi to odbierasz?
Moja odpowiedź nic nie dała – wciąż wydaje się być rozbawiony całą tą sytuacją.
Jeśli czegoś nie zrozumiałyście, pozwólcie, że wyjaśnię – nie będzie żadnych nart. Ten kretyn wywiózł mnie na jakieś pieprzone zadupie, do swojego pieprzonego rodzinnego domu, na pieprzone święta. Co my, parą jesteśmy?!
Końcowy efekt jest taki, że muszę tu zostać z tymi wariatami, bo nie mam swojego samochodu, a nienawidzę autobusów. Nie mam nawet problemu z tym, że muszę siedzieć tu z rodzicami Diego – poznałem ich, kiedy przyjechali do Seattle, nie są najgorsi. Nie chodzi też o to, że będę musiał świętować Boże Narodzenie mimo, że nie robiłem tego odkąd skończyłem czternaście lat – nawet dla Teddy. Największy problem mam z tym, że jest tutaj także Violetta. Między nami definitywny koniec (to brzmi jakbyśmy zerwali, a przecież nie mieliśmy czego zrywać), ale mimo to przeszkadza mi, że muszę spędzić najbliższe dni z nią za ścianą. Dosłownie – kolejne noce spędzę w dawnym pokoju Diego, sypialnia jego siostry jest zaraz obok.
Ponadto – mimo, że go nie widziałem – podejrzewam, że jej zidiociały narzeczony też tutaj jest. Jedyną rzeczą, która jest gorsza od spania z Violettą za ścianą, jest spanie z Violettą i jej narzeczonym za ścianą. 
– Jaki masz interes w tym, żeby mnie tu ściągać? – pytam podejrzliwie.
– Muszę mieć jakiś? – odpowiada pytaniem. Jego ton przekonuje mnie, że odpowiedź jet twierdząca.
– Gadaj.
Wzdycha głośno.
– Fran nie chciała, żebyś pracował w Święta, jak co roku, a że jesteście o coś pokłóceni, to kazała mi cię czymś zająć.
Marszczę brwi.
– Nie mogłeś zostawić mnie w spokoju, a jej powiedzieć, że spełniłeś jej prośbę? Ściemniałbym razem z tobą!
Unosi brew, a ja przez chwilę milczę i zastanawiam się nad jego słowami. Od kiedy Fran przeszkadza to, że udaję, iż Święta nie istnieją?
– Wiesz co? Nie obchodzą mnie wasze chore umowy, wracam do domu – oznajmiam i kieruję się do wyjścia z pokoju Diego.
Tuż przed naciśnięciem klamki, zatrzymuje mnie jego głos:
– Nie zapomnij o kluczykach.
Odwracam się.
– Dawaj kluczyki.
– Nie mam ich – odpowiada, wzruszając ramionami. Podchodzi i klepie mnie po ramieniu. – Wesołych Świąt.

Nie poddaję się łatwo. Dzisiaj jednak nie mam siły na wykłócanie się, bo jestem cholernie zmęczony po podróży, dlatego też postanowiłem, że prześpię się, pounikam Violetty i jej durnego narzeczonego, a jutro znajdę sposób, aby stąd uciec.
To całe unikanie okazało się jednak trudniejsze niż myślałem. Szczególnie w chwili, w której Diego prawie siłą zaciągnął mnie na kolację, podczas której muszę siedzieć dokładnie naprzeciwko szatynki. Mógłbym udawać, że mi to zwisa, gdyby nie to, że kolacja dobiega końca, a ona nie spojrzała na mnie ani przez chwilę. Przez to ja nie mogę się przestać gapić na nią. Naprawdę tak łatwo przychodzi jej olewanie mnie?
Jej zidiociały narzeczony za to nadrabia za obojga. Co chwila patrzy na mnie krzywo. Chyba mnie pamięta.
Zresztą kogo obchodzi ten kretyn. Was nie, mnie też – przestańmy tracić na niego czas i wróćmy do Violetty. Myślicie, że jak będę się na nią gapił cały czas to w końcu podniesie wzrok?
Szatynka nie tylko postanawia się na mnie nie patrzeć – przez całą kolację również milczy. Poza krótką rozmową szeptem między nim i tym kretynem (cholera, pamięta ktoś jego imię?).
Już mam zamiar wstać i odejść, kiedy moja noga pod stołem dotyka jej. Od razu ją zabiera, ale mimowolnie podnosi wzrok i patrzy na mnie. A ja na nią. Nie wiem, jak długo to trwa, ale odnoszę wrażenie, że całe godziny. W końcu przerywa to i wstaje od stołu. 
Nie widzę jej przez następne kilka godzin. Aż do chwili, kiedy leżę w starym łóżku Diego i słyszę jego chrapanie dochodzące z kanapy stojącej po drugiej stronie pomieszczenia (swoją drogą po cholerę komu kanapa w sypialni?). Próbuję zasnąć, kiedy słyszę dźwięk przychodzącego smsa. Sięgam po swoją komórkę i ze zdziwieniem odkrywam, że wiadomość jest od szatynki. Odczytuję jej krótką treść, która mówi, żebym przyszedł do jej pokoju, kiedy Diego zaśnie i spoglądam na bruneta mimo, że nie muszę – doskonale słyszę, jaka jest odpowiedź.
Nie wiem, czemu Violetta każe mi iść do pokoju, w którym śpi ze swoim narzeczonym, ale nie zastanawiam się nad tym. Jakimś cudem ta kobieta ma nade mną zbyt wielką kontrolę. Dlatego też wstaję i po cichu wymykam się z pokoju. Kieruję się do drzwi obok i przystaję, zastanawiając się czy powinienem zapukać. W końcu stwierdzam, że mam to gdzieś i wchodzę. Ku swojemu zdziwieniu dostrzegam tylko Violettę leżącą w dość dużym łóżku postawionym przy ścianie – żadnych kretynów w zasięgu mojego wzroku.
– Poszło szybciej niż się spodziewałam – mówi szeptem, kiedy mnie dostrzega.
– Nie ma tu twojego narzeczonego? – pytam równie cicho.
– Po cholerę kazałabym ci tu przychodzić, gdyby Colton tu był? – Colton? Naprawdę tak się nazywał? – Rodzice nie pozwolą nam spać w jednym pokoju przed ślubem, siedzi w gościnnym – wyjaśnia. – Zamknij drzwi na klucz.
Bez słowa zamykam drzwi, po czym przekręcam zamek i patrzę na szatynkę nie wiedząc, co właściwie tu robię.
– Posiedzisz ze mną chwilę? – pyta nieśmiało.
Zastanowienie się zajmuje mi chwilę. Dlaczego miałbym zostać? Bo jestem facetem, a kiedy laska woli, żebym to ja zakradł się do jej pokoju, a nie jej własny narzeczony, ego mi rośnie. Dlaczego miałbym odmówić? Bo miałem jej unikać. Bo zakończyłem wszystko, co między nami było – definitywnie. Bo w tym domu są cztery najważniejsze osoby, które nigdy nie powinny się dowiedzieć, że cokolwiek na łączyło.
Po krótkiej chwili, bez słowa podchodzę do jej łóżka i kładę się obok. Od razu wtula się w moją pierś, a ja dopiero teraz zdaję jak mi tego brakowało – kolejny powód, dla którego powinienem był odmówić.
– Prawie umarłam, kiedy cię zobaczyłam tutaj – oznajmia cicho po krótkiej chwili.
– Ja też – przyznaję. – Diego twierdził, że zabiera mnie na narty.
– Tak myślałam, że nie przyjechałeś tu dobrowolnie. – Podnosi wzrok. – Przez chwilę myślałam, że jakoś się dowiedział.
Wpatruję się w jej oczy. Nie jestem do końca pewien, co przed chwilą powiedziała. Szczerze mówiąc mam to gdzieś. Oczekuje mojej odpowiedzi, ale ja zamiast tego całuję ją. Jestem prawie pewien, że zaraz się oderwie, ale ona tylko lekko się unosi, kładzie rękę na moim policzku i oddaje pocałunek. 
Całujemy się przez kilka następnych minut. W końcu jej ręka wędruje do krawędzi mojego t-shirt'u. Unosi go lekko, ale ja – nie przerywając pocałunku – odrywam jej dłoń i splatam nasze palce. Chciałbym powiedzieć, że to dlatego, że się opamiętuję – że zaraz stąd wyjdę i między mną a Violettą wszystko będzie skończone. Ale to byłoby kłamstwo. Tak naprawdę robię to tylko dlatego, że nie czułbym się komfortowo, śpiąc z nią, kiedy jej narzeczony i brat są w odległości pary kroków. Dlatego też poprzestaję na całowaniu jej. Nie wiem, jak długo to robimy i nawet mnie to nie obchodzi, dopóki wszyscy w domu śpią i nie mają pojęcia, co się dzieje.

Budzi mnie dzwonek mojej komórki. Otwieram oczy i chwilę zajmuje mi dojście do tego, gdzie się znajduję. To zdecydowanie nie jest moja sypialnia. Pokój Diego również nie. Pomieszczenie, w którym się znajduję wygląda jak pokój nastolatki, a Violetta leżąca na mojej piersi utwierdza mnie w przekonaniu, że mamy przechlapane. 
Szybko sięgam po komórkę, na której widnieje imię Diego. Wspaniale. Niestety nie zdążam odebrać. Postanawiam, jak najszybciej oddzwonić. Szatynka budzi się, kiedy próbuję ją odsunąć, aby podnieść się do pozycji siedzącej. Patrzy na mnie zdezorientowana, ale zanim zdążam coś powiedzieć, słyszymy pukanie do drzwi.
– Violetta, śpisz? – Znacie mojego pecha już doskonale, więc chyba nie muszę wspominać, że to głos Diego.
– Nie! – krzyczy szatynka i dopiero po chwili zdaje sobie sprawę z tego, że mogła udawać, że tak. Patrzy na mnie przerażona, kiedy jej brat próbuje otworzyć drzwi. – Co teraz? – pyta prawie bezgłośnie.
– Skąd ja mam wiedzieć?
– Już idę! – krzyczy do bruneta i wraca spojrzeniem do mnie. – Wejdź pod łóżku.
– Nie możesz kazać mu spadać?
– A co mam powiedzieć? "Przyjdź za godzinę, bo w tej chwili twój kumpel śpi w moim łóżku"?
Okej, wygrała. 
Wzdycham głośno i wchodzę pod łóżko (błagam, nikomu o tym nie mówcie), po czym słyszę jak Violetta podchodzi do drzwi i je otwiera.
– Widziałaś Leona?
– Ja? Czemu pytasz o to mnie? Skąd miałabym wiedzieć? – Jakby ktoś zapomniał, Violetta jest najgorszą aktorką na świecie.
– Szukam go od godziny, spytałem już wszystkich, ale nikt go nie widział. Cholera, jak zwiał, Francesca mnie zabije.
Słyszę dźwięk zamykanych drzwi, a po chwili czuję, że ktoś siada na łóżku – po stopach zgaduję, że to Diego. Czy ja mam mu wpieprzyć?
– Zaciągnąłeś go tutaj wbrew woli tylko dlatego, że Fran cię o to poprosiła? – Nie zwariowałem, Violetta też zauważyła, że z nim jest coś nie tak. 
Po chwili czuję, że ona również siada na łóżku, ale robi to zdecydowanie delikatniej. Obawiam się, że aż za delikatnie – gdyby jej brat miał jakieś szare komórki, zapewne zauważyłby, że zachowuje się dziwnie.
Na szczęście to Diego, więc nie ma czym się martwić.
Zatrzymajmy się tutaj na chwilę i spójrzmy na mnie. Mam dwadzieścia siedem lat, a leżę pod łóżkiem w pokoju nastolatki, ukrywając się przed bratem laski, z którą sypiałem.
– Mogę cię o coś spytać? – Właśnie zadałeś pytanie, idioto. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Leżenie tutaj jest strasznie nudne.
– Tak?
– Myślisz, że widać to, że... czuję coś do Fran?
– Czujesz coś do Francesci?! – Tak wyglądałaby moja reakcja, gdybym się nie powstrzymał. Kiedy wyjdę, muszę podziękować Violetcie za wykrzyczenie tego za mnie.
– Skoro ty tego nie zauważyłaś, to Leon też nie, prawda?
Nie, Leon nie zauważył, ale sam mu się właśnie wygadałeś, idioto.
Jestem najgorszym kumplem na świecie. Nie dość, że sypiam z jego siostrą, to jeszcze podobam się lasce, do której on coś czuje. Chyba zaczynam mieć wyrzuty sumienia.
Mam tego dość. Dlaczego za każdym razem, kiedy się ukrywam, muszę widzieć bądź słyszeć coś czego wolałbym uniknąć?
Rozmyślam nad tym, jak się stąd wydostać, zanim usłyszę więcej, kiedy zerkam w bok i zauważam zwisającą stopę szatynki. Miejmy nadzieję, że zrozumie aluzję.
Wyciągam rękę, po czym sięgam do jej stopy i dotykam podeszwy. 
Wiedzieliście, że ma potworne łaskotki? Ja też nie, dopóki nie zaczęła się chichrać jak potłuczona od samego dotyku.
– Wszystko w porządku? – pyta Diego zdezorientowany.
Wiem, że sam sobie szkodzę, ale nie mogę się powstrzymać – łaskoczę ją jeszcze bardziej, a ona śmieje się coraz głośniej.
– Musisz wyjść! – krzyczy szatynka, wciąż się śmiejąc.
– Co? Czemu?
– Muszę coś zrobić! Wynocha!
Śmiejąc się brzmi mało przekonująco, ale wystarczająco, żeby jej brat wstał i wyszedł. Kiedy tylko słyszę dźwięk zamykanych drzwi, wychodzę spod łóżka. Wstaję i patrzę na Castillo, która leży zgięta w pół na łóżku z łzami w oczach.
– Aż tak? – pytam, na co ona wzrusza tylko ramionami.
– To nie moja wina – oznajmia tylko, a ja po chwili również zaczynam się śmiać. Następnie pochylam się i ją całuję.

~*~

W końcu jakiś dłuższy rozdział :D. Miał być jeszcze jeden fragment, ale nie mam czasu, więc przeniosę go do next'a ;p. Przez brak czasu również nie będę się rozpisywać, więc oto najkrótsza notka w historii tego bloga ;D.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie ;**.

Do następnego! ;))

Quinn ;*

PS
Zajrzyjcie do zakładki Bohaterowie, bo jest tam Colton i postać, która pojawi się za kilka rozdziałów i będzie dość ważna ;p.