– Fran!
Brunetka podchodzi do stolika, przy którym siedzę w pośpiechu i rzuca:
– Pięć minut i jestem twoja.
– Właściwie to chciałem zamówić kawę.
Widziałyście kiedyś żądzę mordu w oczach? Na pewno nie dorównywało to spojrzeniu Francesci, ale co miałem poradzić? Zadzwoniła do mnie i poprosiła, żebym przyjechał do knajpy, w której pracuje, bo musi mi powiedzieć coś ważnego. Wiecie co zastałem, kiedy tutaj dotarłem? Wycieczkę turystyczną.
Mnóstwo ludzi – głównie seniorów – wypełnia teraz lokal, a ja muszę tu siedzieć i czekać na Fran, która odmawia mi kawy, bo nie mogła mi powiedzieć o tym przez telefon.
Wzdycham głośno i wyciągam komórkę, kiedy koło mojego stolika przechodzi Ludmiła. Od razu mnie zauważa i wita się. Siada naprzeciwko.
– Co tu się stało? – pyta, rozglądając się po lokalu.
– Obawiam się, że emeryci mieli sporą zniżkę na tę wycieczkę.
Żeby nie było – nie mam nic do starszych ludzi. Po prostu są... upierdliwi. Co prawda nigdy nie poznałem swoich dziadków, ale pamiętam starszych ludzi z czasów, gdy jeszcze poruszałem się publicznymi środkami transportu. To w końcu oni zachęcili mnie do kupna samochodu i pokochania korków.
Blondynka wzdycha.
– Umówiłam się tu z przyjaciółką, ale pewnie jak tu dotrze, będziemy musiały iść gdzie indziej – oznajmia. – A ty co tu jeszcze robisz?
Idealne pytanie. Czy ktoś z Was jest w stanie na nie odpowiedzieć? Ja nie mam pojęcia.
– Moja znajoma tu pracuje. Chciała ze mną porozmawiać, więc muszę czekać, aż wszystkich obsłuży – odpowiadam. Kiedy to mówię, wszystko brzmi jeszcze bardziej niedorzecznie. Czemu, do cholery, nie wyjdę? – Co u ciebie?
Nie widziałem się z Ferro od naszego spotkania w klubie. Byłem z nią umówiony na kolację, ale ponieważ całą noc spędziłem z płaczącą kobietą – swoją drogą wciąż nie znam powodu tego wybuchu – a później musiałem się użerać z Teddy i jej matką, która uznała, że jej córka wszystko zmyśliła, musiałem odwołać spotkanie.
Blondynka już przymierza się do odpowiedzi, kiedy kiwa komuś za mną. Podejrzewam, że to jej przyjaciółka, więc odwracam się.
Á propos lasek płaczących z nieznanych mi powodów.
Szatynka gwałtownie przystaje na mój widok. Przez chwilę patrzy na mnie z zaskoczeniem, po czym wolnym krokiem podchodzi do naszego stolika i siada obok blondynki.
– Cześć – mówi cicho, zwracając się głównie do mnie.
– Fajnie widzieć, że żyjesz.
Blondynka spojrzała na naszą dwójkę.
– Znacie się?
– Leon jest sąsiadem mojego brata.
Takim oto sposobem zleciałem z pozycji jej psychologa do sąsiada jej brata.
– Co u Teddy? – pyta, kiedy jesteśmy już sami.
Postanowiłem odpuścić sobie spotkanie z Fran, bo nie zanosiło się na to, żeby szybko kończyła, i zaproponowałem Violetcie, że odprowadzę ją do domu. Pierwszy raz w życiu odprowadzam laskę do domu. Sam nie wiem, czemu jej to zaproponowałem. Po prostu... dobrze mi się z nią rozmawia. A poza tym, Teddy tylko jej powiedziała, o co chodzi. Skoro ona jej ufa, to ja chyba też mogę.
– Nie widziałem jej od dłuższego czasu. Nadal ze mną nie gada.
Podnosi na mnie wzrok.
– Nie wytłumaczyłeś jej tego?
Wzruszam ramionami.
– Lara twierdzi, że Teddy zmyśliła sobie to wszystko, bo nie lubi jej nowego faceta, a Teddy nie chce powtórzyć tego, co powiedziała tobie. Pierwszy raz w życiu jest na mnie tak obrażona.
Blondynka zawsze strzelała fochy na wszystkich wokół, tylko nie na mnie. Potrafiła nie rozmawiać trzy dni ze swoją matką i nocować przez ten czas u mnie.
Każdy pragnie wyluzowanego wujka. Takiego, który pomaga wam maskować wasze wybryki przed rodzicami, mówiąc, że czasem trzeba się wyszaleć; takiego, który was nie osądza. Ja byłem nim dla Teddy. A teraz zostałem tym wujkiem, którego nikt nie lubi i nigdy nie zaprasza się na żadne imprezy rodzinne. Nie, żebym wcześniej na nie chodził.
– Wierzysz jej?
Patrzę na nią i przez chwilę myślę, chociaż odpowiedź jest oczywista.
– Zawsze będę wierzyć Teddy. A już na pewno, kiedy muszę wybierać pomiędzy nią, a chłopakiem Lary. Jest naiwna i zawsze później żałuje swoich związków. W końcu ten skończy się tak samo, jeszcze przyzna mi rację.
– Dlaczego jesteś do tego tak nastawiony? – pyta, a kiedy widzi moje zdezorientowane spojrzenie, dodaje: – Do związków. Mówisz o nich, jakby to była zwykła, nietrwała głupota.
Powinienem poważne się zastanowić, czy rzeczywiście chcę dyskutować o związkach z Violettą. Jest równie naiwna, jak Lara i wierzy w te same bzdury. Nie jestem pewien czy chcę burzyć jej tęczowy świat z jednorożcami.
W końcu jednak podejmuję decyzję. Skoro ja muszę jej tu uświadomić, to trudno.
– Moi rodzice zmarli przez swój związek, miłość życia Lary zostawiła ją i ich wspólną córkę, a każda kolejna robiła to samo, a ty? Błagam cię, nie muszę cię znać, żeby wiedzieć, że twój facet to idiota.
Nie odpowiada od razu. Wie, że mam rację, ale nie chce tego przyznać.
Kiedy przez dłuższą chwilę się nie odzywa, zaczynam czuć poczucie winy, choć nie powinienem. Powiedziałem jej prawdę, a i tak źle czuję się z tym, że popsułem jej humor.
Wzdycham głośno.
– Przepraszam, nie powinienem tego mówić.
Nie odpowiada, ale po kilku minutach dalszego spaceru, przystaje. Odwracam się w jej stronę i unoszę brwi.
– Moglibyśmy pójść do ciebie? – pyta, spuszczając wzrok.
Nie pytam dlaczego, po prostu zawracam.
– Mogę cię o coś zapytać? – upewnia się, kiedy siedzimy już na kanapie w moim mieszkaniu. – Co stało się z twoimi rodzicami?
Zaskakuje mnie tym pytaniem. Przez chwilę studiuję jej twarz w milczeniu, po czym odchrząkuję. Z nikim nie rozmawiam o moich rodzicach.
– Zmarli w wypadku – odpowiadam zgodnie z prawdą. To wersja, którą znają wszyscy. Szczegóły znam tylko ja, Lara i jej rodzice. Żadne z nas nie widzi sensu w rozpowiadaniu tego.
Szatynka kiwa głową.
– Kiedy rozmawialiśmy na urodzinach Teddy, powiedziałeś... Mówiłeś, że to wina twojej matki. Dzisiaj, że to przez ich związek.
W myślach sporządzam listę powodów, żeby jej nie mówić:
- Nie znam jej. Zaledwie parę razy rozmawialiśmy. Wiem tylko o tym, że jest adoptowana i ma narzeczonego dupka. Czemu miałbym dzielić się z nimi sekretami, które znają tylko najbliższe osoby?
- Z nikim nie rozmawiam o moich rodzicach.
- Nie zrozumie tego.
Nie potrafię znaleźć powodu, dla którego mógłbym jej o tym powiedział.
Nie pytajcie mnie więc, dlaczego jej o tym mówię, bo nie mam cholernego pojęcia.
– Moja matka miała kochanka – oznajmiam, kierując swój wzrok przed siebie. – Mój ojciec dowiedział się o tym, kiedy jechali samochodem. Zaczęli się kłócić i stracił panowanie nad kierownicą. – Przełykam głośno ślinę. – On zginął na miejscu, a matka trafiła do szpitala. Kiedy przyjechałem, wszystko mi opowiedziała, przepraszała mnie. – Przed oczami staje mi obraz poturbowanej matki, która płacze i błaga mnie o wybaczenie. A ja siedzę tylko na krześle przy jej łóżku i z każdym słowem nienawidzę jej jeszcze bardziej. – Chciałem, żeby to ona umarła. A mój ojciec leżał na tamtym łóżku. Wtedy odwiedził ją ten jej kochanek. Dosłownie chwilę po tym, jak opowiedziała mi, jak zabiła mojego ojca, do sali wszedł on.
Czuję na swoim ramieniu jej dłoń.
– Wyszedłem ze szpitala i więcej jej nie odwiedziłem. Parę dni później umarła.
Siedzimy w ciszy. Nie odwracam się do niej. Wpatruję się tylko w pieprzony punkt przed sobą.
– Przykro mi – mówi cicho.
Nie wytrzymuję. Strącam jej rękę ze swojego ramienia i wstaję.
– Chcę, żebyś wyszła – rzucam i znikam w swoim jej sypialni, zostawiając ją.
Kiedy po kilku godzin radzenia sobie z przeszłością, wychodzę z pokoju, w kuchni znajduję kartkę.
Kiedy po kilku godzin radzenia sobie z przeszłością, wychodzę z pokoju, w kuchni znajduję kartkę.
Przepraszam. Nie powinnam była pytać.
PS
Myślę, że powinieneś poznać nowego chłopaka Lary – dla Teddy.
~*~
Boziu, też nie wierzę, ze to napisałam. Strasznie mi się nie podoba, ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby kolejny nie był na tym beznadziejnym poziomie. Po prostu strasznie się z tym męczyłam i ani nie miałam na niego pomysłu, ani chęci. Ostatni raz opublikowałam coś takiego.
Na swoje usprawiedliwienie powiem, że mam pomysł na to opowiadanie – naprawdę. Po prostu moje pomysły obejmują zdarzenia, po tym, jak Leonetta się do siebie zbliży. Muszę tylko przysiąść i naprawdę porządnie się zastanowić, jak ich do siebie zbliżyć. Na tę chwilę przepraszam,
Mam nadzieję, że jeszcze nie straciliście do mnie cierpliwości i zostaniecie ;/.
Do następnego (lepszego) :*
Quinn <3
PS
Postaram się wam to wynagrodzić i napisać jeszcze w ten weekend rozdział na IJNYL, trzymajcie kciuki, żeby nic nie stanęło na przeszkodzie ;)