poniedziałek, 21 marca 2016

11. ~ OSNLBP



Prawda jest taka, że jest wiele rzeczy, które zrażają facetów do stałych związków i kobiet. Okres, tipsy, siedzenie w łazience pięć razy dłużej niż byłoby to potrzebne, marudzenie i wiele innych. Naprawdę. Jesteście tak straszne, że mógłbym wymieniać i wymieniać. 
Ale nie w tym sęk. 
Wadą, którą omówimy dzisiaj są Wasze bezpodstawne, wiecznie fochy. Tak naprawdę wiemy, że przechodzi Wam po trzydziestu minutach, ale udajecie obrażone przez kolejny miesiąc dla zasady. 
Wyjaśni mi ktoś jaki jest w tym sens? 
Zawsze myślałem, że najgorszy przypadek focha to taki, w którym laska na każdym kroku przypomina nam, że czuje się jak gówno i to nasz wina. Myliłem się. To jest sto razy lepsze niż milczenie. 
Teddy, Lara i Violetta. Wszystkie milczą. I cholernie mnie to wkurza. Chcę, żeby Teddy zawracała mi cztery minuty i wiecznie płakała i marudziła. Chcę, żeby Lara dzwoniła do mnie trzy razy dziennie i wypominała mi, jaki to jestem okropny. Chcę, żeby Violetta przyszła do mnie i wykrzyczała mi prosto w twarz, co o mnie myśli. 
Tymczasem Teddy udaje, że mnie nie zna, a Lara nie odbiera moich telefonów. Plusami w tym dwóch sytuacjach jest jednak to, że mniej więcej wiem, o co się gniewają. I że w ogóle to robią. 
Sytuacja z Violettą jest gorsza. Problem w tym, że ja nawet nie wiem, czy ona jest na mnie obrażona. Ponad tydzień temu wyszła z mojego auta i już więcej nie dała znaku życia. Nie mam pojęcia czy jest na mnie zła. Nie mam pojęcia, czego ode mnie oczekuje. I nie mam pojęcia czy ma w ogóle w planach się do mnie jeszcze odzywać. 
A najgorszy jest fakt, że mnie to rusza. Jakimś cudem Castillo weszła do bardzo małego grona osób, które mnie obchodzą. Nie wiem, jak, kiedy i dlaczego. I cholernie mnie to martwi. 
– Słuchasz mnie w ogóle? – głos Diego wyrywa mnie z rozmyślań.  
Podnoszę głowę i patrzę na niego zdezorientowany. Po jego minie wnioskuję, że już wie, iż przez ostatnie dziesięć minut miałem kompletnie gdzieś to, co mówi.  
Siedzę w jego mieszkaniu i z każdą cholerną minutą mam coraz większą ochotę zapytać go, co u Violetty. Przypominam sobie jednak ciągle, że dopóki nie sam jej nie rozszyfruję, powinienem nie dać po sobie poznać, że mnie ona obchodzi. 
– Nie – przyznaję szczerze, mimo, że wiem, iż nie ma takiej potrzeby. – Wiesz, co z Fran? Ostatnio ciągle mnie zlewa. 
Sprawa z Franscescą to nie foch. Fran się nie obraża, nie na mnie. Fran chamsko mnie unika i udaje zajętą.   
Widzę, że słysząc to pytanie, Diego cały się spina. Mam ochotę ciągnąć ten temat dalej, bo widzę, że on coś wie, ale niestety przerywa mi dzwonek do drzwi.  
Hernandez wstaje jak oparzony i znika w przedpokoju. Po chwili wraca z jakimś gościem. Skądś go znam, ale w tym momencie nie potrafię sobie przypomnieć, skąd. 
Nie trudząc się przedstawieniem mi go, Diego wychodzi do innego pokoju. 
Właśnie wtedy rozpoznaję skąd go znam. To narzeczony Violetty. 
Spogląda na mnie i widzę, że od razu wie, kim jestem. Najwyraźniej jest szybszy w kojarzeniu faktów. Udam, że mnie to nie rani. 
Rzucam mu uśmiech i kiwam. W końcu odwraca wzrok i postanawia mnie olać. Serio? A ja miałem nadzieję, że będzie szukał zaczepki. 
No trudno, nie lubię być tym, który zaczyna, ale jak mus to mus.  
– Jesteś chłopakiem Violetty – zauważam. – Pozdrów ją. – Kiedy widzę, że nie ruszają go moje słowa, dodaję: – Mógłbyś powiedzieć jej, żeby odbierała moje telefony? A jeśli odmówi, przekaż jej moje przeprosiny. I powiedz, że cieszę się, iż przerwała to zanim zaszło za daleko.  
W jednej chwili gwałtownie odwraca się w moją stronę i widzę w jego oczach wściekłość. O tak, o to właśnie mi chodziło. Możecie mówić, że to gówniarskie zachowanie, ale... Właściwie to nie ma "ale". Po prostu zachowuję się jak gówniarz i poza zabawą, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. 
– Kim, do cholery, dla niej jesteś? – pyta natychmiast. 
W chwili, w której mam ochotę odpowiedzieć i sprowokować niezłą awanturę, wraca Diego. Ten to potrafi popsuć każdą zabawę. 
Patrzy zdezorientowany na mnie i na narzeczonego swojej siostry, który przypadkiem gromi mnie w tej chwili spojrzeniem. 
– Co jest. 
Podnoszę się z krzesła. 
– Koniec zabawy – oznajmiam. – Spadam do Teddy. Może ona to naprawi. 

– Jesteś w stu procentach pewna tego, co masz zrobić? – upewniam się. 
Teddy przewraca oczami. Zdecydowanie za dużo czasu spędza z Larą. 
– Tak, możemy już to zrobić? 
Wzdycham głośno, po czym sięgam po swoją komórkę. Wybieram numer Violetty, po czym kładę komórkę na stole znajdującym się pomiędzy mną a Teddy, włączam tryb głośnomówiący i wciskam zieloną słuchawkę. 
Jeśli myślicie, że kupiłem nową kartę do telefonu z innym numerem i teraz wykorzystuję dziecko swojej kuzynki, żeby ściągnąć Castillo do mojego mieszkania, mylicie się. 
– Halo? 
– Violu! – krzyczy Teddy, płaczliwym głosem. – Proszę, ratuj! 
No dobra, może się nie mylcie. 
Ale musicie przyznać, że dzięki talentu aktorskiemu, Teddy jest najlepszą osobą do tej roboty. 
– Teddy? – upewnia się zaskoczona szatynka. 
– Leon zostawił mnie samą w domu dwie godziny temu i nie wrócił! – mówi i udaje wybuch płaczu. – Mamusia nie odbiera. Proszę, Violu, przyjedź! 
– Teddy, uspokój się. 
– Powiedz, że przyjedziesz! – krzyczy. 
– Tak, przyjadę. Po prostu spokojnie na mnie poczekaj.  
Rozłączam się i patrzę na blondynkę.  
– Wujek jest z ciebie dumny – oznajmiam, po czym wystawiam rękę.  
Patrzy na mnie niezadowolona, ale w końcu przybija mi piątkę. Za to jej nie zapłaciłem – widzę postępy. 

Dwadzieścia minut potem słyszę pukanie do drzwi. Otwieram je, a na widok zdziwionej miny Violetty, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Po chwili drzwi otwierają się szerzej i obok mnie pojawia się Teddy z paczką żelków w dłoni. 
– Przepraszam – mówi. – Kocham haribo – tłumaczy, po czym wyciąga częstuję żelkiem Violettę.  
Grzecznie odmawia, po czym obrzuca mnie szybkim spojrzeniem i odwraca się w stronę windy. Szybko łapię ją za nadgarstek i wciągam do mieszkania. 
– Teddy, w moim pokoju jest dwadzieścia dolców – znajdź je, a są twoje. 
Blondynka natychmiast rusza do mojej sypialni, a ja zostaję sam na sam z Castillo. Przygryza wargę i patrzy na swoje buty. Widzę w jej postawie, że jest całą spięta. 
– Rozmawia z tobą – zauważa.  
Kiwam głową. 
– Płacę jej za to. 
Podrywa głowę do góry i patrzy na mnie zaskoczona. 
Zapewne wasza reakcja była podobna, ale nie krytykujcie moich metod dopóki nie wymyślicie lepszych. 
– Leon, nie sądzę, że to dobry pomysł. 
Prycham. Właśnie o tym mówię. 
– Wziąłem już pod uwagę twój i zamiast zmusić Teddy, żeby znowu mnie uwielbiała, sprawiłem, że jej matka dołączyła do stowarzyszenia OSNLBP. – Widząc jej pytający wzrok dodaję: – Obraźmy się na Leona bez powodu. 
Może i nie powinienem zwalać całej winy za foch Lary na ten głupi pomysł, sam też nie jestem święty. Ale błagam, znacie mnie już trochę. Violetta też. Mogłyście przewidzieć, że zachowam się tak, a nie inaczej. 
Uprzedzałem. 
– Dużo? – pyta i wyczuwam w jej głosie ciekawość. 
– Rozlicza mnie pod koniec dnia. 
Patrzy na mnie zniesmaczona i automatycznie się rozluźnia. 
– Leon, jesteś idiotą! 
Nie to miałem na celu, ale... 
– W końcu! – krzyczę. 
Chyba pierwszy raz od incydentu z sypialnią i drzwiami, poczuła się na tyle swobodnie w moim towarzystwie, żeby mnie tak nazwać. Mówcie sobie, co chcecie, ale ja jestem z niej dumny. 

Mój plan miał swoje plusy i minusy – jak każdy. W obu grupach decydującym czynnikiem jest Teddy. Plus – ściągnęła tutaj Violettę, bez niej nie byłoby tak łatwo. Minus – jest przeszkodą w tym, żebym mógł porozmawiać spokojnie z Castillo.  
Znalezienie kasy w moim pokoju, zajęło jej zaledwie kilka minut. Zaraz po tym przyszła tutaj i teraz siedzi z Violettą i oglądają wspólnie jej głupie bajki. Zaczynam myśleć, że ściągnęła ją tutaj dla siebie, a nie dla mnie. 
Obserwuję je z kuchni i czekam aż w końcu zaśnie. Nie umyka mi jednak to, jak Teddy zachowuje się przy szatynce. Przytula się do niej. Zazwyczaj to do mnie się przytula, kiedy zasypia przed telewizorem. To ze mną ogląda głupie bajki. To ze mną chcę rozmawiać.  
Tak, jestem zazdrosny. 
Pora ograniczyć ich kontakty. 
W końcu Teddy zasypia. Od razu zjawiam się przy kanapie, skąd ją zabieram i przenoszę do sypialni. 
Wracam do salonu z nadzieją, że Violetta nie wykorzysta chwili mojej nieobecności i nie ucieknie. 
Na szczęście zastaję ją w tym samym miejscu. Nie uciekła – wręcz wygląda jakby chciała ze mną porozmawiać. 
Wzdycham głośno i siadam obok. 
– Słuchaj... – zaczynam, ale jej głos mi przerywa: 
– Zapomnijmy. 
Patrzę na nią zdezorientowany. 
– Do niczego nie doszło, nie ma czego roztrząsać. 
Gdybym miał podać najlepszą rzecz, jaką chciałbym usłyszeć z jej ust, byłaby to jej wypowiedź.  
– Ale...  
O nie.  
– …uważam, że powinniśmy ograniczyć nasze kontakty.  
Wpatruję się w nią bez słowa. Tak, Leonowi Verdas zabrakło słów. Możecie wyjąć aparaty. 
– Nie dzwoń do mnie, proszę.  
Zanim zdążę zareagować, zabiera swoją torebkę i wychodzi w mojego mieszkania. Nadal siedzę na kanapie i wpatruję się w miejsce, które przed chwilą zajmowała.  
Ograniczenie kontaktów jej i Teddy wydaje się teraz o wiele łątwiejsze.

~*~

Oto 11.! ;D Miała być w zeszłym tygodniu, ale Nicol znowu miała lenia. Z kolei w ten weekend w piątek byłam zmęczona, w sobotę nie było mnie w domu, a w niedzielę źle się czułam. Whatever. Nie bijcie. Teraz mam kolejny tydzień wolny, więc postaram się jeszcze dodać coś prawdopodobnie na heroes. Ale nic nie obiecuję ;D.
A, i wiem, że ten rozdział jest marny. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
W tej chwili możecie iść skomentować, jeśli nie intereuje Was reszta notki ;D.
Pora na historyjkę z życia Nicol (a tak, żeby notka nie była za krótka): w zeszłą sobotę były szwedzkie przesłuchania do Eurowizji 2016 (która będzie w moim mieście tak btw B))) no więc postanowiłam je obejrzeć - tak z ciekawości. Pierwszy raz w życiu oglądałam szwedzką TV (mam od sierpnia, ale co tam) i żałuję. Serio, nigdy nie oglądajcie szwedzkiej TV. Szwedzi są tacy qwerftglqwskdfjdmwd. Serio, oglądałam może z dwie godzinki, a mam teraz mega fazę i na jej szybki koniec się nie zanosi. Szwedzi zajebiście śpiewają, zajebiście wyglądają i zajebiście się zachowują, mówią itd. *-*. Serio. Uzależniłam się od szwedzkich chłopców. Robin (mój ulubiony ;D <3), Frans i Gabriel <3333. Tak się nimi jaram, że niedługo zacznę ich stalkować (największe prawdopodobieństwo jest na Robina, bo wiem, gdzie był i co robił przez ostatni tydzień ;//). Tsa, wnioski takie, żeby nigdy nie oglądać szwedzkiej TV, ma to okropne skutki. Szwedzcy goście są życiem. Ale możecie sobie posłuchać szwedzkiej muzy w radiu bo jest cudowna <3.
Tak, Nicol zmienia się w psychola. Jak nie będzie rozdziałów przez parę miesięcy, oznacza to, że zamknęli mnie w psychiatryku. Ale dla tych oczu mogę tam trafić <3.
Jeśli dortwaliście do tego momentu i nie pieprzneliście głową w klawiaturę, to gratuluję ;D. Naprawdę podziwiam osoby, które czytają całe moje notki XDDD.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie ;*.

Do następnego ;>

Quinn ;*